Zakrzepica częstym zabójcą kobiet chorych na raka
Żylna choroba zakrzepowo-zatorowa jest drugą po samej chorobie nowotworowej przyczyną zgonów kobiet cierpiących na raka – przypominają eksperci. Co istotne, można temu skutecznie zapobiegać. Potrzebna jest jednak większa świadomość lekarzy i pacjentek.
Żylna choroba zakrzepowo-zatorowa jest drugą po samej chorobie nowotworowej przyczyną zgonów kobiet cierpiących na raka – przypominają eksperci. Co istotne, można temu skutecznie zapobiegać. Potrzebna jest jednak większa świadomość lekarzy i pacjentek.
Żylna choroba zakrzepowo-zatorowa (w skrócie ŻChZZ lub z języka angielskiego VTE) jest jednym z najczęstszych schorzeń układu krążenia, obok choroby niedokrwiennej serca i udaru mózgu. Składają się na nią: zakrzepica żył głębokich, gdy skrzepliny powstają w głębokich żyłach nóg oraz zatorowość płucna, gdy skrzeplina przemieszcza się do tętnicy płucnej lub jej odgałęzień, co w bardzo krótkim czasie może spowodować zgon.
Choroba nowotworowa jest jednym z najważniejszych czynników ryzyka ŻChZZ. Z analiz wynika, że 20 proc. pacjentów z ŻChZZ ma rozwijający się nowotwór złośliwy. Z rakiem związane są bowiem trzy czynniki niezbędne do wystąpienia zakrzepicy, tj. zmiany w krzepliwości krwi, uszkodzenie ściany naczynia i zastój krwi w naczyniach żylnych.
- Ponad 17 milionów kobiet na całym świecie cierpi na raka, zaś żylna choroba zakrzepowo-zatorowa stała się drugą główną przyczyną śmierci pacjentek z tej grupy – ocenia prof. Dominique Farge-Bancel z Hopital Saint-Louis w Paryżu.
Specjalistka jest współautorką zaleceń na temat profilaktyki zakrzepicy u pacjentów z chorobą nowotworową.
Z badan epidemiologicznych wynika, że w ostatnich latach rośnie liczba przypadków zakrzepicy u chorych onkologicznych. Tłumaczy się to m.in. wprowadzaniem do chemioterapii nowych leków, które nasilają ryzyko powstawania zakrzepicy żylnej.
Problem ŻChZZ dotyczy również polskich pacjentek z chorobą nowotworową.
- Wprawdzie nie mamy danych liczbowych, które pokazywałyby skalę tego zjawiska, ale nie ma powodów, by sądzić, że w naszym kraju jest to mniejszy problem. Zwłaszcza, że świadomość na ten temat wśród lekarzy wciąż jest niewystarczająca, a to oznacza, że wielu chorych na nowotwór zagrożonych zakrzepicą nie otrzymuje odpowiedniej profilaktyki – powiedział PAP prof. Tomasz Paszkowski, kierownik III Katedry i Kliniki Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Specjalista ocenił, że ryzyko ŻChZZ u pacjentek onkologicznych zasługuje na szczególne zainteresowanie ginekologów, ponieważ to właśnie nowotwory narządów płciowych, takie jak rak szyjki macicy, jajnika czy endometrium, stanowią czołówkę wszystkich nowotworów złośliwych, z powodu których umierają kobiety.
- Zdarza się, że u pacjentki, która opuściła szpital po operacji onkologicznej na przykład z powodu raka trzonu macicy, dochodzi do rozwoju groźnej dla życia zatorowości płucnej. A można tego uniknąć, gdyby zastosowano odpowiednią profilaktykę – zaznaczył prof. Paszkowski.
Specjalista wyjaśnił, że nie ma jednego uniwersalnego leku dla każdej pacjentki.
- Lekarz musi wedle swej najlepszej wiedzy uszyć dla niej na miarę strategię przeciwzakrzepową – podkreślił.
Zaznaczył, że wśród leków przeciwzakrzepowych stosowanych profilaktycznie u pacjentek onkologicznych, potwierdzoną skuteczność mają heparyny niskocząsteczkowe, a także lek zawierający substancję o nazwie fondaparynuks.
W lutym 2015 br. podczas VI Międzynarodowego Sympozjum pod hasłem Problemy Zdrowotne Kobiet w Zakrzepicy i Hemostazie międzynarodowa grupa ekspertów ogłosiła rozpoczęcie programu edukacyjnego na temat problemu zakrzepicy u kobiet chorych na nowotwory.
Program o nazwie „Kobiety-Zakrzepica-Rak” będzie wprowadzony w ponad 40 krajach świata i skierowany do różnych specjalistów w dziedzinie medycyny, w tym do ginekologów, hematologów i chirurgów. Na razie nie wiadomo, czy obejmie również Polskę.
- Celem tego programu jest podniesienie poziomu wiedzy lekarzy na temat nowoczesnych metod profilaktyki przeciwzakrzepowej w oparciu o szeroko zakrojone inicjatywy edukacyjne i naukowe. Jestem przekonany, że włączenie Polski do tego projektu przyniosłoby pacjentkom wymierną korzyść – podkreślił prof. Paszkowski.
(PAP), jjj/ mki/