Artystom wolno więcej? Laureaci Paszportów "Polityki" przyszli na galę jak to supermarketu
Marcin Wicha w jeansach, Jagoda Szelc w bluzie. Wielu tegorocznych laureatów Paszportów "Polityki" wchodziło na scenę w ubraniach, w których mogliby wybrać się do osiedlowego supermarketu. Chcieli pokazać, że artystom wolno więcej? – Wszyscy, którzy nie byli w strojach wieczorowych, nie szanują ani siebie, ani imprezy, ani zgromadzonych gości – grzmi Tomasz Jacyków.
Scena Teatru Wielkiego skąpana w świetle reflektorów. Grażyna Torbicka w czarnej sukni spływającej marszczeniami ku ziemi. Jerzy Baczyński w granatowym, dyskretnie połyskującym garniturze. Przed nimi setki zaproszonych gości – na pierwszym planie dziennikarki w wieczorowych toaletach i dziennikarze we frakach. Dalej prezydent Warszawy w purpurowej sukience z czerwonym szalem. Widać też gwiazdy: Agnieszka Woźniak-Starak w małej czarnej na ryzykownej szpilce czy Kinga Rusin z kokardą pod szyją. Na scenie pojawiają się najważniejsze osoby tego wieczoru – laureaci Paszportów.
Jagoda Szelc zaprezentowała się w łososiowej bluzie z kapturem, promującej organizację "Otwarte klatki". Ktoś mógłby powiedzieć, że przekaz był dla niej ważniejszy od stroju. Ktoś inny, że nie spodziewała się nagrody. Jednak z pojawieniem się na scenie każdego kolejnego laureata konsternacja rosła – czyżby wszyscy nie zdawali sobie sprawy, gdzie się znajdują?
Marcin Wicha w ciemnoszarej bluzie, drapiący się nerwowo po obojczyku, sprawiał wrażenie, jakby wyskoczył na chwilę z domu do supermarketu. Jeansowy mundurek Krzysztofa Zarzeckiego można tłumaczyć co prawda tym, że odbierał nagrodę za kolegę. Prócz nonszalanckiego ubioru był jednak doskonale przygotowany do wystąpienia. To niefrasobliwe podejście do własnego wyglądu było wyrazem artystycznego buntu przeciwko skostniałym konwenansom?
Prawo artysty
Styliści, których pytamy o rzucający się w oczy, specyficzny dresscode części laureatów, nie kryją oburzenia. – To nie jest strój casualowy. Niedbały strój w operze, w czasie wręczania nagród, świadczy o tym, że ludzie sami siebie mają za nic – mówi zdecydowanie Tomasz Jacyków. – Nie ma żadnego innego usprawiedliwienia – podkreśla.
O braku szacunku mówi również stylistka Wiganna Papina i zastanawia się, czy przypadkiem powodem występowania w jeansach przed salą wypełnioną eleganckimi gośćmi nie są problemy finansowe artystów. Nawet to w jej ocenie nikogo nie usprawiedliwia. – To nie muszą być stroje za 20 tys. złotych od projektantów. Wystarczy mała-czarna, schludne buty i garnitur w przypadku panów, a nie pognieciona koszula, jakkolwiek ten pan nie byłby zdolny – mówi z mocą.
Nie przekonuje jej argument, że artystom wolno więcej. W końcu dzięki temu, że się buntują przeciwko zastanym regułom, sztuka może się rozwijać. – Bunt to przede wszystkim sposób myślenia, a nie tylko sposób ubierania się. Brak ogłady, jeśli chodzi o strój, jest wyrazem braku szacunku do okazji, do nagrody i do publiczności. Paszporty "Polityki" to była impreza kulturalna, a nie na przykład pokaz mody. Dlatego wymagała zaprezentowania przez zaproszonych gości pewnej kultury – podkreśla.
Stylistka mówi wprost – chodzi tu o poważne braki w wychowaniu. – Na scenie widzieliśmy piękną kobietę, Grażynę Torbicką, ubraną adekwatnie do imprezy i pana Baczyńskiego we wspaniałym garniturze i pod krawatem. Młodzież, nawet nagrodzona i wybitnie uzdolniona, powinna zostać nauczona, że na pewne okazje trzeba się w pewien sposób ubrać – mówi Papina.
Polska szkoła
Kiedy w 2004 roku Diane Keaton pojawiła się na gali rozdania Oscarów we fraku od Ralpha Laurena i meloniku przywodzącym na myśl Chaplina, wywołała prawdziwą sensację. Nie mniejszą, niż Celine Dion, która na tę samą imprezę w 1997 roku założyła białą bluzkę i obszerne spodnie w tym samym kolorze. Johny Weir do swojego obcisłego, kremowego garnituru podczas Oscarów w 2014 roku włożył pokryte cekinami buty. Dziwaczne stylizacje zdarzają się podczas największych światowych imprez. Supermarketowa nonszalancja jest jednak specyfiką polską.
– Całkiem niedawno ubierałem poetę Adama Zagajewskiego, który odbierał drugą co do ważności literacką nagrodę księżnej Asturii – opowiada mi krakowski krawiec Jerzy Turbasa, pochodzący ze słynnej rodziny krawieckiej, syn Józefa Trubasy, zwanego Pierwszym Krawcem Rzeczpospolitej. – Była to nieprawdopodobna gala, na której pojawili się przedstawiciele różnych sztuk. On, jako poeta, nie wstąpił w powyciąganym swetrze i w berecie. Jednak zamówił sobie garnitur i bardzo pięknie się zaprezentował – opowiada Turbasa.
Krawiec zauważa, że podczas międzynarodowych imprez, takich jak Złote Globy czy Oscary, nawet, jeśli ktoś ubrał się dziwnie, to zawsze z zachowaniem zasady elegancji. W Polsce – niekoniecznie. Powyciągane koszule, bluzy i jeansy są normą. Jego zdaniem przyczyną niekoniecznie musi być brak szacunku dla innych – równie prawdopodobne są pewne naciski środowiskowe.
Być może gdyby poeta, pisarz czy inny artysta założył na siebie elegancki frak, spotkałby się z kpinami ze strony kolegów i koleżanek. – Może jest to swego rodzaju nacisk środowiskowy. Może żaden z tych młodych artystów nie chciał wyróżniać się podczas gali, dlatego każdy ubrał się w podobny sposób. W ich pojęciu elegancji, czyli dostosowania stroju do okoliczności, mogli ubrać się odpowiednio. To wszyscy inni, w tym prowadzący, mogli wydawać się im "fioletowymi krasnoludkami" na scenie – zastanawia się.
Trudno powiedzieć, czy pisarzom nie wypada ubierać się w garnitur – liczne przykłady przemawiają za tym, że przynajmniej w niektórych środowiskach, nie jest to powód do kpin. Co więcej, okazuje się, że zmiana wizerunku z "niechlujnego" na "porządny" może mieć duże znaczenie dla kariery samego artysty. Wzorcowym przykładem jest tu Szczepan Twardoch, który niegdyś prezentował się jako pan z lekką nadwagą w kraciastej koszuli.
– Twardoch przeszedł prawdziwą metamorfozę. Teraz wygląda świetnie – przyznaje Wiganna Papina. – Z pewnością ktoś musiał mu to doradzić. Zdał sobie sprawę, że by trafić do tak szerokiego grona czytelników, trzeba odpowiednio wyglądać. Do mojej mamy, osoby starszej, absolutnie nie przemówi osoba w łachmanach – komentuje stylistka.