Zakupy na "ramblach" w Barcelonie

Zakupy na "ramblach" w Barcelonie

Zakupy na "ramblach" w Barcelonie
Źródło zdjęć: © sxc.hu
07.08.2009 13:41, aktualizacja: 22.06.2010 21:42

Kiedy wysyłam sms „Jestem w Barcelonie”, dostaję odpowiedź „Zakupy na ramblach?”

Kiedy wysyłam sms „Jestem w Barcelonie”, dostaję odpowiedź „Zakupy na ramblach?”

Zastanawiam się, czy to w ogóle dobry pomysł. Przecież to trochę tak, jakby wybrać Krupówki… czy Grodzką/Floriańską na zakupy. A może nie do końca? Bo tak naprawdę „ramble” trochę mnie przekonują…

Jedna ulica z wielu

To nawet nie Rambla a Ramble – bo w końcu La Rambla czy Les Rambles to szereg małych ulic składających się w ciąg; zaczyna się na Plaça de Catalunya a przechodzi przez : Rambla de Canaletes, Rambla dels Estudis, Rambla de Sant Josep, Rambla dels Caputxins oraz Rambla de Santa Monica. Każdy odcinek jest inny – jeden słynął ze złodziei, inny z pań o swobodnych obyczajach.

W niektórych częściach nadal można kupić kwiaty (nawet ohydne pluszowe słoneczniki…) w wypełnionych nimi budkach – warto tam zatrzymać się na chwilę, bo wybór jest inny niż w Polsce. Ja szczególnie lubię tę część z kwiatami oraz następujący po niej (lub przed nią, w zależności od kierunku spaceru) odcinek gdzie można kupić … ptaki. Podejrzewam, że to bardziej tradycja niż biznes – klatki z kanarkami, papużkami i kosami a nawet kurami… Niezwykły hałas treli, niespotykany w mieście ruch: w klatkach ruszają się małe stworki – podfruwając, strosząc się, prezentując czy chowając. Uwaga – to tu najłatwiej będzie nas – zapatrzonych w ptaszki – „oskubać”…

Gdzie jest groszek?

Podobnie może być, jeśli – zgodnie z wielowiekową tradycją – damy się wciągnąć w którąś z gier hazardowych, uprawianych na ramblach, lub damy się uwieść grze w trzy karty, trzy kubeczki, trzy łupinki orzecha…. Lub po prostu „gdzie jest groszek”. Jeśli nadal dają się na to nabrać nowojorczycy, to czemu nie mieszkańcy Barcelony? W wypadku straty należy udać się natychmiast – w zależności od wyznawanych wartości – do kościoła Eglésia de Betlem lub na krótką pielgrzymkę do mozaiki Miro. Pomogą zapomnieć.

Artystycznie

Ciekawe jednak, co pomogło zapomnieć o bożym świecie, nieruchomo stojącym na całym deptaku mimom? Ich obecność jest mniej nachalna niż w innych miastach, bardziej usprawiedliwiona przez dekoracyjne kamienice i artdecowskie elementy. Wydaje się, że – razem z rysownikami, który maja na ramblach swój odcinek – owi aktorzy składają hołd tym, którzy miasto sobie upodobali: Miro, Tapiesowi, Picasso czy Gaudiemu. Przy okazji – to niesłychanie filmowe miejsce: ilość rozmaitych akcji rozpoczynających się w jednym momencie, pomiędzy mieszkańcami Barcelony, rezydentami Ramblas (a mało kto wie, że zamieszkuje je spora hinduska społeczność) turystami i kupcami, którzy np. przyjechali na Mercat la Bocqueria - jeden z najwspanialszych targów świata – zapiera dech w piersiach. Koniecznie trzeba go odzyskać, spokojnie pijąc kawę lub sangrię w którymś z okolicznych barów…

Nieskończona…

Mnie – nadal nie przekonanej, że nie mam do czynienia z turystyczną atrakcją, wypada tylko odwołać się do autorytetu. Federico Garcia Lorca uwielbiał ramble – mawiał, że to jedyna ulica na świecie, co do której ma takie życzenie, aby się nie kończyła. Spacer można tu na szczęście zakończyć albo centrum, albo morzem. Co kto lubi…

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…