Zawód gorszycielka, czyli opowieść o Irenie Krzywickiej
Była jedną z najbarwniejszych postaci międzywojennej Warszawy, której niezmiennie towarzyszyła aura skandalu. Przyjaciółka artystów, pisarka i publicystka, ale przede wszystkim żarliwa bojowniczka o prawa kobiet oraz propagatorka świadomego macierzyństwa i edukacji seksualnej. 12 lipca mijają 22 lata od śmierci Ireny Krzywickiej.
12.07.2016 | aktual.: 12.07.2016 17:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Urodziła się 28 maja 1899 r. w Jenisejsku – rosyjskim miasteczku położonym nad brzegami rzeki Jenisej, gdzie carski sąd zesłał jej rodziców, spolonizowanych Żydów i działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej, lekarza Stanisława Goldberga i dentystkę Felicję z domu Barbanel.
Wrócili do Polski, gdy Irena miała sześć lat. Niebawem zmarł jej ojciec, który w Rosji zaraził się gruźlicą. Ciężar wychowania dziewczynki spadł na matkę, kobietę postępową, już w młodości zbuntowaną i zaczytującą się zakazaną literaturą – od dzieł Adama Mickiewicza po prace Karola Marksa. Felicja odrzucała aprobowane przez rodziców propozycje małżeństw i w tajemnicy przed bliskimi ukończyła kurs dentystyczny.
Po śmierci męża związała się z Jelutielem Portnojem, przywódcą Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego. Porzuciła praktykę stomatologiczną i została nauczycielką języka polskiego. Wpajała uczennicom, że najważniejsza jest wiara w siebie i dążenie do realizacji marzeń.
Irena Krzywicka wspominała po latach, że także ją matka wychowywała w sposób odstający od reguł ówczesnej pedagogiki. „Nigdy nie dostałam klapsa, nigdy nie byłam ukarana. Pamiętam natomiast długie wieczorne rozmowy przed zaśnięciem, w czasie których matka odpowiadała na wszystkie moje pytania. (...) Nie uczona przez nikogo, sama, zręcznie i taktownie uświadamiała mnie w sprawach seksualnych, omawiałyśmy razem książki, które przeczytałam” – pisała w głośnej autobiografii „Wyznania gorszycielki”.
Maturę zdała w stołecznym gimnazjum prowadzonym przez Anielę Werecką, a później rozpoczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Już wtedy dał o sobie znać krnąbrny charakter Ireny, która z powodu konfliktu z promotorem nie obroniła pracy doktorskiej (odpowiednik dzisiejszej pracy magisterskiej).
Spotkanie z Boyem
Na studiach poznała Jerzego Krzywickiego, młodego adwokata i syna wybitnego socjologa Ludwika Krzywickiego, guru polskiej inteligencji w latach 20. W 1923 r. pobrali się, choć związek był dość nietypowy – Irena nie ukrywała, że łączyła ich bardziej przyjaźń niż miłość.
Związek Krzywickich miał bardzo otwarty charakter, skoro niedługo po ślubie Irena wyjechała na Korsykę w towarzystwie kochanka, Waltera Hasenclevera, niemieckiego poety i dramaturga. Oczywiście za przyzwoleniem męża.
W 1927 r. urodziła syna Piotra i w tym samym roku – jak mawiali złośliwi – wjechała do historii „pod Boyem”. Ta gra słów odnosiła się do romansu Ireny z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, znakomitym satyrykiem i współtwórcą legendarnego kabaretu „Zielony balonik”, wybitnym tłumaczem literatury francuskiej, cenionym krytykiem teatralnym i niezależnym publicystą wzbudzającym swoimi poglądami zajadłą krytykę.
Po raz pierwszy spotkali się właśnie w 1927 r., gdy Krzywickiej, młodej współpracowniczce „Wiadomości Literackich”, polecono przeprowadzić wywiad z Żeleńskim. „Był już dla mnie wówczas postacią niemal mityczną” – wspominała po latach.
Po kilku miesiącach między Ireną a znanym literatem nawiązała się mocna więź, która przetrwała ponad dekadę. Dzięki Boyowi Krzywicka zbliżyła się do prestiżowego grona skamandrytów, grupy poetyckiej spotykającej się zazwyczaj w cukierni Ziemiańskiej. Przyjaźniła się z Antonim Słonimskim, Anną i Jarosławem Iwaszkiewiczami czy Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. Domy Krzywickich – w Warszawie i Podkowie Leśnej – stały się ważnymi ośrodkami ówczesnego życia towarzyskiego.
Irena wreszcie mogła zacząć się realizować literacko. W 1930 r. ukazała się jej debiutancka powieść „Pierwsza krew”. Nikt wcześniej tak odważnie nie poruszył tematu dojrzewania i odrywania własnej seksualności przez młodych ludzi. Nawiązujący do miesiączki tytuł budził powszechne zgorszenie.
„Tfu, ona ma krew na rękach” – oburzał się pisarz Paweł Hertz.
Skandale wywoływały także inne teksty Krzywickiej, np. „Małżeństwo Wobicy” – zabawne opowiadanie o pogmatwanym życiu erotycznym pary… kotów, felieton „Sekret kobiety”, odsłaniający stosunek pań do ich comiesięcznej niedyspozycji czy „Zmierzch cywilizacji męskiej”, wieszczący początki nowego modelu kultury opartej na wartościach „kobiecych”.
Twórczość Krzywickiej cieszyła się ogromnym powodzeniem, zwłaszcza wśród młodych dziewcząt, które często podkradały z publicznych czytelni „Wiadomości Literackie” zawierające publikacje ich ulubionej autorki.
Małżeństwo koleżeńskie
Krzywicka tłumaczyła na polski utwory H.G. Wellsa, Maxa Frischa czy Friedricha Dürrenmatta, popularyzowała też twórczość Marcela Prousta. Jednak to jej publicystyka wzbudzała najwięcej emocji.
Świadomie poruszała tematy tabu, związane m.in. z aborcją (domagała się jej legalizacji) czy homoseksualizmem. Promowała model tzw. małżeństwa koleżeńskiego, które miało składać się z dwóch etapów. Pierwszy byłby okresem próbnym, który poprzedzałby zawarcie związku ze wszystkimi jego prawnymi konsekwencjami. Małżeństwo w pierwszym, rocznym etapie, byłoby łatwo rozwiązywalne. To rozwiązanie miało dać młodym ludziom możliwość lepszego poznania się przed podjęciem decyzji o posiadaniu dzieci i wspólnym spędzeniu reszty życia.
Krzywicka uważała, że niemoralne jest posiadanie potomstwa, któremu nie można zapewnić warunków sprzyjających optymalnemu rozwojowi. Jej zdaniem zbyt duża liczba dzieci, nawet w zamożnych rodzinach, uniemożliwia rozwój kobiety, ograniczając ją wyłącznie do roli matki.
Ubolewała, że kobiety czerpią mniejszą satysfakcję z życia seksualnego niż mężczyźni („Kobieta rozgrzewa się wolniej, jej ośrodki wrażliwości nie są tak zlokalizowane, jej zakończenia nerwowe potrzebują bardziej różnorodnych pieszczot, i to nie tylko fizycznych, ale i psychicznych” – pisała) i często udają orgazm („bo wstydzą się przyznać, że jeszcze nie doszły do punktu, w którym może im to sprawiać prawdziwą rozkosz”).
Dużą popularność przyniosły Krzywickiej reportaże z głośnego procesu Rity Gorgonowej, pięknej guwernantki i kochanki pracodawcy – znanego, lwowskiego adwokata, posądzonej o zabójstwo jego córki. Publicystka konsekwentnie trzymała stronę oskarżonej. „Gromada tryumfujących mężczyzn, otaczających koliskiem złamaną kobietę, jest widokiem niezmiernie przykrym” – relacjonowała w „Wiadomościach Literackich”.
Wojenna trauma
Aktywność Krzywickiej nie ograniczała się tylko do pisania. Wspólnie z Boyem-Żeleńskim (z wykształcenia lekarzem) otworzyła w Warszawie klinikę, w której udzielano bezpłatnych porad dotyczących świadomego macierzyństwa. W założonym przez nią dodatku do „Wiadomości Literackich” zatytułowanym „Życie Świadome”, propagowano edukację seksualną. Teksty publikowały tam m.in. Zofia Nałkowska i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
W 1937 r. Krzywicka urodziła drugiego syna, Andrzeja. Miała mnóstwo planów zawodowych, ale dwa lata później wybuchła II wojna światowa i jej świat runął. Z powodu żydowskiego pochodzenia musiała ukrywać się pod fałszywym nazwiskiem Piotrowska. Po kolei odchodzili bliscy mężczyźni – Jerzy Krzywicki został prawdopodobnie zamordowany w Katyniu przez Sowietów, Boya-Żeleńskiego rozstrzelali we Lwowie Niemcy, a w 1943 r. umarł 15-letni syn Piotr.
Po 1945 r. Krzywicka trafiła na margines życia publicznego. Początkowo pracowała jako attaché kulturalny w ambasadzie polskiej w Paryżu, później pisała recenzje teatralne dla „Rzeczypospolitej”. Po 1956 r. znów wróciła do działalności publicystycznej, zajmując się prawami kobiet, świadomym macierzyństwem czy antykoncepcją. Jednak nie wywoływała już takich emocji jak przed wojną.
W 1963 r. jej syn Andrzej otrzymał stypendium Forda w Szwajcarii i postanowił, że nie wróci już do Polski. Krzywicka została z nim za granicą. Mieszkała pod Paryżem. W 1992 r. opublikowała ostatnią i najbardziej popularną książkę-autobiografię „Wyznania gorszycielki”.
Zmarła 12 lipca 1994 r. Irenę Krzywicką pochowano w grobowcu rodzinnym na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie.