"Zatrudnię samotną z dzieckiem". Nowy trend na rynku pracy
Zatrudnianie kobiet to zło – a zwłaszcza matek – bo dzieci chore, bo kolejna ciąża, bo bardziej głową w domu niż w pracy. Tyle tylko, że to stereotypy, które ciągle powtarzane, przyjmowane są za pewnik. Tymczasem rzeczywistość na rynku pracy, dla samotnych i młodych matek, może przedstawiać się zupełnie inaczej.
24.01.2017 | aktual.: 24.01.2017 17:58
W Polsce co czwarta rodzina składa się z samotnego rodzica i dziecka. W 90 proc. przypadków samotnym rodzicem, który na co dzień zajmuje się dzieckiem, jest matka. Fora internetowe pękają w szwach od pytań, jak sobie radzą samotne matki, jak dzielą opiekę nad dzieckiem z pracą, czy ktokolwiek chce je jeszcze zatrudniać. Mają świadomość, że jak dziecko chore, to tylko ona pójdzie na zwolnienie. Nie mówiąc już o nagłych przypadkach, występach w szkole czy przedszkolu.
Samotne matki to problem dla pracodawcy?
Tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale pozory mylą. Edyta od 10 lat prowadzi firmę ubezpieczeniową, w której większości zatrudnia samotne matki. – Naprawdę wielu ludzi przewinęło się przez to biuro, a każda kolejna rekrutacja nadal wywołuje we mnie dreszcze. Znalezienie dobrego pracownika to nie lada osiągnięcie. Praca jest, tylko pytanie komu chce się pracować – mówi Edyta.
Na początku wierzyła w siłę i kreatywność młodości. W końcu młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy chcą się wykazać, awansować, osiągać jak najwięcej. Poza tym nie mają zbyt wielu zobowiązań, najczęściej to wolne ptaki, które poza pracą, innych obowiązków nie miewają. A bynajmniej rzadko. – Nie zatrudniam już nikogo, kto urodził się po ’88 roku. Zdaję sobie sprawę, że pewnie są chwalebne wyjątki, ale ja na takie nie trafiłam. Za to spotkałam ludzi roszczeniowych, którzy chcieliby nie wiadomo jakie pieniądze za minimalny wysiłek. A ta branża – ubezpieczeniowa, jest specyficzna. Tu trzeba sobie klienta wywalczyć, pochodzić, postarać się bardziej niż siedząc 8 godzin za biurkiem na pełnym etacie i przerzucając dokumenty. Dlatego ja zatrudniam najchętniej samotne matki, albo matki w ogóle.
Walczą o pracę jak lwice
Praca w biurze ubezpieczeniowym to przede wszystkim nienormowany czas pracy, to spotkania z klientami, które każdy ustala indywidualnie. – Tu liczy się przede wszystkim samoorganizacja i samodyscyplina – to podstawa. A kto lepiej potrafi organizować czas niż matka, która umie dobę rozciągnąć do granic możliwości. Zaczęło się od tego, że najpierw zatrudniłam znajomą w trudnej sytuacji. Sama z dwójką dzieci, nie mogła iść do pracy na osiem godzin chociażby do sklepu, bo jak wytłumaczy pracodawcy, że dzieci musi odebrać, że któreś zawieźć na szczepienie. Pomyślałam: co mi szkodzi. Skończyła u mnie kurs, zdała egzamin i… okazała się moim najlepszym pracownikiem. Dlaczego? Bo jej zależało. Ja jej nie rozliczałam z godzin, w których pracuje, miała po prostu dowieźć wynik do końca miesiąca, a kiedy i jak pracowała – to była sprawa drugorzędna. Nawet jak ktoś „życzliwy” z mojego biura na nią doniósł, że widział ją pod przedszkolem w godzinach pracy, to pytałam, czy zrobił taki wynik jak ona, że dyskutuje. To ucinało wszelkie spekulacje, także te, że jest uprzywilejowana.
Matka przetrzyma wszystko
O tym, że kobiety posiadające dzieci świetnie sprawdzają się właśnie w zawodach, gdzie można pracować zdalnie, samemu regulować czas pracy, przekonała się Renata, właścicielka biura nieruchomości z Poznania. – Wiadomo, że w tej branży nie wystarczy siedzieć za biurkiem, trzeba się umówić z klientem, wyjść trochę do ludzi. Moi najlepsi pracownicy to zawsze były kobiety, które miały już dzieci. Sama po sobie wiem, jak między jedno spotkanie, a drugie, potrafię wcisnąć odebranie dzieci ze szkoły, czy przewiezienie ich do babci. To nieprawda, że kobiety realizujące się zawodowo są szczęśliwe. To wieczna frustracja i walka z czasem, który dzielimy między pracę a dzieci. Chcemy być świetnymi pracownikami, ale też dobrymi matkami. To trudne do pogodzenia… Przyszła do mnie dziewczyna z korporacji. Nie wytrzymała napięcia. Osiem godzin pracy, powrót do domu, maile od szefa, kierownika, telefony. Z ośmiu, wychodziło dwanaście godzin pracy. Zrezygnowała w końcu, bo z dziećmi niemal w ogóle nie spędzała czasu. Zatrudniłam ją i okazało się, że to była moja najlepsza decyzja. Dziewczyna potrafi się zorganizować, jest wdzięczna, że jej nie kontroluję, zresztą sama czasami mówi, że jedzie do szkoły na występy dzieci. A ja mam do niej zaufanie, klienci są nią zachwyceni, a ona jest bardzo dobrym sprzedawcą.
Samotna mama to przede wszystkim efektywny pracownik. W krótkim czasie potrafi zrobić i załatwić wiele rzeczy, bo zależy jej na cennych minutach, które może dać swojemu dziecku. Renata i Edyta podkreślają, że również jest to bardzo lojalny pracownik. – Jeśli okażesz zrozumienie dla jej sytuacji, jeśli podjedziesz do niej, jak do kobiety, a nie tylko jak do pracownika, to masz w zasobach swojej firmy prawdziwy skarb – mów Edyta, która teraz, gdy musi przeprowadzać rekrutację, najpierw oddzwania do kobiet bliżej 40-tki, które na pewno mają dzieci. - One chcą się uczyć, chcą zmienić swoje dotychczasowe życie, pokazać na ile je stać, a często stać je na więcej niż myślą inni wokół. To niesamowite patrzeć, jak one same się zmieniają, jak z takich przestraszonych myszek stają się pewnymi siebie kobietami. Obecnie na 15 pracowników, 10 to kobiety, z czego osiem to samotne matki. Filię mojego biura oddałam też w zarządzanie samotnej matce i jestem jej w 100 proc. pewna – mówi Edyta.
Matka to lepszy współpracownik
Jarek Guc autor bloga „Antyzarządzanie”, zajmujący się w między innymi filozofią i psychologią biznesu, a także zarządzaniem ludźmi i ich motywowaniem potwierdza, że jeśli zatrudniać to kobiety, które są matkami: „Z moich wieloletnich doświadczeń wynika, że nikt nie jest tak zorganizowany i zaangażowany w pracę jak młode mamy. Po prostu nie mają innego wyjścia! Macierzyństwo uczy kobiety tego, czego mężczyźni muszą się uczyć na kursach samoorganizacji i zarządzania czasem. Nie ma potrzeby szkoleń z produktywności, motywacji czy koncentracji” – pisze na swoim blogu dodając: „Mają (młode matki – przypis red.) określony czas w ciągu dnia, przeznaczony na pracę i koncentrują się w nim maksymalnie na swoich obowiązkach, efektywnie wykorzystując swoje pracownicze 6 czy 7 godzin, bo wiedzą że mają ich tylko tyle i już (…) Młode mamy, czy mamy w ogóle, to przykład pogłębionego poziomu naturalnie kobiecych cech, procentujących w sytuacjach zawodowych które, na bazie wieloletniej praktyki, ogromnie cenię sobie jako rekruter, przełożony, menedżer czy współpracownik. Skrupulatność, koncentracja, pracowitość, ludzkie oblicze biznesu, inteligencja emocjonalna, konsekwencja, terminowość, zespołowe wspieranie się w pracy, dzielenie się wiedzą, porządek i dokumentowanie, odpowiedzialność, dbałość o sprzęt i budżety… lista bez końca. Przykro mi panowie – widzę tego więcej u kobiet niż u nas!”.
Pora obedrzeć ze stereotypów mit matki pracującej, której wiecznie nie ma w pracy, bo dzieci chore, bo z przedszkola trzeba nagle odebrać, bo niania właśnie zrezygnowała z pracy. Okazuje się, że docenienie i zrozumienie sytuacji matek w roli pracowników może przynieść wiele korzyści. Być może ta tendencja zagości na stałe nie tylko w zawodach o nienormowanym czasie pracy, ale też w korporacjach. – Jak mam chore dzieci, dostaję możliwość pracy zdalnej – mówi 35-letnia Iwona, pracownik dużej korporacji. – Jestem pod telefonem, pod mailem, mogę z domu bez problemu wykonywać swoje obowiązki. Bardzo to sobie cenię, zwłaszcza gdy widzę koleżanki, które chore dzieci wiozą do przedszkola, bo praca, bo nie mają wyjścia… Kto w tym dniu jest lepszym pracownikiem – ona martwiąc się o swoje dziecko, czy ja, która mogę przytulić, podać lek i też pracuję?