Blisko ludziAutodestrukcyjne zachowania nastolatków

Autodestrukcyjne zachowania nastolatków

Autodestrukcyjne zachowania nastolatków
29.01.2008 10:56, aktualizacja: 31.05.2010 23:52

Stres, jaki odczuwają nasze dzieci często jest niewyobrażalny. Muszą go w jakiś sposób odreagować. Niestety często wybierają na to najgorszy z możliwych sposobów.

Okres dojrzewania to bardzo trudny czas dla nastolatków. Zmiany zachodzące w ich życiu następują błyskawicznie jedna po drugiej. Wszystko podlega metamorfozie – ich ciało i psychika, potrzeby i pojęcie bliskości.

Towarzyszą temu zwykle skrajne emocje. Jak się kocha, to z całego serca. Jak się nienawidzi, to bezgranicznie. Nagle się okazuje, że rodzice nic nie rozumieją i to oni zwykle stają się wrogami numer jeden. Tym bardziej, że w oczach nastolatków, „starzy” sabotują życie towarzyskie swoich dzieci. A krąg rówieśników jest w tym wieku ważniejszy od rodziny. Z matką i z ojcem po prostu się nie rozmawia, bo przecież oni nic nie rozumieją, więc po co sobie strzępić język?

Dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi stres związany z szeroko pojętą edukacją. Po pierwsze, nastolatki buntują się przeciw przeciążonemu, ich zdaniem, programowi nauczania, przez który zmuszeni są do przyswojenia wiedzy, która najprawdopodobniej nigdy im się nie przyda. Siedzą w szkole od rana do późnego popołudnia, a po powrocie muszą jeszcze godzinami ślęczeć nad pracą domową. Zwykle zdają sobie sprawę z tego, że ich rodzice przechodzili przez to samo, ale ich zdaniem, mieli oni dużo mniej możliwości rozrywki i nie odczuwali konieczności spędzenia dziewięciu godzin nad książkami tak boleśnie, jak ma to miejsce obecnie.

Po drugie, często już w podstawówce zaczyna się wyścig szczurów. Trzeba dostać się do dobrego gimnazjum, żeby potem zostać przyjętym do dobrego liceum, by mieć szansę studiować na dobrej uczelni. Oprócz tego należy uczęszczać na kursy językowe i korepetycje, bo szkoła nie przygotuje wystarczająco do osiągnięcia tych ambitnych celów. Ponadto, dobrze udzielać się jako wolontariusz, bo to dobrze wygląda w CV. Stres, jaki z tego powodu odczuwają nasze dzieci jest niewyobrażalny. Muszą go w jakiś sposób odreagować. Niestety często wybierają na to najgorszy z możliwych sposobów.

Stosowanie wszelkiego typu środków odurzających zalicza się do zachowań autodestrukcyjnych, ponieważ pod ich wpływem robi się często rzeczy, których się potem żałuje. Owszem, nie jest to specjalnie odkrywcze. Pamiętać jednak trzeba, że nastolatki przejawiają skłonność do skrajnych emocji i skrajnych zachowań. Przez to alkohol czy narkotyki mogą okazać się dla nich bardzo niebezpieczne. Dzieciaki nie poprzestaną na kieliszku wina, ale opróżnią całą butelkę; nie wystarczy im jedno piwo, człowiek bawi się dużo lepiej po wybębnieniu czteropaku. Podobnie może być z narkotykami, dzielonymi na „miękkie” i „twarde”. Co prawda, specjaliści w tej dziedzinie uważają, że podział ten jest zwodniczy, bo od wszystkiego można się uzależnić, a każdy nałóg może być fatalny w skutkach. Jednakże, rodzice nie przeraziliby się tak bardzo, gdyby dowiedzieli się, że ich dziecko pali marihuanę, niż gdyby okazało się, że eksperymentuje z heroiną. A nastolatki są nieprzewidywalne i niestety bardzo często hołdują zasadzie „na złość
mamie odmrożę sobie uszy”.

Tak naprawdę, nie jesteśmy w stanie powstrzymać naszego dziecka od zrobienia sobie krzywdy. Jeśli ono stwierdzi, że chce czegoś spróbować, to na pewno tak się stanie. Nie możemy kontrolować go dwadzieścia cztery godziny na dobę. Niestety. Nawet, gdybyśmy zastosowali wobec niego areszt domowy, to ono przecież jeszcze chodzi do szkoły, spotyka tam mnóstwo ludzi. Nasze zadanie polega w tym przypadku na uświadamianiu im od najwcześniejszych lat jak straszne mogą być skutki nadużywania narkotyków i alkoholu. Dzieciaki muszą z domu wynieść elementarną wiedzę na temat szkodliwości pewnych nałogów. Bo przychodzi taki moment, kiedy nie możemy zrobić już nic.

Nastolatki piją i zażywają, ponieważ chcą stracić nad sobą kontrolę, zapomnieć, nie myśleć o przygniatającej ich codzienności. Mają liczne obowiązki i żadnych praw – taki jest ich zdaniem stan rzeczy. Dzieciaki widzą niekonsekwencje w zachowaniu rodziców i nauczycieli i chcą udowodnić, że skoro wymaga się od nich godnej dorosłych powagi i odpowiedzialności, bawić się mogą również jak dorośli. Jeśli widzisz, że Twoje dziecko straciło nad tym kontrolę, nie bój się skorzystać z pomocy szkolnego psychologa, albo porozmawiać ze specjalistą z poradni leczenia uzależnień. Przypadek każdego dziecka jest inny i dlatego konieczna jest indywidualna konsultacja. Jeśli nie zareagujesz na czas, Twoje dziecko w wieku 20 lat dołączy do grupy AA. Jeśli oczywiście wcześniej nie zrobi sobie większej krzywdy.

Innym destrukcyjnym zachowaniem, do którego nastolatki przejawiają skłonność jest seks. Seks sam w sobie nie musi oznaczać autoagresji, jeśli jednak uprawia się go co rusz z innym partnerem, nie stosując środków antykoncepcyjnych i/lub środków chroniących przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, wówczas jest czym się martwić. I znowu – jeśli w odpowiednim czasie nie zaczniemy z dzieckiem rozmawiać, nie nauczymy go szacunku do samego siebie, nie uświadomimy mu niebezpieczeństw, jakie mu grożą, w końcu – jeśli nie opowiemy mu o tym, jak ważne jest użycie prezerwatywy, to może się to dla niego skończyć tragicznie. Pewnie, że wolelibyśmy, by nasz nastolatek nie rozpoczął współżycia przed 30 rokiem życia, kiedy będzie już odpowiedzialny i dojrzały, ale nie możemy na to liczyć. Musimy być gotowi na najgorszy wariant i zrobić wszystko, by w razie, jeśli dziecko się na niego lekkomyślnie zdecyduje, wiedziało, jak się zachować. Większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że zakazami niewiele możemy osiągnąć, więc
może lepiej po prostu szczerze z dzieckiem pogadać?

Wiele takich autodestrukcyjnych zachowań, w tym również przypadkowy seks bez zabezpieczeń, ma swoje podłoże w domu rodzinnym. Przyczyną może być zbyt surowe traktowanie nastolatka, odmawianie mu prawa do własnych poglądów i planów. Dziecko sądzi, że oczekuje się od niego zbyt wiele, na nic mu przy tym nie pozwalając. Młodość ma swoje prawa, musi się wyszumieć. Jeśli jej tego odmówimy, nie możemy się dziwić, ze nastolatek, gdy poczuje trochę swobody, zachowuje się jak dzikie zwierzę wypuszczone z klatki.

Samookaleczenia to poważny problem, pewne źródła podają, że dotyka aż 10% nastolatków. Większą skłonność do takich zachowań przejawiają dziewczęta. Statystyki pokazują, że na pięcioro okaleczających się nastolatków przypadają cztery dziewczyny i jeden chłopak. Samookaleczenie się może być skutkiem kilku czynników. Po pierwsze – może być wołaniem o pomoc. Chodzi o to, by rodzice zwrócili uwagę na swoje dziecko, zauważyli, że potrzebuje pomocy, i by wyciągnęli do niego rękę. Po drugie – może być próbą przestraszenia kogoś, szantażu. To komunikat: „Zobacz, do czego jestem zdolna/y. Jeśli nie dasz mi tego, czego chcę, posunę się dalej”. Po trzecie (i jest to najczęstsza przyczyna, dla której nastolatki robią sobie „sznyty”, ranią się żyletkami czy nożami) dzieci uciekają się do samookaleczenia, by uwolnić się od lęków, napięcia, stresu lub innych negatywnych emocji. Chodzi o to, by odczuwać ból fizyczny, który pomoże zapomnieć o psychicznych rozterkach.

Okaleczają się zwykle osoby z niskim poczuciem własnej wartości, introwertyczne, takie, które wolą zamknąć się w pokoju i płakać w poduszkę, niż przegadać z kimś swoje problemy. Jeśli dowiemy się, że nasze dziecko robi sobie „sznyty”, należy okazać mu współczucie. Nie wolno na nie krzyczeć i go ganić! Musimy pamiętać, że samookaleczenie jest dla praktykującej je osoby doraźną metodą radzenia sobie z problemami. A przecież dużo lepiej spróbować je rozwiązać, niż wmawiać sobie, że ich nie ma. Kto może dziecku w tym pomóc? Oczywiście rodzice. Jest to o tyle trudne, że nastolatek zwykle woli zastosować akt autoagresji, niż zwrócić się do mamy i taty o radę. Może to oznaczać, że rodzicom za bardzo nie ufa. Samookaleczenie, czy inne autodestrukcyjne zachowania u nastolatków, to droga na skróty. Przynoszą chwilowe zapomnienie, ale nie wpłyną pozytywnie na ich rozwój emocjonalny.

Źródło artykułu:WP Kobieta