"Zobaczyłem, że się dla mnie ogolili i pomyślałem: żony ich zabiją!"
- Lekarz kazał mi przyjechać, ponieważ okazało się, że mam 22 tys. limfocytów w organizmie. Powiedział, że mam natychmiast jechać do szpitala. Ja go chciałem namówić, że może po weekendzie, że idziemy z żoną na wesele... a on na to, że wezwie karetkę, jeśli nie pojadę sam. Więc pojechałem - opowiada Sławek, 26-letni strażak z ostrą białaczką szpikową.
03.07.2018 | aktual.: 04.07.2018 10:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sławek Pogorzelski ma 26 lat. Od 10 lat pomaga innym jako strażak. Kilka tygodni temu dowiedział się, że ma ostrą białaczkę szpikową. Największym marzeniem Sławka jest zobaczenie Laury – córeczki, która już wkrótce ma się urodzić. Sławek znajduje się w izolatce, więc rozmawiamy przez telefon. Myślałam, że to będzie ciężka i smutna rozmowa. Nic bardziej mylnego. Sławek okazuje się jedną z najbardziej pozytywnych osób, z jakimi kiedykolwiek przeprowadzałam wywiad.
*Pamiętasz swoją pierwszą akcję strażacką? *
Tak! Była niesamowita... To był mój drugi dzień w pracy i pierwszy, kiedy opuszczałem jednostkę. Dostaliśmy wezwanie do ogromnego powojennego hangaru, który się zapalił. W środku było pełno kurzego gnoju, który tak się palił, że gasiliśmy to 24 godziny! To było dopiero wyzwanie.
Zostałeś rzucony na głęboką wodę. Była adrenalina?
My jesteśmy strażakami, musimy być zawsze bardziej opanowani niż otoczenie. Nie możemy pozwolić, żeby kierowały nami emocje. Wiesz, że ja się w pracy chyba ani razu nie bałem?
A teraz się boisz?
Nie, bo ja wiedziałem i wiem dalej, że przeżyję. Jest dla kogo. Córeczka mi się zaraz urodzi.
Od kiedy pracujesz jako strażak?
Od 16 roku życia byłem w ochotniczej straży pożarnej. Brałem udział we wszystkich zawodach i tak mi się to spodobało, że od razu wiedziałem, co będę w życiu robił. Udało mi się zostać zawodowym strażakiem w stargardzkiej jednostce. I od pierwszej akcji, od tego hangaru, wiedziałem, że ta praca to jest to.
Co ci się w niej najbardziej podoba?
Pomaganie ludziom.
*Chłopaki z twojej jednostki solidarnie ogolili głowy na łyso. Co sobie pomyślałeś, kiedy ich zobaczyłeś - wszystkich ogolonych do zera. *
Zobaczyłem, że się dla mnie ogolili i pomyślałem: żony ich zabiją! Co one powiedzą: chłop wyszedł o 8 rano do pracy, a wrócił łysy. Przecież się wkurzą i dosłownie ich zabiją. Ale na razie wszyscy żyją, więc jest dobrze. Wiesz, jak śmiesznie oni to zrobili? Nawiązaliśmy wideo konferencję, oni byli w pracy, a ja w szpitalu. Patrzę w ekran i widzę, że wszyscy chodzą w czapkach, a to się nie zdarza. Oni chcieli mnie nabić w butelkę i mówią: "To taki nowy przepis, póki dowódca jest w pracy, czyli do godziny 21, każdy ma mieć na głowie czapkę". Pomyślałem, że to strasznie rygorystyczne, ale co zrobić? Nagle widzę, że wszyscy je zdejmują i okazuje się, że są łysi!
*Chyba cała wasza jednostka jest bardzo zżyta. Przyjaźnicie się. *
(Śmiech) Praca to jest nasz drugi dom. Gotujemy sobie, sprzątamy, zawsze mamy podwójne Wigilie, podwójne Wielkanoce. Właściwie my jesteśmy bardziej jak rodzina niż przyjaciele.
Kiedy dowiedziałeś się, że jesteś chory?
27 kwietnia, to był piątek. Zadzwonił do mnie lekarz i kazał natychmiast do siebie przyjechać. Powiedział, że mam bardzo słabą morfologię. Ja akurat jechałem do fryzjera, bo miałem wesele na drugi dzień. Od razu zawróciłem. Dwa tygodnie wcześniej miałem pobieraną krew i wyszło mi, że mam 87 tys. limfocytów. A wtedy, kiedy lekarz kazał mi przyjechać, okazało się, że mam już 22 tys. limfocytów w organizmie. Powiedział, że mam od razu jechać do szpitala. Ja go chciałem namówić, że może po weekendzie, że idziemy z żoną na wesele... a on na to, że wezwie karetkę, jeśli nie pojadę sam. Więc pojechałem.
Czego się dowiedziałeś w szpitalu?
Że to na 99 proc. białaczka. Ale jeszcze wtedy nie bardzo wiedziałem, co to oznacza. Byłem świadomy, że białaczka to rak, ale nie, że taki ciężki. Że aż tak złośliwy. Diagnoza potwierdziła się przy kolejnym pobieraniu krwi, kiedy okazało się, że mam już tylko 8 tys. limfocytów.
*Ile limfocytów masz dzisiaj? *
Zero. Dlatego leżę w izolatce. Jestem po drugiej chemii, ale wciąż jest zero. Mam nadzieję, że wkrótce odbije, chociażby do 2 tys. limfocytów - wtedy lekarz obiecał, że będę mógł wyjść na korytarz.
Jak na wiadomość o chorobie zareagowała twoja żona?
Wylądowałem w szpitalu, a ona wylądowała dzień po mnie. Okropnie się zdenerwowała. Na szczęście małej nic nie grozi. Żona ma termin na koniec lipca, ale córeczka może urodzić się w każdej chwili. Często o tym myślę.
To na pewno dodaje ci siły.
Bardzo. To jest moje marzenie, żeby zobaczyć córeczkę.
Aktualnie przyjmujesz chemię. Jak się czujesz?
Po pierwszej czułem się źle. Jak pytałaś o to, czy się bałem, to nie - nie bałem się, ale miałem moment załamania i to było właśnie wtedy. Gdy chemia zaczęła działać, tak mną telepało, że myślałem, że razem z łóżkiem wylecę na korytarz. Ale wczorajszy zabieg zniosłem już znacznie lepiej. To była moja druga chemia, więc jestem oficjalnie gotowy na przeszczep. Tylko dawcy wciąż nie ma.
*Internauci szukają. Bardzo intensywnie. *
Wiem, to jest niezwykłe. W internecie pojawia się tyle komentarzy, tyle słów wsparcia. Śmieszne jest to, że ja nigdy nie używałem Facebooka, a tu nagle tylu ludzi pisze komentarze z życzeniami zdrowia i słowami wsparcia. Na początku trochę nie wiedziałem, co mam z tym zrobić, ale staram się odpisywać i dziękować. To bardzo miłe wiedzieć, że jest w ludziach taka wielka chęć pomocy. Dowiedziałem się ostatnio, że nawet w Rzeszowie organizują pomoc dla mnie, a to przecież jest tysiąc kilometrów od Stargardu! Super sprawa.
Widziałam te wszystkie posty… musisz mieć masę roboty! Co jeszcze robisz leżąc w izolatce?
Ojej... obejrzałem cały mundial. Mógłbym być ekspertem.
Komu kibicujesz?
Wszyscy moi faworyci odpadli, chociaż… został Urugwaj. Cenię ich za to, że walczą do końca i naprawdę potrafią się bronić. Tak, zdecydowanie Urugwaj jest moim liderem.
_Jedyną szansą dla Sławka jest przeszczep szpiku kostnego. Każdy z nas może okazać się genetycznym bliźniakiem Sławka, nawet ty. Jeśli jesteś między 18 a 55 rokiem życia, nie masz nadwagi ani nie ważnych poniżej 50 kilogramów, ani nie chorujesz na poważne, przewlekłe choroby, oznacza to, że możesz zarejestrować się w banku dawców szpiku kostnego. To nic nie kosztuje – wystarczy wejść na stronę Fundacji DKMS i zamówić pakiet rejestracyjny. Nic nie płacisz, nic nie tracisz. A możesz uratować komuś życie. _
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl