Zerwała z partnerem. Nie miał oporów, by zgotować jej piekło
– Z moich obserwacji wynika, że najczęstszą formą mszczenia się jest uporczywe przypominanie o swojej obecności – mówi psychoterapeuta par Szymon Salski. Monika i Wiktoria na własnej skórze przekonały się, że niektórzy porzuceni partnerzy nie mają zahamowań.
17.12.2023 14:00
Osiem lat – tyle trwał związek Moniki i Pawła* – Zgadzam się, że klasę mężczyzny poznaje się po tym, jak kończy – mówi Monika. Postanowiła rozstać się z Pawłem, bo czuła, że mają różne priorytety. – On nie chciał podejmować poważniejszych zobowiązań, a ja wręcz przeciwnie: chciałam, żebyśmy się pobrali i mieli dziecko. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, więc to było dla mnie naturalne, szczególnie po tylu latach – opowiada.
W tak ważnej sprawie nie mogli się dogadać, więc Monika podjęła trudną decyzję o rozstaniu: – Byłam świadoma, że będzie ciężko, osiem lat to szmat czasu, jednak tego, co potem zrobił Paweł, nigdy bym się nie spodziewała.
Mężczyzna najpierw powiedział, że nie wyprowadzi się z mieszkania, które wynajmowali. Monika: – Oznajmił, że skoro ja chcę rozstania, to ja powinnam się wyprowadzić. Na początku nie miałam takiej możliwości, więc Paweł postanowił uprzykrzyć mi życie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak opowiada Monika, albo przez cały dzień się do niej nie odzywał i nie odpowiadał na jej pytania albo przeciwnie: słuchał głośno muzyki, bez uzgodnienia zapraszał znajomych, urządzał imprezy. – W końcu znalazłam inne mieszkanie i się wyprowadziłam, ale jego wybryki się nie skończyły – wspomina kobieta.
Paweł zaczął rozpowiadać wśród ich wspólnych znajomych, że Monika go skrzywdziła, przez co zachorował na depresję, a nie stać go na terapię. – Spotkałam raz w sklepie koleżankę. Podeszła do mnie i powiedziała: "Strasznie mi przykro, że poroniłaś, nie tylko wasz związek się przez to rozpadł". Byłam w szoku. Okazało się, że Paweł rozsyła do kogo się da SMS-y, w których wypisuje bzdury: że poroniłam, zdradziłam go, zostawiłam, bo zależy mi tylko na pieniądzach, a nawet, że od dawna mam kochanka i prowadzę podwójne życie. Ludzie pisali do mnie na Messengerze, wydzwaniali. Zafundował mi piekło – opowiada Monika.
– Jego dwie siostry, z którymi miałam bardzo dobry kontakt, odwróciły się ode mnie, tak samo jak jego matka, która zatelefonowała do mnie z wyzwiskami, wrzeszcząc, jak mogłam "oszukiwać Pawła przez tyle miesięcy" i kiedyś "za te wszystkie grzechy" dostanę za swoje – dodaje.
Droga przez mękę
Psychoterapeuta par Szymon Salski z Kliniki PsychoMedic zauważa, że mówimy tutaj o zemście, czyli o zachowaniu, w której osoba "poszkodowana" próbuje uzyskać zadośćuczynienie za poniesione straty. – Zemsta jest działaniem intencjonalnym, które często osobie mszczącej się wydaje się uzasadnione – wyjaśnia ekspert. Sęk w tym, że każda forma działań, które naruszają czyjeś granice, to przemoc.
– Sytuacje, w których sprawca nie może pogodzić się z rozpadem relacji i przejawia przez to zachowania o podłożu agresywnym, nie są rzadkie. Z moich obserwacji wynika, że najczęstszą formą "mszczenia się" jest uporczywe przypominanie przez sprawcę o swojej obecności. Ciągłe wiadomości, połączenia telefoniczne, wyzwiska – to wszystko jest codziennością wielu polskich kobiet i to wszystko sprawia, że kobieta zaczyna kwestionować swoje poczucie sprawstwa – wyjaśnia Szymon Salski.
– Kolejnym etapem w procesie zemsty jest często rozpowiadanie nieprawdziwych informacji albo próba dyskredytacji w środowisku. Jest to wszystko o tyle uciążliwe, że w zakończeniu związku chodzi o coś zupełnie innego: decyzja o przerwaniu niezdrowej relacji powinna być początkiem okresu zdrowienia, a staje się początkiem "nowej" drogi przez mękę – podsumowuje ekspert.
Monika próbowała wpłynąć na Pawła, ale każda próba interwencji tylko go nakręcała. Podobnie było u Wiktorii, która z Mateuszem spotykała się ledwie przez parę miesięcy, a mimo to boleśnie przekonała się, do czego może być zdolna porzucona osoba.
– Mateusz uważa się za macho. Nie mógł pogodzić się, że go zostawiłam. A ja po prostu nie czułam "tego czegoś" – relacjonuje Wiktoria. – Po rozstaniu Mateusz wypisywał o mnie paskudne komentarze, np. że się puszczam i nie szanuję. Zaczął mnie śledzić i jestem niemal pewna, że to on przebił opony w moim samochodzie. Gdy zaczęłam spotykać się z kimś innym, dopadł go i nastraszył, że ma mnie zostawić.
Wiktoria skorzystała z pomocy prawniczki, która wysłała do Mateusza przedsądowe wezwanie do zaprzestania nękania. Poskutkowało. Szymon Salski wyjaśnia, że w takich przypadkach mowa już o stalkingu, które oznacza uporczywe nękanie wywołujące poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia.
Uwspólnienie cierpienia
Zemsta to złożone zjawisko, którego mechanizm objaśnia Szymon Salski: – W procesie zemsty sprawca "dzieli się" swoją obsesyjnością z osobą doświadczającą przemocy. Dla osoby, która się mści, może to być o tyle atrakcyjne, że swojej obsesji nie dźwiga już sama. Takie "uwspólnienie cierpienia" jest obciążające zarówno dla sprawcy, jak i dla osoby, na której się ono koncentruje.
Zwłaszcza że, jak podkreśla ekspert, w ramach zemsty człowiek jest w stanie posunąć się do wszystkiego, choć oczywiście nie każdy: – Znane są przypadki oblewania kwasem, porwań, morderstw. Wachlarz możliwości jest zbiorem nieskończonym. Zachowania tak radykalne należą jednak do mniejszości i z reguły wiążą się z występowaniem u sprawcy różnego rodzaju zaburzeń osobowości. Mogą mieć one podłoże kulturowe, społeczne, osobowościowe, psychiatryczne. Szczególnie tzw. mężczyźni macho, którzy nierzadko postrzegają kobiety w kategoriach obiektu, który się posiada, mogą przejawiać tendencję do mszczenia się – jak Mateusz, były partner Wiktorii.
– Często sprawca przemocy tak mocno zlał się ze swoją ofiarą, że sytuacja rozdzielenia jest dla niego nie do wytrzymania. A taka "symbiotyczna zależność" może oznaczać, że sprawca nie wykształcił u siebie poczucia własnej wartości, tożsamości, ważności. Dla sprawcy osoba, na której się mści, jest mu potrzebna, żeby nie nastąpiła u niego totalna dezorganizacja wewnętrzna – dodaje ekspert.
Niestety, nieczęsto zdarza się, że mamy na tyle silną psychikę, by poradzić sobie z problemem w pojedynkę. – Kobieta, która jest obiektem zemsty, zaczyna doświadczać poczucia niestabilności i niemocy, spadku poczucia sprawczości, zagrożenia. Pojawia się wrażenie braku wpływu na własne życie. W skrajnych przypadkach uniemożliwia to normalne funkcjonowanie – zaznacza psychoterapeuta. Jeśli zachowania sprawcy z czasem nie słabną, a wręcz się nasilają, u ofiary może rozwinąć się m.in. depresja oraz nerwica natręctw.
Ekspert nie ma wątpliwości, że sytuacja zemsty zazwyczaj wiąże się z tym, że obie strony powinny skorzystać z pomocy terapeutycznej: – I jeszcze jedno. To, o czym mówię, może dotyczyć zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Żadna z płci nie ma monopolu na przemoc i warto to podkreślić – podsumowuje Szymon Salski.
* Imiona bohaterów zostały zmienione
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski