Samodbałość"Zaraz ci ten biust oko podbije". Co zrobić, gdy lekcje WF-u przypominają koszmar?

"Zaraz ci ten biust oko podbije". Co zrobić, gdy lekcje WF‑u przypominają koszmar?

Aktywność fizyczna to jeden z najważniejszych filarów zdrowia - to oczywiste. Edukacja ruchowa powinna być więc traktowana poważnie i priorytetowo. Wśród nauczycieli wychowania fizycznego zdarzają się prawdziwi pasjonaci, którzy miłość do sportu potrafią zaszczepić całym pokoleniom uczniów. Z drugiej strony, historie o body shamingu, tresurze nastolatków czy lekceważącym podejściu do zajęć wciąż są na porządku dziennym.

Czy zwolnienie z WF-u to dobry pomysł?
Czy zwolnienie z WF-u to dobry pomysł?
Źródło zdjęć: © Getty Images | jane sobel klonsky
Marta Kutkowska

13.09.2021 19:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Boom na treningi rozpoczęła w Polsce kilka lat temu Ewa Chodakowska. Okazało się, że wysiłek fizyczny zmienia nie tylko ciała, ale także życie kobiet. Na forach internetowych pełno jest historii pań, które dzięki sportowej pasji nauczyły się dbać o siebie także w innych dziedzinach życia: odeszły od męża przemocowca czy rzuciły niesatysfakcjonującą pracę.

Dzięki regularnym ćwiczeniom nabieramy pewności siebie i apetytu na życie. - Celem wychowania fizycznego jest wykształcenie nawyku aktywności fizycznej przez całe życie. Przygotowanie młodego człowieka do świadomej, cyklicznej i bezpiecznej aktywności po zakończeniu edukacji szkolnej. Jest grono nauczycieli, którzy są wspaniałymi, wspierającymi pedagogami, ale tak jak w każdej innej branży, zdarzają się czarne owce, które nie powinny pracować w zawodzie - mówi w rozmowie z WP Małgorzata Zalewska, nauczycielka WF-u i autorka bloga "Nauczyciel Wychowania Fizycznego".

"Uważaj, bo sobie oko wybijesz"

Dziewczyny, które wchodzą w burzliwy okres dojrzewania, są wyjątkowo wrażliwe na komentarze dotyczące wyglądu. W końcu przyglądają się swoim zmieniającym się ciałom non stop. Lekcje WF-u to wyjątkowo newralgiczny moment - trzeba przełamać wstyd i pokazać zaokrąglające się kształty koleżankom w szatni i nauczycielom wychowania fizycznego.

- Byłam bardzo drobnym dzieckiem, które późno weszło w okres dojrzewania. Nagle, w okresie wakacyjnym, pojawił się u mnie duży biust. Starałam się go za wszelką cenę ukryć pod workowatymi ubraniami, ale na WF musiałam zakładać koszulkę na ramiączkach. Już na pierwszych zajęciach wuefistka dostrzegła zmianę, którą skomentowała głośno przy całej sali: "no, w końcu wyglądasz jak kobieta, nie jak chłopiec". Wszyscy się ze mnie śmiali. Najgorsze było to, że miałam wrażenie, że ona później celowo kazała mi robić niektóre ćwiczenia, by się ze mnie naśmiewać. Podczas biegów potrafiła rzucić tekstem: "uważaj, bo sobie oko wybijesz". Przed szkołą trenowali także chłopcy, więc szybko dorobiono mi łatkę "cycatej". Nabawiłam się takich kompleksów, że po skończonej szkole długo unikałam sportu. W końcu, gdy byłam już dorosła, operacyjnie zmniejszyłam biust - mówi w rozmowie z WP pani Martyna. 

- Takie komentarze są niedopuszczalne w każdej dziedzinie życia. Nie zgadzam się na takie traktowanie uczniów i nie wyobrażam sobie, że miałabym z kimś takim pracować - mówi Małgorzata Zalewska.

"Jeść to lubisz, ale biegać już nie za bardzo"

Zmiany hormonalne często sprawiają, że nastoletnie dziewczyny przybierają na wadze. Łatwo wówczas nabawić się kompleksów lub, co gorsza, wpaść w zaburzenia odżywiania.

- Nauczycielka w liceum uważała nas wszystkie za leni. Twierdziła, że musi się za nas wziąć. Najbardziej przerąbane miały okrąglejsze dziewczyny. Ona była zdania, że zaokrąglona figura to skutek obżarstwa i lenistwa. W ogóle nie brała pod uwagę, że ktoś ma jakieś problemy zdrowotne albo po prostu lubi siebie w takiej wersji. Miała więc misję: "motywować leni". Zaczynała zawsze zajęcia od tekstów "jeść to lubisz, ale biegać to już nie za bardzo", "coś ci się przytyło". Moja koleżanka była u niej na cenzurowanym, bo miała szerokie biodra i dość masywne uda. Potrafiła podchodzić do niej specjalnie i liczyć jej przysiady, mówiła "pot to łzy tłuszczu". Ona wychodziła z WF-u wściekła, zdarzało jej się, że płakała. Wiem, że potem nieraz zwracała obiad w toalecie. Ostatecznie ubłagala rodziców, by załatwili jej zwolnienie z WF-u - mówi w rozmowie z WP pani Kamila. 

- Każde ciało jest inne i nie ma czegoś takiego jak "idealna figura". Jednak załatwienie dziecku zwolnienia z WF-u to dla niego wielka krzywda. Jeśli dziecko przyjdzie do nas z taką prośbą, powinniśmy dowiedzieć się, dlaczego nie chce ćwiczyć. Problemy należy zgłaszać, rozmawiać o nich i starać się je wspólnie rozwiązywać. Na pewno należy reagować. Nie wolno takich patologii zamiatać pod dywan - apeluje ekspertka.

"Dawała spokój, gdy wymiotowałam z wysiłku"

Wśród nauczycieli WF-u zdarzają się też zwolennicy tzw. "starej szkoły". Cechuje ich zamiłowanie do musztry z wojska rodem. Tutaj najważniejszy jest wynik na zawodach, a wiadomo, że cel uświęca środki. 

- W podstawówce byłam słaba z WF-u, ale nikomu to nie przeszkadzało. Potem, między podstawówką a gimnazjum, niespodziewanie schudłam i urosłam. Wuefistka od razu to zauważyła. To była starsza pani, po 50-tce. Słynęła z tego, że miała duże osiągnięcia na zawodach sportowych. Spodobała jej się moja sylwetka. Uznała, że będę świetna w skoku wzwyż. Mnie to kompletnie nie interesowało, ale ona zmusiła mnie do dodatkowych treningów pod groźbą braku zaliczenia z WF-u. Musiałam dwa razy w tygodniu dodatkowo ćwiczyć. Te treningi były niesamowicie wyczerpujące. Nieraz płakałam lub wymiotowałam po wyjściu z zajęć. Innym dziewczynom zdarzało się mdleć - wspomina pani Katarzyna.

- W kantorku nauczycielka trzymała stare, przepocone dresy. Gdy robiło się zimno za oknem, ona często wyganiała nas na dwór i wtedy musiałyśmy ubierać te obleśne stroje. Zastraszanie, upokarzanie - to były jej metody. Dyrekcja szkoły to tolerowała, bo dzięki niej mogła się pochwalić medalami na zawodach. Nauczycielka nie miała też litości, jeśli któraś z nas przytyła. Mówiła, że mamy słabe wyniki, bo jesteśmy za grube. Pilnowała naszej wagi. Ja byłam szczupła, ale moja koleżanka otarła się o anoreksję, musiał interweniować specjalista. Prosiłam i nauczycieli, i dyrekcję, by zwolniono mnie z dodatkowych zajęć. W końcu udało mi się wynegocjować "umowę". Nie musiałam ćwiczyć, ale za to w wolnym czasie dawałam innej dziewczynie korepetycje z polskiego, żeby ona mogła więcej trenować - dodaje pani Katarzyna.

- Takie patologie nie powinny nigdzie mieć miejsca, ani na WF-ie, ani na żadnych innych zajęciach. W tym przypadku konieczna jest ingerencja rodziców. Musimy wspierać dobre praktyki i tępić te złe. Dzięki temu nasze dziecko w przyszłości będzie odporne np. na mobbing - przekonuje nauczycielka.

"Macie piłkę i grajcie"

Przeciwieństwem nauczycieli z obsesją dyscypliny są ci całkowicie pozbawieni ambicji. Dla wielu osób WF to nieustanne granie w siatkówkę lub piłkę ręczną. 

- Nauczyciel nawet nie próbował się wysilać. Zostało mu kilka lat do emerytury. Przychodził na zajęcia i mówił, że dzisiaj gramy w piłkę ręczną. I tak było w zasadzie za każdym razem - mówi pani Dominika.

We wrześniu 2009 r. wprowadzono rozporządzenie o dopuszczalnych formach realizacji obowiązkowych godzin wychowania fizycznego w szkole. Zakłada ono, że część lekcji wuefu może być realizowana w formie zajęć: sportowych (dla tych, którzy interesują się jakąś dyscypliną sportu), rekreacyjno-zdrowotnych (tu do wyboru uczniowie powinni dostać np. aerobik, basen czy tenis stołowy), tanecznych oraz turystycznych (np. wycieczki piesze czy rowerowe – by je zorganizować, można połączyć w blok kilka godzin). 

- Od kiedy wprowadziliśmy zajęcia z WF-u w formie do wyboru, o 70 proc. spadła liczba zwolnień z WF-u. W moim liceum uczniowie mogą ćwiczyć jogę, wzmacniają się na siłowni, jeżdżą na rolkach lub chodzą z kijami nordic walking. Sport musi dawać przyjemność, tylko wtedy będzie motywacja do jego uprawiania. Nie ma przecież wątpliwości, że właśnie aktywność fizyczna jest kluczowym elementem zdrowego stylu życia. Musimy wszyscy jako społeczeństwo zewrzeć szyki, by nauczyć dzieci dobrych nawyków. Obecnie mamy coraz większy problem z otyłością wśród dzieci, a po zdalnej edukacji dzieci potrzebują dużo więcej ruchu oraz integracji w zespołach klasowych. Zamiast załatwiać dziecku zwolnienie lekarskie, porozmawiajmy z nim i zastanówmy się, czy podczas zajęć nie dzieje się nic niepokojącego. Jeśli tak - działajmy - podsumowuje Małgorzata Zalewska.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (361)