17 proc. Polek osiąga orgazm z partnerem. "Tego trzeba się nauczyć"

– Kobiety mają ogromny "potencjał orgazmiczny" – zapewnia Anka Grzywacz, seksuolożka, edukatorka seksualna i seks coach. Ale wiele z nich, nie wie, jak ten potencjał uwolnić. – Weźmy sprawy w swoje ręce. Pozwólmy sobie na dzikość – podpowiada ekspertka.

Seksuolożka: "Orgazm jest ogromną siłą"
Seksuolożka: "Orgazm jest ogromną siłą"
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

02.10.2023 | aktual.: 06.10.2023 11:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Niemal 1/3 Polek – największy odsetek – doświadcza orgazmu za każdym razem, kiedy się masturbuje, zdecydowanie rzadziej podczas seksu z partnerem/partnerką (17 proc.). Zaskakują panią te dane?

Anka Grzywacz, seksuolożka: Nie. Podobne są dane z zagranicznych badań. Tylko 18,4 proc. kobiet mówi, że sam stosunek wystarcza im, żeby mieć orgazm (1). Większość kobiet jest w stanie przeżyć orgazm poprzez zewnętrzną stymulację narządów płciowych czy z gadżetem, natomiast rzadziej z partnerem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego tak jest?

Długo można o tym mówić. Pierwszą, najprostszą przyczyną jest nasza anatomia. Dla kobiet głównym ośrodkiem przyjemności jest łechtaczka. Jej najbardziej dostępna część znajduje się na zewnątrz, a reszta jest ukryta w środku. Mechanika seksu partnerskiego nie ułatwia jej stymulacji. Większość kobiet, żeby doświadczyć orgazmu, potrzebuje przygotowania w postaci stymulacji łechtaczki przed stosunkiem, jednak wiele osób, z którymi pracuję, ma mylne przeświadczenie, że tak jak męska przyjemność pochodzi z penisa, tak kobieca przyjemność pochodzi z pochwy.

A nie?

Jeśli spojrzymy na rozwój płodowy, penis wykształca się z tego, co u kobiety staje się łechtaczką. Co ciekawe, łechtaczka ma dużo więcej zakończeń nerwowych niż penis, jest więc bardziej wrażliwa i ma ogromny potencjał do generowania przyjemności. Z drugiej strony mężczyznom orgazm przychodzi bardziej naturalnie, przeżywają go właściwie od pierwszych doświadczeń seksualnych.

Kobiety muszą się orgazmu nauczyć. Nie lubię podziału na orgazm łechtaczkowy i pochwowy, zresztą seksuolodzy już od tego odchodzą. Na pewno u kobiet potrzebna jest dodatkowa stymulacja, świadomość ciała i wrażliwych punktów. Musimy znać swoją anatomię i wiedzieć, że kobiecy orgazm nie jest czymś automatycznym. Są różne drogi dojścia do niego. Niestety, z wiedzą w naszym społeczeństwie nadal jest krucho.

No właśnie. Badania wykazały, że orgazm najrzadziej pojawia się u młodych kobiet, między 18. a 25. rokiem życia, które dopiero odkrywają swoją seksualność. Czy to się z czasem samo zmieni?

Na podstawie swojego doświadczenia zawodowego mogę powiedzieć, że jest różnie. Często to faktycznie przychodzi samo – wraz z wiekiem i nabywaniem doświadczenia. Zdarza się, że przełomowy okazuje się moment porodu, oczywiście pod warunkiem, że nie był trudny. Coś się wtedy uwalnia. Niektórym kobietom przychodzi to jednak nieco trudniej, one muszą włożyć w to więcej wysiłku, pracy, muszą lepiej poznać same siebie, czasem też przerobić blokady w głowie. Nigdy nie udzieliłabym porady: "Teraz nie masz orgazmu, ale nie martw się, to przyjdzie z czasem", bo raczej bym sugerowała, żeby kobieta wzięła sprawy w swoje ręce, dowiedziała się jak najwięcej o swojej anatomii, sięgnęła po książki, zakupiła gadżety erotyczne, odkryła swoje ciało i przede wszystkim oswoiła swój wstyd.

Można to robić z partnerem?

Pewnie, powinniśmy na różne sposoby szukać przyjemności, żeby przyśpieszyć proces doświadczania orgazmu przez kobietę. Nie ma co czekać na coś, co może nigdy nie nastąpić, jeśli sobie nie pomożemy. Poza tym szukanie drogi do orgazmu to przyjemność dla obojga. Chciałabym również, żeby kobiety nie robiły tego dla mężczyzny, tylko dla siebie – a to też widzę podczas swoich sesji terapeutycznych.

Co pani sądzi o jednej z wypowiedzi, która pojawiła się w badaniach: "Nie umiem określić, czy miałam orgazm"? To 7 proc. wskazań wśród ankietowanych Polek.

Spotykam się z tą opinią, szczególnie w przypadku seksu partnerskiego. Bo gdy kobieta robi to solo, zwykle wie, czy miała orgazm, zwłaszcza że orgazmy doświadczane w pojedynkę poprzez stymulację łechtaczki na ogół są bardziej "wybuchowe". Natomiast podczas stosunku jest inaczej, orgazmy bywają subtelniejsze. Stąd kobiety nie mają pewności, czy to, co przeżywają, to właśnie orgazm. A przecież nikt im tego nie powie – one muszą wiedzieć to same.

Poza tym wiele kobiet oczekuje, że orgazm partnerski to będą fajerwerki, że ona niemal straci przytomność – i jeśli kobieta tego nie doświadcza, to uważa, że orgazmu nie miała. A orgazm to także błogość czy łagodniejsza, przedłużona przyjemność. Winne są temu przede wszystkim filmy, w których kobiety szczytują w sposób spektakularny. Za mało jest przekazów o tym, jak naprawdę wygląda kobieca przyjemność. Nie mówi się o tym w szkole, w domu, wśród koleżanek.

Można być niezdolnym do przeżywania orgazmu?

Jest bardzo mała grupa kobiet mająca poważne problemy zdrowotne – te kobiety mogą mieć utrudnioną możliwość odczuwania orgazmu genitalnego. Ale nawet kobiety z niepełnosprawnością mogą go przeżywać na swój sposób. Czasem w grę wchodzą kwestie psychologiczne, np. dawne traumy, bolesne doświadczenia dotyczące seksualności, gdy terapia okazuje się nieskuteczna. Są to jednak skrajne przypadki.

Lubię mówić o "potencjale orgazmicznym", który u kobiet jest ogromny. Nie mamy świadomości, jaka to wielka siła. Ubolewam, że niektóre kobiety bardzo się z orgazmami męczą, gonią za nimi, czują, że powinny je mieć za wszelką cenę. Często w tym wszystkim brakuje odrobiny luzu, ciekawości i przekonania, że orgazm w końcu się pojawi. Przychodzą do mnie kobiety 40- i 50-letnie, które dopiero odkrywają swoją seksualność. I to jest jak najbardziej okej. Nigdy nie jest za późno, by nauczyć się przyjemności.

Badania dowodzą również, że ponad połowie kobiet zdarza się udawać orgazm.

Zdecydowanie nie warto udawać, zwłaszcza z nowym partnerem, który uzna, że wszystko jest w porządku, skoro jego partnerka przeżywa orgazm. Gdy kobieta udaje, nie ma wtedy przestrzeni na jakąkolwiek zmianę, na to, żeby naprawić to, co szwankuje. Co więcej, jeśli kobieta udaje orgazm, żeby jak najszybciej zakończyć stosunek, to w pewnym sensie nie jest w nim obecna. Jedyną sytuacją, gdy warto trochę, świadomie i w porozumieniu z partnerem poudawać, jest ta, gdy uczymy się orgazmiczności. Takie wyrażanie podniecenia, niejako podkręcanie go przez szybszy oddech, jęki czy ruchy ciała, to pewna forma treningu. Czasem kobiety wstydzą się np. wydawania pewnych dźwięków w łóżku. Z tego rodzą się różne blokady. Pozwólmy sobie na dzikość!

(1) https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/28678639/

Statystyki pochodzą z "Badania na temat seksualności Polek" przeprowadzonego w lipcu 2023, Gedeon Richter x Instytut Badań Pollster.

Źródło artykułu:WP Kobieta
zdrowie kobietyorgazmseks
Komentarze (202)