Gwiazdy"Zawsze stanę murem za moim dzieckiem". Dorota Kiełpińska jest mamą Gusia

"Zawsze stanę murem za moim dzieckiem". Dorota Kiełpińska jest mamą Gusia

"Moje dziecko zostało zhejtowane przez głowę mojego państwa" – napisała w sieci matka 15-letniego dziecka, które trzy lata temu przyznało się jej, że pomimo iż urodziło się jako dziewczynka, to jednak czuje się chłopcem. Post momentalnie stał się wiralem, a do Doroty, z podziękowaniami, zaczęły pisać inne dzieci.

Dorota wychowuje transseksualnego syna (zdjęcie ilustracyjne)
Dorota wychowuje transseksualnego syna (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach

12.06.2020 15:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jak żyje się w Polsce matce dziecka LGBT?

Dorota Kiełpińska: Coraz ciężej, bo jest mi przykro, gdy słyszę, jak najważniejsze osoby w kraju straszą Polaków moim dzieckiem, albo nazywają je zarazą - jak to zrobił abp Jędraszewski. W takich momentach serce matki krwawi, bo przecież ja wiem, że ono nic złego nikomu nie zrobiło. Przykro mi też jako Polce. Odkąd pamiętam jestem patriotką, przez 30 lat chodziłam do Kościoła i zawsze rodzina była dla mnie najważniejsza. Teraz próbuje się wmówić, że jesteśmy czymś dziwnym, niebezpiecznym i szkodliwym.

Jak pani postrzega swoją rodzinę?

Myślę, że jesteśmy zwykłymi ludźmi, nie wyróżniamy się. Jest nas piątka i pies. Mieszkamy na wsi pod Stargardem. Ja mam 41 lat i średnie wykształcenie. Od kilku miesięcy zajmuję się głównie prowadzeniem domu, a mój mąż pracuje na kontraktach.

W jakim wieku są dzieci?

Córka ma 19 lat, synek 5 lat, a moje trzecie dziecko skończyło 15 lat.

Mówi pani o nim "dziecko”. Dlaczego?

Bo urodziła się dziewczynką, a po 12 latach odkryła, że bardziej czuje się chłopcem.

Jak pani na to zareagowała?

To nie była, i nie jest, dla mnie prosta sytuacja. Wystarczy, że popatrzę na stare zdjęcia i widzę na nich dziewczynkę, a jednocześnie wiem, że moje dziecko nie czuje się nią. Mimo tego akceptuję to, bo szanuję jego uczucia i kocham bez względu na wszystko.

W jaki sposób zwraca się pani do dziecka?

Nadal mieszają mi się zaimki, bo jednak przez wiele lat byłam przyzwyczajona do mówienia: "Haniu". Teraz najczęściej używam ksywki "Gusiu", bo tak czasem pieszczotliwie zwracałam się do niego w dzieciństwie.

Jakie podejście ma reszta rodziny?

Pozostałe dzieci oraz mój mąż zaakceptowali wszystko i w żaden sposób nie wpłynęło to na nasze relacje. Babcia też nie zmieniła nastawienia i nadal tak samo mocno kocha wszystkie swoje wnuki. Nie wiem, jak zareagowałby mój były mąż, czyli ojciec dwójki starszych dzieci. Nie mamy z nim kontaktu, a to jest zatwardziały homofob, więc prawdopodobnie dowie się dopiero w sądzie, gdy Gusiu będzie chciał prawnie zmienić płeć.

Żyjecie państwo na wsi, jak lokalna społeczność traktuje pani dziecko?

Niektóre starsze sąsiadki patrzą się krzywo i dopytują: "a dlaczego ona tak wygoliła sobie włosy?", "a dlaczego ubrała się jak chłopak". Wtedy krótko odpowiadam, że ma do tego pełne prawo.

Mówi im pani wprost, że dziecko czuje się chłopcem?

Może nie wykrzykuję tego na wszystkie strony, ale nie mam żadnego problemu, żeby wyjawić prawdę. Powiedziałam już wielu znajomym, jak wygląda sytuacja i od razu dodałam, że akceptuję to i będę pomagać iść w tym kierunku, bo dla mnie najważniejsze jest, aby moje dziecko było szczęśliwe. Nigdy nie odwrócę się od niego ani nie będę próbować zmienić na siłę.

Tak było zawsze?

Muszę przyznać, że zanim się dowiedziałam, to popełniłam kilka błędów. Pamiętam, jak zmusiłam go do założenia sukienki na wesele. Myślałam, że niechęć wynika po prostu z młodzieńczego buntu, przecież często dzieciaki wymyślą sobie jakiś swój styl i uparcie chcą się go trzymać.

Kiedy zauważyła pani, że sukienka nie była dobrym pomysłem?

Tuż po rozpoczęciu przyjęcia widziałam, że Gusiu czuje się źle. Był smutny, zdenerwowany, nieszczęśliwy. Wtedy powiedziałam, żeby poszedł do domu i przebrał się w co chce. Po chwili, w spodniach i koszuli, wróciło zupełnie inne dziecko - wesołe i uśmiechnięte. W tamtej chwili powiedziałam sobie, że nigdy nie zmuszę go do założenia damskich ubrań. Niedawno był bal ósmoklasistów i kupiliśmy eleganckie spodnie, marynarkę oraz muchę.

Rówieśnicy nie byli zaskoczeni?

Odwożąc Gusia na bal, obawiałam się ich reakcji. To była elegancka restauracja, dziewczyny wystrojone w sukienki, chłopcy w garnitury. Na szczęście nikt nie zareagował źle. Koleżanki i koledzy przywitali się z nim, jak z chłopakiem i wszyscy poszli się bawić. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i wtedy zrozumiałam, że to pokolenie jest naprawdę bardziej otwarte i wyrozumiałe niż współcześni dorośli.

Myślę, że pani dziecko ma sporo szczęścia, bo w Polsce częściej można trafić na tych nietolerancyjnych.

Zdaję sobie z tego sprawę. Oczywiście zdarzają się sporadyczne przypadki, gdy ktoś zwyzywa go np. od babochłopów, ale generalnie znajomi i najbliższe otoczenie w pełni go akceptują i nie doszukują się w nim czegoś złego. Właśnie dlatego niepokoi mnie, że teraz rządzący próbują zasiać w młodych ludziach podejrzenia. Próbują wmówić im, że osoby takie, jak moje dziecko są wynikiem jakiegoś błędu, że są gorsze.

A pani? Od samego początku ma pani takie podejście?

W pierwszej chwili różne myśli przechodziły mi przez głowę. Pamiętam, jak wieczorami siedziałam i zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie jest moja wina, czy może to ja popełniłam gdzieś błąd wychowawczy. Analizowałam, że może to wynik mojego rozwodu i tego, że dzieci długo żyły bez ojca w rodzinie. To naprawdę były trudne chwile dla mnie, bo ja nigdy nie obracałam się w środowisku LGBT.

Jak jest teraz?

Teraz też nie jestem jakąś zapaloną aktywistką. Nie należę do żadnego stowarzyszenia LGBT, nie udzielam się za bardzo. Czasem napiszę jakiegoś tweeta i tyle. Nie czuję się na tyle kompetentna w tym temacie, aby publicznie walczyć, ale na pewno zawsze stanę murem za moim dzieckiem.

Pani wpis cały czas jest szeroko komentowany. Spodziewała się pani takie wielu reakcji?

Skądże. Napisałam to, co czuję jako matka dziecka, które zostaje wykorzystane do politycznej walki. Trudno jest mi uwierzyć, że pan Andrzej Duda naprawdę tak uważa. Przecież to jest wykształcony, obyty człowiek, na pewno bardziej ode mnie, więc nie powinien kierować się podejściem rodem z XIX wieku.

Co do odzewu na mój wpis, to cały czas czuję się zaskoczona i trochę onieśmielona. Odezwało się do mnie mnóstwo dzieci, które dziękowały mi, albo pisały, że chciałyby mieć taką mamę, jak ja. Nie ukrywam, że wzruszyłam się i kilka razy popłynęły mi łzy z oczu, bo nie sądziłam, że robię coś wyjątkowego.

Mam nadzieję, że te dobre wiadomości przeważyły nad hejtem.

Nie będę ukrywać, że jednocześnie mocno oberwałam w komentarzach. Niektórzy ludzie nie przebierali w słowach i zarzucali mi, że to wszystko moja wina. Pisali, że pewnie jestem złą matką i dziecko nie miało odpowiedniego wzorca, więc wyrosło na "inne". W Polakach jest dzisiaj bardzo dużo nienawiści i to mnie niepokoi.

Boi się pani o swoje dziecko?

Boję się. Nie chcę, żeby spotkało go to, co np. nastolatków w Białymstoku. Pamiętam, jak oglądałam filmiki z tamtej parady i byłam przerażona widząc, jak pewien łysogłowy pan z impetem kopie nastolatka. Oczami wyobraźni widziałam tam moje dziecko.

Komentarze (542)