Blisko ludziAnna usunęła niechcianą ciążę. "Żadnego żalu, żadnego smutku"

Anna usunęła niechcianą ciążę. "Żadnego żalu, żadnego smutku"

Anna usunęła niechcianą ciążę. "Żadnego żalu, żadnego smutku"
Źródło zdjęć: © Getty Images
Karolina Błaszkiewicz
23.01.2020 14:42, aktualizacja: 23.01.2020 14:59

W grupie "Dziewuchy Dziewuchom" pojawił się anonimowy post kobiety, która w wieku 23 lat poddała się zabiegowi aborcji. Anna, bo tak ma na imię, podkreśla, że nie zawsze oznacza to traumę i łzy do końca życia. Na jej słowa zareagowały setki osób.

"Muszę, bo się uduszę. Muszę, bo szlag mnie trafia, kiedy po raz kolejny słyszę, jaką to ogromną traumą dla kobiety jest zabieg aborcji. Nie, nie jest" – czytamy w poście Anny, która poprosiła administratorki grupy "Dziewuchy Dziewuchom" o anonimowość. Anna przyznała, że ostatnio, podczas spotkania z przyjaciółmi, puściły jej nerwy.

"(…) Męska część raczyła zauważyć, że aborcja to traumatyczne przeżycie dla kobiety. Zatem chyba nie jestem kobietą. Zapytałam nawet panów, ile aborcji mają za sobą, że wiedzą, jak się czuje kobieta po terminacji ciąży i oznajmiłam, że ja wiem, jak się czuję, bo jestem po aborcji, czym wywołałam szok, bo wszyscy myślą, że aborcja to jakaś jednostkowa patologia, która zdarza się niezwykle rzadko i tylko kobietom 'rozwiązłym'" – pisze kobieta.

Aborcja nie zawsze jest traumą

Anna w maju 2000 r. dowiedziała się, że jest w trzecim tygodniu ciąży ze swoim stałym partnerem. Nie planowała jednak zostać matką w wieku 23 lat – powody były dla niej oczywiste. "Byłam w trakcie studiów, bez mieszkania, bez pracy i bez żadnych perspektyw na wyjazd zagranicę. Polska wtedy nie należała do Unii Europejskiej, więc nie było takich możliwości zarobkowych, jakie są obecnie. W moim mieście bezrobocie sięgało 30 proc., w regionie podobnie" – wylicza przeszkody.

Kobieta o swojej decyzji poinformowała partnera, i jej zdaniem, na wieść, że nie chce urodzić, "chyba spadł mu kamień z serca". "Co prawda miał pracę, ale marną i do tego mieszkał z rodzicami w małym mieszkaniu i z siostrą w moim wieku, która samotnie wychowywała dziecko. Zatem pozostało znaleźć lekarza, który przeprowadzi aborcję" – dowiadujemy się z wpisu Anny.

Udało się jej to, bo wystarczyło przejrzeć ogłoszenia w lokalnej gazecie. Zadzwoniła do niejakiej Ewy, spotkała się z nią w restauracji i przedstawiła swoją sytuację. "Ona w zamian za 1,2 tys. złotych dała mi woreczek tabletek i globulek dopochwowych oraz wytłumaczyła, co i kiedy brać. Z instrukcją postępowania, za to bez żadnej wiedzy, co to za medykamenty oraz uboższa o 1,2 tys. zł pojechałam do domu" – opowiada Anna.

"Nic się nie wydarzyło"

Kobieta nie wiedziała, co dostała i jak tabletki wpłyną na jej organizm. Mimo to zdecydowała się je wziąć. "Nie miałam wyjścia. Za żadne skarby nie chciałam urodzić dziecka. Wcześniej po głowie chodziła mi myśl, żeby się samodzielnie wyskrobać drutami do dziergania, gdzieś przeczytałam, że kobiety tak sobie radzą. Jednak strach przed krwotokiem i zakażeniem na szczęście zwyciężył. Użyłam leków zgodnie z instrukcją i właściwie nic się nie wydarzyło, poza jakimś śladowym plamieniem" – wyjaśnia.

Dwa dni później zaniepokojona Anna zwierzyła się Ewie. "Kiedy jej powiedziałam o braku rezultatu, oznajmiła, że muszę przyjechać na zabieg jak najszybciej i że będzie dopłata 1,5 tys. zł. Nie było wyjścia, trzeba było szybko skombinować pieniądze" – czytamy. Pomagierka zabrała Annę na zabieg do tylko jej znanego gabinetu. W środku byli już ginekolog i anestezjolog. "Otrzymałam narkozę. Cały zabieg trwał może ze 20 minut. Kiedy mnie budzono, czułam silny ból skurczów macicy. Posiedziałam na leżance może z pięć minut, po czym zostałam odwieziona na stację benzynową" – wspomina Anna.

"Wsiadłam do samochodu po zabiegu w narkozie i przejechałam z powrotem 50 km. Czułam ogromną ulgę, że mam problem z głowy i to było jedyne uczucie, które mi towarzyszyło. Żadnego żalu, żadnego smutku. Tylko ulga" – zapewnia Anna. Na koniec dodaje, że jest mamą dwojga nastolatków i żadna z ciąż nie była wpadką. "Uważam, że decyzja o aborcji była jedną z najlepszych i najdojrzalszych decyzji w moim życiu i nigdy nie żałowałam, że ją zrobiłam" – kończy kobieta.

Na wpis Anny zareagowało prawie 1 tys. osób, ponad 200 zostawiło komentarze, większość brzmi podobnie: "Brawo. To była twoja decyzja".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (214)
Zobacz także