Blisko ludziAntyfaszyzm nasz polski, czyli druga strona barykady

Antyfaszyzm nasz polski, czyli druga strona barykady

Antyfaszyzm nasz polski, czyli druga strona barykady
Źródło zdjęć: © East News
Aneta Wawrzyńczak
23.11.2017 17:33, aktualizacja: 23.11.2017 18:02

Wiek nastoletni? Wiadomo - burza hormonów, pierwsze miłości i bunt - kłótnie z rodzicami, wagary, spięcia z nauczycielami, farbowanie włosów. Zazwyczaj bunt realizuje się na własnym poletku, w domu, w szkole, na podwórku. Czasem wychodzi jednak na ulicę i krzyczy: nie rasizmowi, ksenofobii, nierównościom społecznym, nawet systemowi. Bunt drugi to przypadek Lidii Domańskiej (38 lat) i Tadka Zinowskiego (26 lat), którzy pierwsze anarchistyczne i antyfaszystowskie kroki stawiali jako nastolatki.

Lidia zaczęła bardzo dawno temu, jeszcze w latach 90. Na demonstracjach antyfaszystowskich, jeszcze wtedy skromnych, bywało raptem 100, może 150 osób. Każdy znał każdego, a gorące dyskusje toczyły się na imprezach w piwnicach klubu Harenda i nad talerzami z wegetariańskimi posiłkami w Pasażu Wiecha. Tam się rodziły ruchy: prozwierzęce, antyfaszystowkie, wegetariańskie, "ogólnie lewicujące". Wieść niosła się pocztą pantoflową.
Po pierwszym zachwycie antyfaszyzmem Lidia miała długą przerwę. Urodziła dziecko i zajęła się jego wychowaniem. Do dawnych ideałów i kolegów z ruchu wróciła kilka lat temu, już z córką u boku.

- Najpierw pomyślałam, że jestem już tak stara, że może to dobry czas, by wejść do polityki i tam coś zmieniać - opowiada, wspominając czas, gdy chciała zaangażować się w działalność partyjną.

- Stwierdziłam, że polityka jest nie dla mnie, brakowało mi sprawstwa, bo partie polityczne koncentrują się na narracji i tym, żeby zaistnieć w mediach, a nie na realnych działaniach. Ruch antyfaszystowski czy lokatorski, bo w nim też działam, są mi zdecydowanie bliższe, bo skupiają się na konkretnych tematach - i w ich obrębie realnych działaniach.

Tadka początki to z kolei demonstracje przeciwko skrajnej prawicy i wojnom w Afganistanie i Iraku. - Wtedy zaczynałem, dziś działam na co dzień w Anarchistycznym Kolektywie Syrena. Walczymy o prawa lokatorów, imigrantów czy pracowników, także przeciwko dewastacji ziemi, odwiertom gazu łupkowego, wycince puszczy. W takich miejscach, pod szyldem anarchizmu, splata się wiele grup oporu – tłumaczy.

CAFE KRYZYS

Spotykamy się w sobotni wieczór w Cafe Kryzys - anarchistycznej spółdzielni i jednocześnie wegetariańskim barze mlecznym w samym sercu Warszawy. Tuż obok ulica Marszałkowska, nieustający gwar, neony, hotele, restauracje, ekskluzywne sklepy. W środku - trochę inny świat. Skromna knajpka, krzesła i stoły nie od kompletu, kilka plakatów z minionymi i nadchodzącymi wykładami, demonstracjami, akcjami, przytłumione światło. Skromne jest też menu: dziś grochówka, wegetariańskie kotlety z ziemniakami, parę rodzajów herbaty, kawa, piwo rzemieślnicze. Wszystko za wyjątkiem kawy i piwa za odpłatnością dowolną (czyli "co łaska").
Przez narastający gwar Lidia i Tadek próbują przebić się ze swoją opowieścią, wyłożyć swoje racje, wytłumaczyć, czy między faszyzmem i antyfaszyzmem można postawić znak równości, a nawet przyznać im palmę pierwszeństwa w rankingu "terrorystów" jak robią to nieraz media.
Na przykład: "Podpalone samochody, zniszczone witryny i wystawy sklepowe, masowe kradzieże, setki rannych - czy w niedalekiej przyszłości ulice polskich miast doświadczą 'antyfaszystowskiego' terroru w wykonaniu bojówkarzy z Antify, jaki obserwowaliśmy kilka tygodni temu w Hamburgu?" (Polonia Christiana). Albo: "specjaliści od bezpieczeństwa ostrzegają (…) przed rosnącym potencjałem lewicowe ekstremy. (…) Antyfaszyści za swoich przeciwników uznają nacjonalistów, nietolerujących imigrantów i mniejszości seksualnych. Jednak pod pojęciem Antifa kryje się często skrajna lewica, która korzysta z podobnych metod jak nacjonaliści" ("Rzeczpospolita").
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" politolog dr Jacek Kloczkowski ponadto mówił: - Ekstremizm lewicowy nie jest mniej niebezpieczny niż prawicowy. Problem polega na tym, że jeden jest piętnowany, a drugi usiłuje się tolerować.

Z kolei Jerzy Dziewulski, specjalista ds. bezpieczeństwa i antyterroryzmu ostrzegał: - Lewica usiłuje dorównać prawicy, a rosnące napięcie może się wylać na ulicę.

W tej kwestii Tadek uważa, że duża zmiana zaszła około 2010 roku, kiedy obie strony zostały w jakiś sposób zagospodarowane przez mainstream. W tej zmianie chodzi przede wszystkim o proporcje.

- Dla narodowców to błogosławieństwo, dostają mnóstwo kasy, w jakiś sposób bratają się z centroprawicą. A dla nas poparcie liberałów to jest niechciane kukułcze jajo, poparcie od początku jest mocno chwiejne, skupione na kontrolowaniu nas, próbie narzucenia swojej treści czy tożsamości - _wyjaśnia Tadek. Polaryzacja się pogłębia, już nie wzdłuż osi ideologicznej czy światopoglądowej, ale też organizacyjnej.
_- Narodowcy na tym wypływają, my z kolei do dzisiaj jakoś sobie musimy radzić z tym, że grupy liberalne nie do końca rozumieją charakter ruchu antyfaszystowskiego: o co nam chodzi i jak chcemy się organizować.

Lidia wspomina, że niektórzy próbowali nawet ingerować w to, w jaki sposób antyfaszyści robią demonstracje i jaki mają pomysł na społeczny przekaz ich wartości.
- Daliśmy sobie przejąć inicjatywę względem narracji i sposobu, w jaki chcemy stawiać opór - wyjaśnia z nutką i żalu, i smutku w głosie, na co Tadek precyzuje: - Zabrakło nam siły, żeby przewalczyć pewien mechanizm medialnej reprezentacji, nierówności w dostępie do kasy, ekranu, autorytetów. Środowisko neoliberalne ma swoją wizję antyfaszyzmu: ciepły stosunek do III RP i Unii Europejskiej, licytacja z prawicą na patriotyzm i absolutny brak przemocy. Są za bardzo koncyliacyjni, chcą, żeby wszystko było pokojowe, miłe, bezprzemocowe. My tego nie kupujemy.
I dalej:- Niechęć do konfrontacji bierze się z uprzywilejowanej pozycji. Liberalnym autorytetom nie zdarza się to, co się zdarza obcokrajowcom mieszkającym w Polsce, bezdomnym, lokatorom ze strony skrajnej prawicy. Wśród 50 osób zamordowanych przez narodowców w III RP nie ma dziennikarza czy polityka. To nie jest kwestia etycznych dywagacji tylko przeżycia.

Obraz
© East News

ŚWIAT NIE TAKI KOLOROWY?

Lidia i Tadek przyznają, że bardzo by chcieli, żeby życie było pokojowe, kolorowe i miłe. Kiedyś. Docelowo.
– Jednak, konfrontując się z ludźmi, którzy chcą nas fizycznie zlikwidować, zdajemy sobie sprawę, że tak nie może być. To jest jakaś schizofrenia - mówi Tadek, a jako przykład podaje demonstracje z 11 listopada 2011 roku.
- Na scenie lewicowo-liberalni celebryci mówią o tym, że Polska to miłość i rzucają baloniki, a wokoło bojowi antyfaszyści odbijają kamienie od narodowców i się z nimi konfrontują fizycznie - opowiada.
- Tak to niestety wyglądało – _potwierdza Lidka. _- Neoliberałowie odcinają się od nas, bo ich zdaniem powinniśmy kwiatami witać narodowców, którzy idą na nas z kamieniami. Stawiają znak równości między antyfaszystami i faszystami. A my się tylko bronimy. Fizycznie, bo fizycznie, ale bronimy.
Tym razem ona rzuca przykładem z 11 listopada 2013 roku, gdy squat "Przychodnia" został zaatakowany. "Gazeta Wyborcza" opisywała: "Uczestnicy Marszu Niepodległości obrzucili budynek koktajlami Mołotowa, spalili stojący na podwórku samochód, wybili szyby. Kilka osób zostało ranionych odłamkami szkła. Mieszkańcy ‘Przychodni’ podkreślają, że długo bronili się sami, że długo nie było pomocy policji". Lidia: - Tam mogli zginąć ludzie, nie tylko anarchiści mieszkający tam z pobudek kontrkulturowych, tylko też mieszkający tam eksmitowani lokatorzy związani z warszawską reprywatyzacją. Ludzie z Marszu Niepodległości wyszli na chwilę z kordonu ("albo zostali wypuszczeni, bo jak można zobaczyć w nagranych materiałach, akcja była umówiona ze strażą marszu" - wtrąca Tadek). Poszli tam krzycząc: "zajebiemy was". Są nagrania, które to potwierdzają, ale nadal stawia się symetrię, że obie strony są równie winne.

Choć sami walczą (Lidia rzadziej pojawia się na demonstracjach takich jak te organizowane w kontrze do marszów narodowców, trzyma się raczej z boku, głównie z uwagi na córkę), nie każdego do tej walki - w sensie fizycznym - wciągają. _- Na demonstracje przychodzą osoby niepełnosprawne, starsze, dzieci. Musimy mieć na uwadze ich bezpieczeństwo. Nie chodzi o to, żebyśmy w glorii przegranej pokazywali zakrwawione twarze starszych kobiet, po to tylko, żeby media o tym mówiły, jacy źli narodowcy, bo pobili starsze kobiety. My nie możemy do tego dopuścić – _komentuje.

Ich zdaniem państwo, władze, zwłaszcza policja, stosują podwójne standardy.

_- W Poznaniu jest organizowana demonstracja przeciwko wykładowi posła Winnickiego. Policja nas zablokowała kawałek przed ulicą, na której mieliśmy demonstrować, bo stanęła tam grupka ok. 30 narodowców, którzy nielegalnie próbowali zakłócić przebieg legalnego zgromadzenia. Kiedy zostali poproszeni o rozejście się, tłumaczyli, że są grupką ludzi, która chce kupić piwo. A kiedy ktoś z nas staje na trasie Marszu Niepodległości czy osoby z demokratycznej opozycji chcą pokazać swój sprzeciw na miesięcznicach smoleńskich, momentalnie policja takie osoby usuwa, często brutalnie - _opowiada Tadek.

ZMOWA POWSZECHNA

10 października 2017 roku zawiązała się Koalicja Antyfaszystowska "Zmowa Powszechna", równo miesiąc przed kolejnym Marszem Niepodległości (i marszem antyfaszystowskim). Stało się to dokładnie w dniu rozpoczęcia procesu 19 oskarżonych o próbę zablokowania kwietniowego marszu ONR. Na pikiecie pod Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia Tadek mówi tego dnia:
- Solidaryzujemy się z oskarżonymi osobami i zapewniamy, że będziemy wspierać każdą formę oporu przeciwko faszyzacji przestrzeni publicznej. Nawet w III Rzeszy, gdzie skrajni narodowcy przejęli władzę, nie ustały akty oporu, choćby przypłacane życiem, od propagandowych akcji Białej Róży, po zbrojne zamachy na Hitlera. Po każdej porażce nacjonaliści podnosili łby, tylko po to, by znów natrafić na silny opór społeczny. Dlatego wierzymy, że i tym razem, kwestią zwykłej przyzwoitości jest głośno protestować i czynnie stawiać opór nienawiści.

Obraz
© East News

Na stronie 161 CREW (prowadzonej przez "grupę znajomych wywodzących się z różnych środowisk", których łączy "nienawiść do faszyzmu, rasizmu oraz innych postaw o totalitarnym charakterze i pod wszelkimi ich postaciami") anonimowy autor przytacza kolejne przykłady:

"Jeszcze kilka lat temu były przyjmowane z niedowierzaniem informacje z Białegostoku, gdzie na komisariacie tajniacy zbijali piątki z miejscowymi nazistami. Dzisiaj nie wzbudza już większego zdziwienia, kiedy widzi się zdjęcia policjanta czy strażnika leśnego z naszywką 'śmierć wrogom ojczyzny', czy na komisariacie wąs mówi do aresztowanego antyfaszysty 'nie każdy faszyzm był zły'. Kiedy na samych szczytach władzy siedzą skrajnie prawicowi politycy, mówiący o lewackich zagrożeniach, uchodźcach roznoszących choroby etc. to wiadomo, że przykład idzie z samej góry".

Dalej stwierdza: "Trzeba sobie uświadomić, że znajdujemy się w stanie wojny. Każda osoba o poglądach lewicowych, anarchistycznych czy nawet po prostu nie zgadzająca się z katolicko-narodową linią partyjną jest zagrożona. To w zasadzie ostatni moment, żeby stawić opór, później będzie już tylko coraz gorzej. (…) Należy nauczyć się prowadzić wojnę partyzancką". Oraz publikuje swoisty poradnik do tej wojny: "zdobycie flagi czy baneru jakiejś organizacji nacjonalistycznej może nie być bardzo spektakularne, ale zawsze dobrze wygląda", "zamalowywanie czy przerabianie nazistowskich wrzutów i napisów świetnie pokazuje, że walka trwa i stawiany jest opór", "starajcie się wiedzieć o przeciwniku jak najwięcej, a jednocześnie żeby o was wiedziano nic lub jak najmniej", "śledźcie uważnie media społecznościowe, zgrywajcie zdjęcia, informacje o miejscach spotkań, prowadzonej działalności, miejscach pracy, nauki".
Wreszcie: "nie mamy do czynienia z przeciwnikiem, który stosuje jakieś zasady honorowe. Dla nich jesteśmy śmiertelnym wrogiem, którego należy zniszczyć".

- Można powiedzieć, że żyjemy w doskonałych czasach na antyfaszyzm – narodowcy i władze idą ramię w ramię po prawa kolejnych grup społecznych. Oczywiście, nie każdy musi stawiać opór w takiej formie jak my, ale brak szerokiej reakcji społecznej zaprowadził nas do punktu w którym jesteśmy i ta sytuacja sama się nie poprawi. Dlatego należy albo się organizować i walczyć, albo pogodzić z wizją nacjonalizmu u władzy i ich terroru na ulicach. Oczywiście wybieramy opór! - podsumowuje Tadek.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (29)
Zobacz także