Blisko ludziAnia schudła 50 kg, Marta nie poddała się mimo hejtu. Obie opowiedziały nam o swoich metamorfozach

Ania schudła 50 kg, Marta nie poddała się mimo hejtu. Obie opowiedziały nam o swoich metamorfozach

Ania schudła 50 kg, Marta nie poddała się mimo hejtu. Obie opowiedziały nam o swoich metamorfozach
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
24.01.2020 15:39, aktualizacja: 27.01.2020 14:05

Ania nosiła kiedyś rozmiar 36, ale po ciążach, jak wspomina, musiała szukać ubrań w sklepach dla "pań puszystych". Marta wstydziła się pokazać w stroju kąpielowym i zakrywała brzuch torebką. Obie postanowiły zmienić swoje sylwetki i odniosły spektakularne sukcesy.

Nadszedł nowy rok, a wraz z nim sezon postanowień noworocznych. Wiele osób marzy o zrzuceniu nadprogramowych kilogramów, ale niestety, nielicznym się to udaje. Ania i Marta osiągnęły swoje cele mimo przeciwności losu. Mówią szczerze o motywacji i problemach, jakie niesie ze sobą proces odchudzania.

Schudła ponad 50 kg

Nosząca niegdyś rozmiar 36 Ania, po ciążach zaczęła gwałtownie tyć. Na domiar złego 26-latka nabawiła się licznych chorób, w tym cukrzycy typu drugiego i niedoczynności tarczycy. Chociaż bliscy nie wypominali jej nadmiaru kilogramów, zakupy skutecznie psuły Ani nastrój.

– W pewnym momencie nie mogłam znaleźć ubrań w normalnym rozmiarze. Gdy miałam 18 lat, nosiłam rozmiar 36, a po paru latach mieściłam się w sukienki w rozm. 50 – opowiada Ania. – Tak ciężko było dopasować coś do mojej sylwetki, że postanowiłam wyznaczyć sobie postanowienie noworoczne. Chciałam schudnąć, ale nie określiłam konkretnie - ile. Nie chciałam wyznaczać sobie celów liczbowych.

Swoją przygodę z odchudzaniem Ania zaczęła od diet znalezionych w internecie. Chociaż początkowo schudła dzięki nim kilka kilogramów, waga szybko się zatrzymywała. Młoda mama nie zamierzała się jednak poddawać.

– Nie miałam wsparcia ze strony rodziny. Wszyscy założyli, że będę mieć słomiany zapał, ale ja nie dawałam za wygraną – mówi Ania.

W końcu 26-latka znalazła w sieci wielki konkurs metamorfoz. Organizowana przez Studio Figura akcja przewidywała nagrodę wysokości 10 tys. zł oraz zagraniczną wycieczkę dla osoby, która w ciągu 10 miesięcy schudnie najwięcej. Ania postanowiła przyjąć wyzwanie, traktując je, jako dodatkową motywację. Zrezygnowała również ze stosowania przypadkowo znalezionych w wyszukiwarce diet. Na początku korzystała ze spersonalizowanej diety wykupionej na portalu internetowym, a później zgłosiła się do dietetyka klinicznego. Na podstawie wyników badań ekspert uznał, że w przypadku Ani najlepiej sprawdzi się ketoza, czyli wprowadzenie organizmu w stan, w którym zamiast pozyskiwać energię z glukozy, czerpie ją z nagromadzonego tłuszczu.

– Ktokolwiek był na tej diecie wie, jaka jest ciężka. Ja wytrzymałam na totalnym rygorze 9 pełnych miesięcy. Dopiero później ją rozszerzyłam. Oczywiście, w trakcie musiałam wykonywać regularne badania – podkreśla Ania.

Gdy nadszedł czas na rozstrzygnięcie wyników konkursu, okazało się, że to właśnie Ania schudła najwięcej. Zdobyła nagrodę pieniężną i pojechała na Dominikanę. Od powrotu z zasłużonych wakacji, życie 26-latki zmieniło się nie do poznania.

Obraz
© Archiwum prywatne

Fot. Ania po utracie 50 kg. Schudła, bo chciała wygrać konkurs, dziś sama motywuje kobiety.

– Proces mojego odchudzania trwał rok i w zasadzie mogę powiedzieć, że jeszcze się nie skończył. Cały czas dbam o sylwetkę i pielęgnuję to, co udało mi się osiągnąć – zaznacza Ania. – Odczuwam w życiu mnóstwo zmian. Jestem bardziej aktywna, mogę biegać z dziećmi, jeździć na nartach, uprawiać sport. Nic mnie przed tym nie blokuje.

Młoda mama w ciągu roku schudła aż 57 kg. Nie ukrywa, że wielu znajomych nie poznało jej po tak dużej zmianie. Wszystkie reakcje na nowy wygląd Ani były bardzo pozytywne, a komentarze pod zdjęciami metamorfozy dodały jej skrzydeł. 26-latka nie poprzestała na dbaniu o własną sylwetkę, ale postanowiła motywować innych. Jako ambasadorka Studia Figura prowadzi specjalne zajęcia, na których rozmawia z kobietami z całej Polski.

– Jeżdżę do różnych miast i spotykam się z kobietami, które mają problem z utrzymaniem zgrabnej sylwetki. Zachęcam do zdrowszego stylu życia, przekonuję, aby zawalczyły o własne marzenia dla samych siebie – mówi Ania. – Tłumaczę paniom, że takie choroby jak niedoczynność tarczycy czy insulinooporność nie są wyrokiem. Utrudniają proces odchudzania, a nie czynią go niemożliwym – zapewnia.

Zdaniem Ani, częstym problemem kobiet, które chcą schudnąć jest fakt, że nie podchodzą do tego procesu z głową. Polki, z którymi rozmawia, często sięgają po przypadkowe diety z internetu.

– Spotykam otyłe kobiety, które chwytają się pierwszych lepszych znalezionych w sieci diet. Przykładowo, raz rozmawiałam z panią, która była dwa tygodnie na diecie i zamiast schudnąć, przytyła aż 10 kg. Miała 22 lata i ważyła 135 kg przy 156 wzrostu – wspomina Ania. – Zapytałam, jaka to dieta. Okazało się, że pani znalazła w internecie dietę owocową, zakładającą odżywianie się sokami, owocami oraz koktajlami. Bez picia wody i kawy. Muszę przyznać, że zaniemówiłam wtedy z wrażenia.

Ania przyznaje, że każda cena jest warta tego, co udało jej się osiągnąć. Próbuje przekonać panie, że zamiast rezygnować z diety z powodu braku efektów, warto znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Młoda mama odkąd schudła, czuje się zdrowa i pewna siebie.

– Jestem zdrowa, mogę uprawiać sport, żyć pełnią życia – przekonuje – Mogę bez stresu pójść do galerii handlowej i mam pewność, że w każdym sklepie znajdę coś dla siebie. Nie muszę już szukać butików "dla pań puszystych".
Motywowanie kobiet tak bardzo spodobało się Ani, że stało się jej pracą. W najbliższym czasie 26-latka zamierza również pójść na studia dietetyczne.

Obraz
© Archiwum prywatne

Fot. Ania na wakacjach - metamorfoza.

Zazdrość i hejt mogły zniszczyć efekt jej pracy

Marta ma 39 lat i jest mamą czwórki dzieci. Nadwaga postępowała u niej powoli, wraz z kolejnymi, przybranymi w ciąży kilogramami. Marta nie przepadała za sportem i prowadziła siedzący tryb życia. Z biegiem czasu zaczął jej jednak dokuczać odstający brzuch i fakt, że podobnie jak Ania, nie mogła znaleźć w sklepie ładnych ubrań w swoim rozmiarze.

– Czułam się źle sama ze sobą. Najbardziej krępujące były wyjścia na plażę. Miałam odruch ciągłego zakrywania brzucha torebką, co nie było komfortowe – wspomina Marta. – Dla mnie wygląd jest ważny. Dbam o siebie i chciałam poczuć się dobrze również ze swoją sylwetką.

W końcu Marta postanowiła rozpocząć odchudzanie, choć jak sama wspomina, proces nie był łatwy. Szczególnie że na początku nie ciągnęło jej do sportu. Mama czwórki dzieci zupełnie przypadkiem natrafiła na motywacyjną grupę na Facebooku. Zaczęła przeglądać spektakularne przemiany innych kobiet, które przekonały ją do działania. Zapisała się do dietetyka i zaczęła ćwiczyć w domu. Marta czuła się trochę dziwnie w towarzystwie koleżanek, które nie patrząc na swoją nadwagę zajadały się słodyczami.

– Żadna koleżanka nie chciała chodzić ze mną na siłownię, więc zapisałam się sama. Kiedy znajome jadły gotowe posiłki, ja gotowałam, starannie odmierzając wszystkie składniki – wspomina Marta.

Utracone kilogramy i centymetry bardzo cieszyły Martę. Gdy zaczęła czuć się dobrze w swojej skórze i odpuściła dietę, kilogramy zaczęły szybko wracać. 39-latka chciała wrócić do dawnej figury, dlatego postanowiła działać. Jej największym kompleksem był odstający brzuch. 39-latka zrobiła wszystkie badania, próbując ustalić przyczynę takiego stanu rzecz i okazało się, że był nią polip.

– To właśnie przez niego mój organizm źle trawił węglowodany, a to powodowało uczucie ciężkości po posiłkach i większy brzuch – opowiada Marta.

W końcu Marta zaczęła powoli tracić na wadze, a efektami swojej pracy dzieliła się na Facebooku. Nie wszyscy pochwalali jej zdrowy tryb życia.

Obraz
© www.instagram.com/Marcik127

Fot. Metamorfoza Marty.

– Od niektórych koleżanek usłyszałam nieprzyjemne komentarze. Pytały "na co mi to" lub twierdziły, że szczuplejsza wyglądam na starszą. Radzono również, żebym, zamiast ćwiczyć "zajęła się dziećmi” – mówi.

W pewnym momencie Marta przez falę hejtu chciała zrezygnować z diety i treningów, ale powstrzymał ją przed tym trener. Wytłumaczył 39-latce, że zachowanie ludzi wynika z zazdrości.

– Słyszę wiele pozytywnych opinii na mój temat, ale przez swój nowy tryb życia straciłam kontakt z niektórymi koleżankami. Na początku ćwiczyłyśmy razem, jednak później straciły motywację i przytyły. Mają po 30 lat i wolą prowadzić siedzący tryb życia. Ja mimo problemów z odstających brzuchem wyglądam lepiej niż niektóre z nich. Te znajome nie chcą już często się spotykać. Byłyśmy "koleżankami", jak one też ćwiczyły. Później kontakt się urwał – opowiada Marta.

Co ciekawe, nowy tryb życia 39-latki korzystnie wpłynął na jej relacje z rodziną. Na siłownię zapisał się również jej mąż, a córeczka rozciąga się aż do szpagatu. Marta nie ukrywa, że samodoskonalenie bardzo ją uszczęśliwia. Zamierzony cel osiągnęła powoli, ale skutecznie.

– Nadal będę pracować na lepszą wersją siebie. Zachowanie dobrej formy wymaga pracy na długie lata. Trzeba po prostu to pokochać.

Obraz
© www.instagram.com/Marcik127/

Fot. Marta po osiągnięciu celu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (283)
Zobacz także