Anna Skura: Cały czas walczę ze stereotypami
Jest Anna Lewandowska, jest Ewa Chodakowska i jest ona – Anna Skura – dziewczyna, która zaczynała jako blogerka modowa, ale dziś jest fitness guru i miłośniczką podróży. Każdy jej krok śledzą tysiące osób na Instagramie, a jej zdjęcia wywołały już niejedną medialną burzę. Wszystko dlatego, że Anna Skura – autorka bloga What Anna Wears – jest nie tylko wytrawną podróżniczką czy motywatorką, ale też bardzo seksowną dziewczyną!
Spotykam ją na evencie marki Triumph w Szwajcarii. Anna Skura została jedną z międzynarodowych ambasadorek marki i promuje najnowszą linię sportowych biustonoszy. Rozmawiamy o jej pomyśle na życie i koncie na Instagramie, o walce z profesjonalistami i byciu fajterką w lukrowanym świecie show-biznesu.
Idź tam, gdzie cię nie chcą
Aleksandra Nagel: Ania, masz setki tysięcy obserwujących na Instagramie i Facebooku. Plotkują o tobie w sieci, komentują, krytykują, wytykają palcami na ulicy. Męczy ciebie czasami ta popularność?
Anna Skura: Mnie? Nigdy! Naprawdę.
Ale przecież jest tyle negatywnych opinii, hejterów, ludzi, którzy żyją z negowania innych, tyle zawiści w interencie… *
To jest praca marzeń. Dostałam od życia tak wiele, jak mogłabym narzekać? To największe szczęście robić to co się kocha. Generalnie mam bardzo mało hejterów. Wiesz gdzie mi życzą najgorzej? Wcale nie Instagramie…
*To gdzie?
Wśród sportowców, biegaczy, wspinaczy, podróżników…
*Nie pasujesz do ich zamkniętego, hermetycznego świata? *
Tak! Nie traktują mnie jak jednej z nich. Wiedzą o mnie tyle, ile usłyszą. Nie chcą mnie tam, więc muszę swoimi bocznymi dróżkami gdzieś tam się dostać, a byłoby na pewno dużo łatwiejsze być tam w środku...
Każdy ma swoje Rysy
Trochę się im nie dziwię. Jesteś gwiazdą Instagrama, lubisz zdjęcia z filtrem, dbasz o swój wizerunek. To trochę nie pasuje do takiego typowego życia obieżyświata…
Może tak, ale wiesz co? Nie boli mnie jak mi ktoś powie, że jestem brzydka, mam brzydką sukienkę czy wyglądam jak facet. Najbardziej bolą te uszczypliwości od kolegów z górskich klubów. Boli mnie, jak ktoś wjeżdża na to, co jest dla mnie naprawdę ważne. Jak mnie blokuje, wyśmiewa, dokucza. Na przykład jest takie forum „Góry bez granic” i co? Właśnie tam jadą po mnie strasznie. Jak zobaczyłam te wszystkie komentarze, to pomyślałam sobie: „Boże, co wy ludzie mówicie? Jesteście forum „bez granic”, a sami właśnie stawiacie mi granice!?”.
Zwiedzaj świat, zmieniaj świat!
Po co to robisz? Po co chcesz przesuwać ten mur, wchodzić tam, gdzie ciebie nie chcą?
Czuję się fajterką. Od dziecka mam w sobie żyłkę rywalizacji. Uwielbiam się ścigać. Poza tym, nie jest mi to obojętne, że ludzie są tacy zamknięci, niemili dla siebie nawzajem, wrogo nastawieni. Jak czytam te ich komentarze w stylu: „Ej ty Anka, jesteś słaba, podniecasz się, że weszłaś na Rysy, co to są dla nas Rysy?!”, to myślę sobie, że oni żyją w innym świecie. Może dla nich takie Rysy, czy spanie w namiocie w środku zimy to normalka, ale dla moich obserwatorów to bardzo dużo. Gdy zaczęłam biegać, było mi strasznie głupio. Zastanawiałam się, co myślą sobie o mnie ci wszyscy profesjonalni biegacze, dla których moje wyzwania to bułka z masłem. „Przeżywasz maraton? A co to jest maraton!?” – pisali. Potem dopiero zrozumiałam, że moimi odbiorcami nie są wyjadacze, ale zwykłe dziewczyny, takie jak ja, które potrzebują wsparcia, zachęty, by zrobić ten pierwszy krok.
Ten pierwszy krok rzeczywiście jest najtrudniejszy i powiem szczerze, ja też mam w sobie taką blokadę. Musisz od czegoś zacząć, ale jak zaczynasz, to pokazujesz, że jesteś najsłabszym ogniwem. Że to, co dla innych jest normalką, dla ciebie jest na początku ogromnym wysiłkiem. Wstydzisz się tego…
Dokładnie. Staram się pokazać dziewczynom, że mimo wszystko warto spróbować i nie ma sensu przejmować się opiniami innych.
Kim jesteś, gdy wstajesz rano?
Ludzie wciąż ciebie oceniają. Ale kim ty właściwie jesteś? Blogerką modową, lifestyle’ową, podróżniczką? Kim się czujesz, gdy wstajesz rano?
Na początku byłam podpisywana jako blogerka modowa, ale z czasem czułam się nią coraz mniej. Moje koleżanki mają na ten temat dużo większą wiedzę niż ja i temat wiedzy pozostawiam im.
Uwielbiam modę, ale to nie jest do końca mój świat i trochę dla mnie to za mało. Czuje się trochę biegaczką, następnie podróżniczką, trochę instruktorką fitness. Chyba najbardziej czuję się po prostu motywatorką, bo lubię pomagać innym zmieniać ich życie, a dodatkowo motywować się ich historiami.
*Czujesz się instagramowym coachem? *
Trochę chyba tak, ale nie wierzę we wszystkie te motywacyjne slogany. Motywuję się na swoich przykładach i czerpię wiedzę i motywację od lepszych od siebie. Wielką inspiracją dla mnie jest
Martyna Wojciechowska, a werwę czerpię całymi garściami od Ewy Chodakowskiej. Jak ją czytam, to zawsze wierzę, że to jest prosto od niej.
Marzenia spełnia się we dwoje
Mówisz o podróżach, o pokonywaniu własnych słabości, o aktywności, a kiedy znajdziesz czas na założenie rodziny?
Na razie mam kilka gór do zdobycia. Cały czas walczę ze stereotypami i cały czas muszę udowadniać coś innym. Nie będę kłamać, że robię to tylko dla siebie. Chcę to im też udowodnić. Może kiedyś, gdy będę bardziej dojrzała, to zrozumiem, że to moje udowadnianie czegokolwiek innym nie ma sensu, ale na ten moment mam taką potrzebę. Na razie jestem na etapie: „Ja wam jeszcze pokażę!”
Myślicie o dziecku czy nie ma na nie miejsca w tej walce?
Nie potrafię ci powiedzieć, kiedy to się stanie (śmiech). Bardzo chcielibyśmy być rodzicami, ale mamy dosyć szalone życie, że chyba jeszcze nie ten czas.
Jak się żyje z takim kimś jak ty? Jesteś przecież osobą, która non stop coś robi, biega, zdobywa szczyty, jest bardzo aktywna zawodowo? Czy to jest łatwe dla tej drugiej połówki?
Mam bardzo silnego, pewne siebie mężczyznę, który też jest bardzo aktywny, ciekawy świata i przygód. Być może nie kręci go fitnessowe życie, ale on dostarcza mi bardzo dużo energii. Więc to jest przepis, by być razem. Uzupełniamy się.
W podróży to ty jesteś gościem
Jaka była najcenniejsza rada, którą przywiozłaś ze swoich podróży?
Byłam na wyjeździe w Afryce. Ktoś narzekał na to, że są robaki, że niewygody, że to muzułmański kraj i ludzie nas zaczepiają. Jedna dziewczyna wtedy powiedziała: „Ania , pomyśl, że jesteśmy w ich kraju, jesteśmy gośćmi i musimy to uszanować”. Zrozumiałam, że jeśli przyjeżdżam do kogoś, innej kultury, czy nawet natury, to ja muszę się dostosować. Jestem gościem.
*Nie marudzisz? *
Staram się nie narzekać, nie krytykować. Jak widzę kupców, którzy mnie nagabują bym kupiła kolejny sznureczek, to kiedyś pewnie był się zdenerwowała, a dziś myślę, że to jest po prostu ich życie, sposób na przetrwanie. Jeśli chcę korzystać z tego, że oglądam ich piękną starówkę, to muszę pogodzić się z tym, że są tu również ci ludzie, którzy mnie nagabują. To jest ich kraj.
Wszędzie jesteś taki sam!
Czy wstydzisz się czasami turystów z Polski?
Czasami. Polaków, których wstydzimy się za granicą, pewnie wstydzilibyśmy się także w Polsce. To samo zrobią na Korfu, co w Wólce Kosowskiej. Oni się nie zmieniają, gdy wyjeżdżają na wakacje, ale nie ma co uogólniać, że wszyscy Polacy przynoszą wstyd. Prawda jest też taka, że rzadko podróżuję w miejsca, gdzie jest dużo polskich turystów. Oni najczęściej wolą wycieczki all inclusive i kurort z basenem.
To coś złego?
Kiedyś to krytykowałam. Nie rozumiałam ich sposobu „podróżowania”. Dla mnie to było dziwne, że ktoś jedzie na wakacje leżeć nad basenem. Potem zrozumiałam, że są ludzie, którzy po prostu są tak zmęczeni, że nie mają ani siły ani chęci na całodzienne wycieczki. Nie każdy też ma aspirację czy zajawkę eksplorować ajzatycką dżunglę i starówki. Chcą po prostu odpocząć od ciężkiej pracy. Dziś już ich tak nie oceniam. Mają prawo do spędzania wakacji, tak jak chcą. Sama czasami potrzebuję po prostu poleżeć i popatrzeć na piękny widok.
*Jak na Polkę reagują ludzie w egzotycznych krajach? *
Zawsze jest pozytywnie. Nie spotkałam się nigdy z czymś niemiłym. Wiadomo, czasami mylą mnie z Rosjanką, ale zwykle to bardzo pozytywne spotkania.
Każdy dzień to nowy cel!
Byłaś już w tylu miejscach, tyle rzeczy ciekawych robiłaś w swoim życiu. Co teraz? Co tam widać na horyzoncie?
Góry! Moim marzeniem jest Korona Ziemi (najwyższe szczyty - przyp. red.) i zrobię wszystko, by się udało. Koledzy z górskich klubów na pewno będą to wyśmiewać, ale co tam, na szczycie i tak wszyscy razem się spotkamy (śmiech).