Agnieszka i Błażej mieszkają w Szwecji. "Tutaj nie ma żadnych zakazów"
Szwecja to kraj, który zastosował najbardziej liberalne podejście do walki z koronawirusem. Chorych jest tam już więcej niż w całej Skandynawii, ale pomimo tego, nikt nie musi chodzić w maskach, a restauracje tętnią życiem. Para z Polski z niepokojem przygląda się sytuacji i przyznaje, że sama narzuciła sobie pewne ograniczenia.
W Szwecji rządzący zalecili zachowanie dystansu społecznego i dali obywatelom wolną rękę, a główny epidemiolog kraju – Anders Tegnell propaguje metodę tzw. odporności stadnej jako skuteczną walkę z koronawirusem. W Polsce nie brakuje zwolenników tego podejścia, również wśród naukowców. Jednak rosnące statystyki pokazują, że finał może nie być tak optymistyczny, jak zakładano na początku. Kilka dni temu grono 22 szwedzkich naukowców po raz drugi wystosowało apel do władz o zmianę strategii, uznając pokładanie nadziei w odporności stadnej za "nierealne i niebezpieczne".
Agnieszka i Błażej mieszkają w Sztokholmie od lat i przyznają, że każdego dnia obawiają się o swoje zdrowie, bo widzą, że mimo światowej pandemii, życie w Szwecji wygląda prawie tak samo, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Każdego dnia przybywa zarażonych, niektórzy eksperci mówią wprost, że władze poświęcają życie starszych i schorowanych na rzecz dbania o gospodarkę, a rzesze mieszkańców i tak wychodzą z założenia, że to lepsze niż zamknięcie.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jak liberalne podejście do walki z koronawirusem przekłada się na wasze codzienne funkcjonowanie? Czy coś się zmieniło?
Agnieszka: Tutaj nie ma żadnych zakazów, za których złamanie grozi kara, a wszystkie punkty usługowe czy urzędy są czynne tak jak wcześniej. Ludzie spacerują, chodzą do restauracji, jeżdżą zatłoczonymi autobusami, spotykają się towarzysko.
W maseczkach?
Agnieszka: Widok kogoś w maseczce to rzadkość. Zarówno na początku pandemii, jak i teraz. W Polsce ludzie przyglądają się osobom, które nie mają maseczki, a tutaj odwrotnie.
Mieszkańców nie przekonuje fakt, że w kraju jest 30 tys. zakażonych i ponad 3,6 tys. ofiar śmiertelnych?
Błażej: Jest więcej zarażonych niż w całej Skandynawii, ale władze powiedziały, że koronawirus to nic poważnego i że nie trzeba się obawiać. Był okres, gdy nawet apelowano w mediach, aby nie kupować maseczek, bo może zabraknąć ich dla personelu medycznego. Nasz główny epidemiolog zapewnia, że musimy wypracować sobie odporność stadną, więc takie środki ostrożności są niepotrzebne.
Anders Tegnell ma duże zaufanie wśród Szwedów?
Błażej: Ogromne. Są nawet tacy, którzy ostatnio wytatuowali sobie jego podobiznę na ciele i z dumą pokazywali zdjęcia w mediach.
A co wy uważacie na temat jego metody?
Błażej: Jest bardzo kontrowersyjna. Z jednej strony dobrze, że gospodarka nie została nagle zamrożona, a ludzie mogą swobodnie pracować, chodzić do parków i wzmacniać odporność na świeżym powietrzu. Z drugiej strony widzimy, jak dużo już zachorowało i nie wiadomo, czy znajdzie się pomoc medyczna dla każdego.
Znacie osobiście kogoś, kto był zarażony?
Błażej: Oczywiście. Ja sam podejrzewam, że miałem koronawirusa na początku marca. Wystąpiły u mnie prawie wszystkie objawy i zadzwoniłem na infolinię z pytaniem, co robić. Odmówili mi zrobienia testu, zalecili mi leżenie w łóżku i ewentualnie zgłoszenie się ponownie jeśli pojawi się bardzo wysoka gorączka. W związku z tym chorowałem przez dwa tygodnie w domu i tyle.
Agnieszka: Ja na szczęście tylko przez jeden dzień źle się czułam. Dobrze, że mnie nie rozłożyło, bo wtedy nie miałby kto zajmować się naszą 2-letnią córką. Zresztą to jest kwestia, o której ciągle myślimy – kto zaopiekuje się dzieckiem, jeśli będziemy obydwoje chorzy.
Jak pandemia przekłada się na opiekę nad dzieckiem?
Agnieszka: Gdybym sama nie narzuciła sobie pewnych zasad, to nie zmieniłoby się nic. Obecnie zajmuję się wychowywaniem dziecka i prowadzeniem bloga (link TUTAJ)
, dlatego nie muszę zbyt często wychodzić z domu. Jednak od samego początku bardzo dużo czytamy na temat koronawirusa i doszliśmy do wniosku, że musimy sami się zabezpieczyć. Ja od trzech miesięcy nie jeżdżę już komunikacją miejską, unikam wychodzenia z dzieckiem z domu w godzinach szczytu, zachowuję bezpieczną odległość, zawsze przy sobie mam butelkę ze środkiem dezynfekującym.
Nie masz poczucia, że to trochę jak walka z wiatrakami skoro w Szwecji tylko nieliczni robią podobnie?
Agnieszka: Staram się tak nie myśleć, ale rzeczywiście to irytujące, gdy widzę, jak np. niektórzy napierają na mnie w sklepowej kolejce. Teraz stawiam za sobą koszyk, aby nikt się nie zbliżał. Zresztą nie ma co się dziwić, że nie każdy uważa, bo też nikt tego nie wymaga. Dopiero od kilkunastu dni w sklepach są pleksy oddzielające kasjerów oraz zalecenie używania foliowych rękawiczek do nakładania owoców czy pieczywa.
Błażej: Ja codziennie wychodzę do pracy. Jestem kierowcą taksówki dla chorych i wożę ich na różnego rodzaju badania, np. dializę. Tak jak we wszystkich innych firmach, nie dostaliśmy żadnych nakazów co do zmiany trybu pracy. We własnym zakresie kupiłem sobie płyn do dezynfekcji, maseczki i rękawiczki.
Nie boisz się, że możesz zarazić pasażerów?
Błażej: Skoro już prawdopodobnie przechorowałem, to może nie zarażę się ponownie. Takie podejście ma przecież nasz główny epidemiolog. Niedawno musiałem iść do lekarza pierwszego kontaktu, bo ugryzł mnie pies sąsiada. Podczas telefonicznej rejestracji zapytano, czy nie mam objawów koronawirusa. Zaprzeczyłem i jeszcze dodałem, że prawdopodobnie byłem chory w marcu, więc bez problemu zapisali mnie na wizytę.
W szwedzkich przychodniach wprowadzono jakiekolwiek obostrzenia?
Błażej: Nie. Lekarze, pielęgniarki czy pacjenci zachowują się naturalnie. Nikt nie ma masek ani przyłbic na twarzy. Jedynie ci, którzy podczas rozmowy telefonicznej powiedzieli, że maja objawy Covid-19, to są kierowani bezpośrednio do specjalnych namiotów przed budynkiem, gdzie personel ma na sobie ubrania ochronne.
Rozmawiacie z rodziną czy znajomymi z Polski na temat pandemii?
Agnieszka: Tak i często dopytują nas czy rzeczywiście nie mamy wprowadzonych żadnych zakazów. Wiem, że wielu Polaków zazdrości Szwedom tej wolności i swobody, a niektóre media wychwalają podejście naszych władz. Jednak my mamy sceptyczne podejście, bo czytamy wiadomości z różnych źródeł na świecie i widzimy, że nikt nie może zagwarantować, że rzeczywiście wypracujemy sobie tzw. stadną odporność. Córka mojej znajomej, która jest medykiem, już dwa razy zaraziła się koronawirusem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl