„Złamas roku”
Facebook jest bronią masowego rażenia. Myślałem, że mnie to nie dotyczy - do pewnej niedzieli...
05.11.2009 | aktual.: 22.06.2010 10:14
Facebook jest bronią masowego rażenia. Myślałem, że mnie to nie dotyczy. Że tylko 15-latki skaczą z mostów lub łykają prochy, bo ktoś coś na ich temat umieścił na Facebooku. A brytyjski arcybiskup Nicholas mocno przesadzał, widząc w Facebooku zagrożenie powodujące załamanie nerwowe, depresję czy samobójczą śmierć. Jednak kilka dni temu zrozumiałem, że to nie czcze gadanie. Wprawdzie grubo ciosana konstrukcja psychiczna nie pozwoliła mi targnąć się na życie, ale faktycznie, otarłem się o śmierć. Towarzysko rzecz ujmując.
Wszystko zaczęło się pewnej niedzieli, kiedy to w sposób dla siebie charakterystyczny, szczerze przyznałem się do pewnych zachowań, które nie spodobały się pewnej osobie. Najdroższa Była Przyjaciółka (NBP) po nieudanych próbach wyrażenia swojej złości w sposób konwencjonalny, odwołując się do przemocy fizycznej, postanowiła zadziałać zgodnie z obowiązującymi w cyfrowym świecie kanonami.
I tak, dwa dni po zajściu, dostałem radosną informację od systemu Facebooka – „użytkownik NBP umieścił Twoje zdjęcie”. Klikam i co widzę? Siebie z nadrukiem na koszulce, który wszem i wobec informuje, że jej właściciel jest „złamasem roku”.
Oczywiście już sam ten widok mógłby niejednego człowieka podłamać i wpędzić w depresję. Jednak wydarzenia miały przybrać obrót dalece bardziej niekorzystny. Otóż już po chwili okazało się, że wszyscy wspólni znajomi dostali ten sam komunikat. Co musiało doprowadzić do fali komentarzy i uszczypliwości, umiejętnie moderowanych przez sprawczynię całego zamieszania. Sytuacja wydawała się wymykać spod kontroli, bo przecież trudno podważyć oczywistą, fotograficzną oczywistość. Na zdjęciu byłem ja. A napis na koszulce nie pozostawiał wątpliwości co do mojego kręgosłupa moralnego.
Na szczęście relacje damsko – męskie charakteryzują się sporą dynamiką i już po kilku godzinach inne komentarze i inne zdjęcia przykuły uwagę użytkowników. I wprawdzie rzeczona NBP od czasu do czasu cyfrowo warknie, to grono znajomych jakoś dramatycznie się nie skurczyło. Rozeszło się po sieci. Warto jednak pamiętać, że zdesperowany kochanek nigdy nie miał tak skutecznego narzędzia zemsty. I że Facebook naprawdę może być bronią masowego rażenia. Zwłaszcza uzbrojony w jakieś pikantne fotki.