Żyją razem, ale śpią osobno. Oziębłość seksualna ma różne oblicza i przyczyny
Są partnerami, przyjaciółmi, ale nie kochankami. W takiej relacji tkwi wiele małżeństw. Łączą ich wspólne lata życia, ale dzieli jeden aspekt. Jest nim intymna oziębłość. Często ukrywają przed otoczeniem to, że żyją w tzw. białym małżeństwie. Taka sytuacja nie zawsze odpowiada obu stronom, ale seks stał się tematem, o którym po wielu latach nie potrafią już rozmawiać.
05.03.2021 19:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Jeśli kiedykolwiek w życiu kochałam jakiegoś mężczyznę, to był nim mój mąż – mówi 42-letnia Aneta. Połączyła ich wspólna pasja. On był trenerem tańca, ona młodą uczennicą. Związek ze starszym od siebie o 15 lat mężczyzną okazał się bardzo skomplikowany. – Zawsze mnie fascynował. Mentalnie nigdy nie odczułam, że jest między nami tak duża różnica wieku – wyznaje kobieta i dodaje, że przez pierwszych kilka lat wspólnego życia było naprawdę dobrze. Niedługo po ślubie zaszła w ciążę, a po dwóch latach urodziło się kolejne dziecko. Od tego momentu ich życie intymne wygasło. – Przestałam czuć, że jestem dla niego atrakcyjna. Przez kolejnych osiem lat żyliśmy ze sobą, ale bez seksu. Brakowało mi tego, ale jakoś potrafiłam z tym żyć – przyznaje Aneta.
Kobieta przez ten okres przeszła bardzo wiele. Po narodzinach pierwszego dziecka popadła w depresję poporodową. Była w złym stanie psychicznym, a sytuację pogorszyła wiadomość o poważnej chorobie drugiej córeczki. Lekarze zdiagnozowali u niej kraniostenozę. – To wszystko miało wpływ na nasze życie intymne. W tych trudnych chwilach potrzebowałam bliskości ze strony męża. Chciałam poczuć, że jestem kochana, ale tej czułości nie dostawałam. A człowiekowi z depresją ciężko o inicjatywę. Mieliśmy wtedy dużo problemów – wyznaje.
"Jako kobieta nie czułam, że on mnie chce”
Aneta przez długi czas chodziła na terapię. - Nie mam porównania, jak zachowaliby się inni mężczyźni, ale dla mnie to wsparcie ze strony męża było niewystarczające. Kiedy ja kładłam się do łóżka, on wolał siedzieć w fotelu i oglądać telewizję. Nie chciał mnie przytulać, ani całować. Nie mogę powiedzieć, że był niemiły i oschły, bo jest bardzo dobrym człowiekiem, ale ja nie czułam jako kobieta, że on mnie chce. I to mnie przygnębiało – tłumaczy Aneta.
Dodaje, że dla niej seks jest ważnym dopełnieniem związku. – Uważam, że jeśli brakuje intymności, to małżeństwo staje się tylko umową na papierku. Chyba że dwoje ludzi świadomie się na to godzi i rezygnuje z seksu. Ja byłam młodą, bardzo atrakcyjną kobietą. Przez dużą różnicę wieku on traktował mnie trochę jak córkę. Kiedy się poznaliśmy, miałam 25 lat, on był poważnym 40-latkiem. Dopiero po czasie przyznał, że go nie podniecam. Nie chciał się ze mną kochać, bo tłumaczył, że jestem dla niego jak filigranowa laleczka. A on lubił kobiety tęższe z dużym biustem - mówi z żalem.
Otwarty związek
Aneta po miesiącach walki z chorobą postanowiła zmienić coś w swoim życiu. Zapisała się na kurs prawa jazdy i wdała się w romans z instruktorem. – Mój mąż się o tym dowiedział i dostał szału. Śledził mnie, podsłuchiwał. To był znowu ciężki czas, kochałam męża, ale trwałam w romansie, bo brakowało mi czułości. Podobało mi się to, że ktoś mnie chce - dodaje.
Postawiła mężowi warunek, że zakończy tamtą relację, kiedy on zacznie się starać. Mężczyzna poszedł na terapię. Aneta, widząc jego zaangażowanie, zerwała z kochankiem. Po czasie okazało się, że motywacja była inna. – Nie dla mnie się zmienił, tylko dla innej kobiety. Zakochał się. Przyznał też, że miałam prawo do tego, aby się zbliżyć do kogoś, bo przez osiem lat między nami nie było żadnej bliskości - wspomina.
Dziś ich małżeństwo nadal trwa, ale na innych warunkach. Zdecydowali się na otwarty związek. – Jesteśmy przyjaciółmi, tak było zawsze. Mieszkamy w jednym domu, ale często się mijamy. On wychodzi rano, kiedy my z dziećmi jeszcze śpimy i wraca dosyć późno. W weekendy razem spędzamy czas, oglądamy telewizję, chodzimy na spacery. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Mąż, ponieważ ma już 60 lat, powiedział otwarcie: jeśli chcesz, możesz mieć innych facetów, korzystaj z życia, ale nie bierz ze mną rozwodu.
Aneta przyznaje, że zgodziła się na takie rozwiązanie, ale chciałaby jeszcze poznać kogoś, z kim mogłaby zbudować nowy związek. – On chciałby pozostać w takim układzie, bo będzie się starzał, a ja będę się nim opiekować. Dla niego to idealny układ. Ja tak nie chcę. Tkwię w tym, bo jest mi wygodnie. Mamy dom w kredycie, on robi opłaty. Ja pracuję, żeby mieć na bieżące wydatki i wychowuję dzieci. Od 15 lat śpię sama w łóżku - podkreśla.
Ochłodzenie relacji
Seksuolożka Kasia Kucewicz tłumaczy, co może być przyczyną tego, że w związku brakuje bliskości, a życie seksualne zanika. – Jeśli relacja pozbawiona jest czułości, miłości, różnych wyznań, to przekłada się na ochłodzenie w sferze seksualnej. Kiedy nie dbamy o namiętność w związku, a czasem nie dbamy, bo nie potrafimy, albo nie mamy na to czasu, to wówczas przestajemy być dla siebie obiektami seksualnymi - wyjaśnia.
- Jesteśmy dalej przyjaciółmi, ale już nie ma zafascynowania sobą. I to rzeczywiście może pojawiać się u wielu par. Druga sprawa to stopniowe oddalanie. Chodzi o sytuacje, kiedy ludzie żyją ze sobą, ale przypomina to bardziej przywiązanie, bo jest kredyt, wspólne dzieci itp. Małżonkowie stają się dla siebie tylko domownikami. Czasem jest też tak, że jedno z partnerów ma jakiś problem. Może to być depresja, strata pracy, albo skoncentrowanie całej uwagi na zupełnie innym aspekcie życia - wychowywaniu dzieci, robieniu kariery. Wtedy także jedna strona może się odsuwać, a ta druga na początku stara się walczyć o to, żeby seks przywrócić. To czasem się nie udaje. Niestety konsekwencją jest wtedy obopólna złość na siebie i stopniowy zanik bliskiej relacji - dodaje Kucewicz.
"Powiedziała, że nie ma już potrzeb seksualnych"
Brak bliskości w związku dotyka także mężczyzn. Michał Nowakowski mówi wprost: Żyjemy z żoną pod jednym dachem, ale śpimy osobno. Po urodzeniu dziecka zmieniła się, nie potrzebuje już bliskości, przytulenia i seksu. Mam wrażenie, że jestem dla niej po to, by robić opłaty i zakupy.
Michał wyjaśnia, że taka sytuacja trwa już od czterech lat. Próby podejmowania rozmowy na ten temat kończą się fiaskiem. – Słyszę od niej, że jeśli mam ochotę na seks, to mam pójść na panienki i zapłacić. Ona nie ma już takich potrzeb. Mam dosyć tej sytuacji, niestety nie stać mnie na wyprowadzkę i wynajem pokoju. Kocham nasze dziecko, ale do żony czuję żal – mówi mężczyzna i dodaje, że jeszcze kilka lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. – Była między nami miłość i bliskość cielesna, teraz to chyba tylko przywiązanie. Traktuje mnie, jakbym był wrogiem. Najgorsze jest chyba to, że ani ona, ani ja nie mamy nikogo na boku.
Michał próbował nakłonić żonę na terapię, jednak nie zdecydowała się na nią, powiedziała, że jest spełniona, bo ma dziecko.
Zdaniem seksuolożki oziębłość seksualna jednego z partnerów to trudny temat, jednak najważniejsze jest wypracowanie odpowiedniego podejścia. – Przede wszystkim musimy rozmawiać o swoich potrzebach. Trzeba je artykułować i podejść do sprawy poważnie. Zakomunikować, że jest to dla nas na tyle ciężkie, że nie chcemy tego zostawiać w ten sposób. Jeżeli to nie pomaga, warto spróbować konsultacji z seksuologiem par lub terapeutą par, który wyłapie, na czym polega problem - podpowiada Kucewicz.
- Bo czasami ta osoba, która nie ma ochoty na seks, sama nie rozumie, dlaczego tak się dzieje. Czuje się atakowana. Dlatego bardzo ważne jest, aby uważnie słuchać, co chce nam powiedzieć. Być może mówi lakonicznie, ponieważ wstydzi się wyjaśnić, co przestało jej się podobać. O tym wszystkim trzeba bardzo subtelnie i niekrzywdząco powiedzieć i poszukać rozwiązania. Bo większość przeszkód da się rozwiązać, tylko trzeba zrobić to wspólnie - podpowiada psycholożka.