Barbara Caillot Dubus: "Każdy ma w rodzinie bohatera"
Jakie tajemnice skrywają nasi dziadkowie? Czy w każdej rodzinie jest jakiś bohater, o którego istnieniu nie mamy pojęcia? Dzień Babci i Dziadka to najlepszy czas w roku, by spędzić z bliskimi trochę więcej czasu. Wspólne rozmowy może urozmaicić książka "Babciu! Dziadku! Proszę opowiedz mi!”.
20.01.2016 | aktual.: 21.01.2016 09:10
Jakie tajemnice skrywają nasi dziadkowie? Czy w każdej rodzinie jest jakiś bohater, o którego istnieniu nie mamy pojęcia? Dzień Babci i Dziadka to najlepszy czas w roku, by spędzić z bliskimi trochę więcej czasu. Wspólne rozmowy urozmaici książka "Babciu! Dziadku! Proszę opowiedz mi!”. O swoim nowym projekcie opowiada autorka, Barbara Caillot Dubus.
WP: : „Zeszyt Bananowy” trafił do sprzedaży. To dość nietypowy projekt, który ma zachęcać wnuczków i dziadków do wspólnych rozmów o przeszłości. Na czym dokładnie to polega?
Babcia lub dziadek wspomina i pisze, a wnuczka lub wnuk zadaje pytania, rysuje i pomaga. W puste ramki można wkleić zdjęcia lub coś narysować. Zawarte pytania w zeszycie pomagają w poznawaniu kim był dziadek czy babcia, kiedy byli mali.
WP: : Bo babcia chodziła na wagary, a dziadek też był niejadkiem... To zabawa tylko dla dzieci?
To okazja do szerszych rozmów, rodzice mogą przyłączyć się i skorzystać z okazji, aby samemu dowiedzieć się czegoś nowego! Tworzą się w ten sposób międzypokoleniowe rozmowy. Okazało się, że zeszyt „Babciu! Dziadku! Proszę opowiedz mi!” jest na tyle uniwersalny, że też wiele osób dorosłych go kupuje, żeby uzupełniać ze swoimi dziadkami.
WP: : Coraz rzadziej doceniamy to, jaką skarbnicą wiedzy są nasi dziadkowie i babcie. To idea “Zeszytu”?
Ideą jest po pierwsze to, żeby spędzić wspólnie cenne chwile, z zaciekawieniem, śmiechem i wzruszeniem. Po drugie można poznać wiele nieznanych aspektów z życia babci i dziadka, i dowiedzieć się jak to życie wyglądało dawniej. Jak ładnie powiedziała pisarka Joanna Olech “przytoczone anegdoty stanowią historię w małej efektownej kapsułce”. Dzięki tym rozmowom rozumiemy, że kiedyś dziadkowie też byli dziećmi, i pomimo że świat się bardzo zmienił, wiele nas z nimi dzisiaj łączy! Na końcu pozostaje piękna pamiątka.
WP: : To nie pierwsza taka Pani praca, związana z sięganiem do przeszłości. Wcześniej ukazały się „Banany z cukru pudru”, przedstawiające historie o dzieciństwie w latach 1930-1960. Spodziewała się Pani, że książka zostanie uznana za jedną z najpiękniejszych pozycji dla dzieci?
Oprócz wzruszającej i ciekawej treści, “Banany z cukru pudru “ miały być po prostu pięknym przedmiotem. Z Aleksandrą Karkowską, współautorką książki, długo szukałyśmy estetycznych rozwiązań, najpiękniejszych zdjęć i rysunków. Graficzka miała duże wyczucie i każdy szczegół był dla nas ważny. A okładka, dziewczynka siedząca na lamie, jest urocza.
WP: : Dlaczego warto po nią sięgnąć?
Przy każdej opowiadanej bajce, dzieci zadają pytanie: A czy tak było naprawdę? Dzieci są tego najbardziej ciekawe. To są prawdziwe historie. Każde dziecko chce wiedzieć jak to było jak mama, tata, babcia, dziadek był mały. Oglądając „Banany z cukru pudru”, każdy się utożsamia z naszymi bohaterami. Często słyszymy: “Moja babcia też opowiadała o zupie mlecznej, a moja mama miała podobną sukienkę na zdjęciu w salonie i takiego psa, a u dziadka na wsi też jest duży kogut!”
Dzieci są na co dzień otoczone obrazem, więc fotografie są dla nich łatwe i naturalne w odbiorze, jednak są rzadko używane do ilustracji w książkach dziecięcych. Stąd znajdują w „Bananach z cukru pudru” coś nadzwyczajnego, prawdziwe historie które są im bliskie. Są pozytywnie zaskoczone. Intymna forma książki nawiązuje do brulionu, który każdy kojarzy z dzieciństwem, pozwala na jeszcze bliższy odbiór.
WP: : Zachęca Pani od lat do poznawania rodzinnych sekretów i tajemnic. Każdy ma w rodzinie swojego bohatera?
Każdy ma w rodzinie lub bliskim otoczeniu bohatera, bo bohater to nie koniecznie „wielki człowiek”. Często jest się bohaterem jednego dnia czy nawet jednej chwili. Jakaś historia czy anegdota zostaje na zawsze w pamięci, i to wystarczy żeby zostać czyimś bohaterem a potem nawet legendą.
WP: : Od razu czuć, że dziadkowie, rodzina Czartoryskich, są ważną częścią Pani życia. Pisała Pani swego czasu, że ze śmiercią dziadka "zatrzymała się historia". Zainspirowało to Panią do działania?
Studiowałam dziennikarstwo. Pasjonuje się fotografią. Tak, po śmierci dziadunia, który był urodzony jeszcze pod zaborem austriackim, uświadomiłam sobie, że razem z ludźmi odchodzi część historii, której nikt nie zastąpi. Zrozumiałam, że wspomnienia są jeszcze cenniejsze. Zebrałam archiwum rodzinne i przez ostatnie 4 lata nad nim pracowałam. Wydałam książkę “Adam i Jadwiga, Fotografie i wspomnienia”, zorganizowałam wystawy w miejscach związanych z życiem moich dziadków.
WP: : Stare fotografie babć i dziadków są zawsze fascynujące dla maluchów. Pamiętam jak sama dopytywałam babcię o jej młodość. Pamięta Pani takie rozmowy z dziadkami? Co Pani z nich wyniosła?
Urodziłam się w Paryżu, gdzie mieszkałam. Co roku przyjeżdżałam do dziadków w Tatry, gdzie przenosiłam się w inny świat. Moja babcia miała siedmioro rodzeństwa, a mój dziadek jedenaścioro. Chodziłam z dziaduniami po górach, opowiadali o swoich rodzinnych domach, o wychowaniu w rygorze i obowiązkach, a przy tym o wielkiej miłości i szacunku, który tam panował. O życiu na wsi wśród przyrody i zwierząt. Mnie to fascynowało.
WP: : "Zeszyt Bananowy" to kolejny element tej historycznej, bardzo sentymentalnej układanki?
Oprócz czystych faktów, zależało nam z Aleksandrą, żeby zeszyt pozwolił na rozmowę o emocjach. Żeby dzisiejsze dzieci czuły się zrozumiane, mogły się ewentualnie babci czy dziadkowi zwierzyć, stąd pytania: Czy się biliście, czego się bałaś/bałeś? Czego wstydziłaś/eś? A jakie było Twoje największe marzenie?
Jestem przekonana, że poznawanie naszych korzeni pomaga nam iść do przodu w nowoczesnym świecie.
Rozmawiała: Magdalena Drozdek