Ateista na chrzcie. Polacy wolą nie zapraszać, chociaż Kościół nie ma nic przeciwko
Prawie jedna piąta populacji świata twierdzi, że jest niereligijna. Polska co prawda jest na szarym końcu tego zestawienia, ale odsetek cały czas wzrasta, dlatego coraz częściej katolicy stoją przed dylematem, czy wypada im zaprosić niewierzącego na chrzest czy ślub.
Zdeklarowani ateiści stanowią 11 procent wszystkich osób na świecie. Najwięcej jest ich w Chinach - aż 60 proc. społeczeństwa. W 2015 roku Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że odsetek Polek i Polaków nieprzyznających się do żadnego wyznania stanowił 3,2 proc. ludności.
Rok temu Centrum Badań Opinii Społecznej opublikowało obszerny raport na temat religijności Polaków, z którego wynika, że liczba osób deklarujących się jako niewierzący stale rośnie i obecnie wynosi 8 procent.
Mimo tego ateizm cały czas jest postrzegany w Polsce jako wynaturzenie, dlatego mnóstwo osób woli niewierzących w nic ludzi trzymać z daleka od świętych miejsc.
Ateista kłuje w oczy
Grzegorz skończył 34 lat i od kilkunastu mówi wprost, że nie wierzy w Boga. – Pochodzę z wiejskiej, katolickiej rodziny, zostałem ochrzczony, wysłany do Pierwszej Komunii i bierzmowania. Nie do końca rozumiałem sens, ale nie sprzeciwiałem się w obawie przed reakcją rodziców i wytykaniem palcami w szkole – opowiada nam.
Grzegorz wyjechał na studia do Krakowa i - wolny od nacisków rodziny - dopuścił do siebie myśl, że wcale nie musi uznawać siebie za osobę wierzącą. – Kilka lat temu powiedziałem o tym bliskim, no i zaczęli się jawna i bezczelna dyskryminacja. Nagle przestali mnie zapraszać na wszystkie uroczystości związane z przyjmowaniem sakramentów. Kuzynka pominęła moją osobę, przekazując zaproszenia na Pierwszą Komunię swojej córki, brat nie zaprosił mnie na chrzest dziecka, a sąsiedzi matki uznali, że mnie jako jedynego z naszej rodziny nie będą zapraszać na ślub – wylicza.
Grzegorz próbował dać im do zrozumienia, że chętnie przyjedzie i nie ma problemu, aby stawić się w kościele. Nie pomogło. – Kiedyś mama nie wytrzymała i wykrzyczała, żebym uszanował decyzje ich, katolików, bo widok osoby niewierzącej w kościele, która stoi jak słup, jest jeszcze gorszy niż całkowita nieobecność – przyznaje 34-latek. – Przykro mi, bo omijają mnie i tak sporadyczne zjazdy rodzinne. Do swojej wioski przyjeżdżam w sumie tylko latem na urlop, a i tak nadal myślą o mnie: "ten dziwoląg" – dodaje.
Dziedzictwo kultury
Nie każdy katolik zachowuje się jak matka Grześka. Część wierzących osób stara się nie tylko uszanować decyzję bliskiego, ale również nie stawiać go w niezręcznej sytuacji.
– Rodzina mojego chłopaka powiedziała mu, żeby nawet nie mówił mi o ślubie swojej siostry ciotecznej i przyjechał ze mną tylko na wesele. Doszli do wniosku, że skoro jestem ateistką, to nietaktem byłoby przymuszać mnie do udziału we mszy. Maciek dostosował się, a ja wkurzyłam się, gdy prawda wyszła na jaw – opowiada 28-letnia Justyna w rozmowie z WP Kobieta.
- Z jednej strony nie przeszkadzało mi, że ominęłam cudzy ślub. To była daleka rodzina Maćka, której wcześniej nawet nie widziałam na oczy. Z drugiej uświadomiłam sobie, że mój ateizm wpędza ich w zakłopotanie – mówi.
- Wiem, że to prości ludzie z wielkimi sercami, dlatego nie miałam odwagi powiedzieć, że nic mi się nie dzieje, gdy wchodzę do świątyni. Nie mdleję, nie wrzeszczę, potrafię zachować się kulturalnie – tłumaczy.- Nawiasem mówiąc chyba widziałam więcej kościołów niż oni, bo chętnie je zwiedzam, będąc za granicą. Szczególnie te zbudowane w stylu gotyckim. Istne dzieła sztuki – zaznacza Justyna.
Przede wszystkim szacunek
Ksiądz Jacek Dziel tłumaczy, że Kościół Katolicki nie wydał żadnych zasad dotyczących udziału osób innej wiary bądź niewierzących w nabożeństwach. – Istnieją tylko przepisy dotyczące uczestnictwa w sakramentach, czyli np. przyjmowania komunii świętej. Do tego sakramentu mogą przystąpić katolicy pod specjalnymi warunkami i ewentualnie członkowie niektórych innych kościołów chrześcijańskich – mówi duchowny w rozmowie z WP Kobieta.
Ponadto ksiądz Dziel przyznaje, że widok niewierzącego podchodzącego do komunii mógłby urazić niektórych katolików, ale sama obecność w uroczystej mszy już nie powinna. – Chrzest dziecka czy ślub to bardzo ważne wydarzenie w życiu człowieka, nie tylko ze względów religijnych. Naturalne jest, że chcemy tego dnia mieć przy sobie rodzinę, aby moc razem z nimi przeżywać radosny dzień. I to działa również w drugą stronę: niewierzący może chcieć towarzyszyć bliskiemu w szczególnym dla niego momencie, chociaż sam nie jest członkiem tego samego Kościoła – wyjaśnia ks. Jacek Dziel.
W zeszłym roku ks. Dziel został zaproszony przez grupę Turków do udziału w przyjęciu z okazji zakończenia Ramadanu. – Z chęcią się wybrałem i nie widziałem nic złego w tym, że jako ksiądz katolicki cieszę się razem z nimi, towarzyszę w ich doświadczeniu wiary – zapewnia.
Co więcej, zaproszenie ateisty czy osoby innej wiary może pomóc lepiej poznać religię, której on sam nie wyznaje. – To scala ludzi, pozwala lepiej się poznać, uczy tolerancji i szacunku. Poza tym nigdy nie wiemy, które doświadczenie jest dla kogoś przełomowe, dlatego jeśli wierzymy w Boga, to nie powinniśmy uniemożliwiać innym poznanie go – podkreśla.
Duchowny uczula jedynie, aby nie próbować przymuszać ludzi innego wyznania bądź niewierzących do aktywnego uczestnictwa we mszy. – Nie wolno wymagać, aby taka osoba klękała czy śpiewała pieśni. Jedyne, czego możemy od niej oczekiwać, to spokojnej postawy stojącej w momencie gdy reszta stoi bądź klęczy. Chodzi tutaj o szacunek do tego, co w tym momencie przeżywają katolicy – tłumaczy.