Zapytano Maję Ostaszewską, co sądzi o feminiźmie. Takiej odpowiedzi nie spodziewano się
Dziennikarka zadała Mai Ostaszewskiej pytanie, czy może nazwać siebie współczesną feministką. Odpowiedź aktorki łamie pewne stereotypowe myślenie i wytrąca broń z rąk osób, które feminizm traktują jako wymysł nadmiernie wyzwolonych kobiet.
Redakcja przeambitni.pl postanowiła zapytać jedną z najbardziej znanych obecnie aktorek, Maję Ostaszewską o to, czy może nazwać siebie współczesną feministką. Zapewne nie spodziewano się takiej odpowiedzi, bo oberwało się wszystkim, którzy sądzą inaczej.
- Ja się czuję feministką. Myślę, że każdy inteligentny człowiek, jeśli mówi, że nie jest feministą, to się kompromituje. Bo feminizm jest przecież za równouprawnieniem. Feminizm i prawa kobiet to przecież prawa człowieka. – wytłumaczyła Ostaszewska.
Aktorka nie uważa także, by mężczyźni mieli kobietom czegoś zazdrościć. Według niej, mamy dziś tak wiele wspólnych cech i dodatkowo tak ogromną siłę, że nie jesteśmy dla siebie konkurencją. Rozmywają się dziś granice pomiędzy tym, co wypada kobiecie i mężczyźnie, a i podział ról ze względu na płeć, także zmierza w dobrą stronę.
Przeciwnicy feministek, którzy starają się zdyskredytować ruch jako widzimisię tłumu rozhisteryzowanych kobiet z nieogolonymi pachami, powinni zrozumieć w końcu, o co tak naprawdę w nim chodzi. Wypowiedź Ostaszewskiej odnosząca się do sedna sprawy i walki o równouprawnienie kobiet, niech będzie dla nich źródłem cennej, choć skumulowanej wiedzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl