Andrzej Kosmala o Ewie Krawczyk. Manager mówi, że zjawiła się w życiu muzyka w odpowiednim czasie
Andrzej Kosmala i Krzysztof Krawczyk tworzyli niezwykły tandem. Ich znajomość wychodziła daleko poza ramy zawodowej współpracy. Mężczyźni zżyli się ze sobą. Do managera zawsze mogła się także zwrócić żona artysty. Śmierć wokalisty nie zmieni relacji Andrzeja Kosmali i Ewy Krawczyk.
Odejście Krzysztofa Krawczyka wstrząsnęło Polakami. Po pogrzebie, do mediów wyciekały coraz to nowsze wzajemne oskarżenia wdowy i Mariana Lichtmana. Z wieloma zarzutami musiał się zmierzyć sam Andrzej Kosmala.
Trzeba przyznać, że manager i Ewa Krawczyk konsekwentnie trzymają wspólny front. Nic dziwnego, bliskich wokalisty od lat łączy przyjaźń. Andrzej Kosmala wypowiada się o wdowie w samych superlatywach i broni jej przed internetowym hejtem.
Przyjaźń w obliczu śmierci
Andrzej Kosmala podczas pogrzebu wziął na siebie wielki obowiązek. W imieniu Ewy Krawczyk przeczytał jej list pożegnalny do ukochanego męża. Pogrążona w rozpaczy wdowa, nie była sama w stanie tego zrobić.
Andrzej Kosmala towarzyszył załamanej partnerce piosenkarza także podczas samej drogi na cmentarz.
Okazuje się, że manager obserwował związek państwa Krawczyków od samego początku i mu kibicował:
- (Krzysztof) Czuł się w Stanach samotny, był spragniony miłości. To nie był kraj, gdzie spełnił się jego "american dream". Wprawdzie pozostawał jeszcze formalnie mężem Haliny Żytkowiak (...), ale jego serce biło już dla Ewy. (...) Po powrocie do Polski było im ciężko. Zamieszkali w domku w Grotnikach pod Łodzią. Brakowało im garnków, firanek, krzeseł. Spali na materacu. Ale Krzysztof miał taki przypływ energii, był tak szczęśliwy, że mógł pracować od rana do wieczora. Wkrótce umocnił swoją pozycję na polskiej scenie - mówił w wywiadzie dla magazynu "Viva".
Czytaj też: Komunie coraz bliżej. Jakie prezenty i ile pieniędzy zamierzają do komunijnych kopert włożyć Polacy?
Wiara, nadzieja, miłość
Andrzej Kosmala wspomina także, jak doszło do tego, że Krzysztof Krawczyk zwrócił się do Boga. Wielki wpływ na nawrócenie muzyka miała właśnie Ewa Krawczyk.
- Zaczął wracać do Boga już na emigracji w Ameryce. Dorabiał na budowach, żeby się utrzymać. Którejś niedzieli Ewa zaciągnęła go do polskiego kościoła na Jackowie. Krzysztof przez całą mszę żuł gumę i ksiądz go zrugał przy wszystkich. Zrobiło mu się wstyd. Po powrocie do domu wziął książeczkę do nabożeństwa i natrafił na takie zdanie: "Pan Bóg mieszka w nas, a my w Panu Bogu". Od tego czasu, jak mi powiedział, coraz częściej o nim myślał - mówił Kosmala.