Bez zobowiązań, czyli seks z przyjacielem
Amerykanie nazywają taką relację „friends with benefits”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „przyjaźń z dodatkową korzyścią” i dobrze oddaje istotę sprawy. Niezobowiązujący seks z bliskim znajomym staje się coraz popularniejszą formą rozładowywania emocji dla wielu współczesnych kobiet, które nie mają czasu lub ochoty na trwałe związki. Czy to oznacza kres romantycznej miłości?
27.08.2014 | aktual.: 29.08.2014 09:43
Amerykanie nazywają taką relację „friends with benefits”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „przyjaźń z dodatkową korzyścią” i dobrze oddaje istotę sprawy. Niezobowiązujący seks z bliskim znajomym staje się coraz popularniejszą formą rozładowywania emocji dla wielu współczesnych kobiet, które nie mają czasu lub ochoty na trwałe związki. Czy to oznacza kres romantycznej miłości?
Blaski i cienie bliskich relacji przyjacielskich świetnie ukazała komedia „To tylko seks”. Jej bohaterami jest dwójka młodych oraz bardzo zapracowanych ludzi: Dylan (Justin Timberlake) i Jamie (Mila Kunis). On postanowił skończyć ze związkami, ona przestała wierzyć w hollywoodzkie banały o prawdziwej miłości.
Dwie bratnie dusze dochodzą do wniosku, że na tym etapie życia najlepszym rozwiązaniem będzie wykorzystanie wzajemnej zażyłości, ale bez emocjonalnych zobowiązań – w grę mają wchodzić tylko fizyczne przyjemności.
Dylan i Jamie rozpoczynają dziką seksualną przygodę, która jednak szybko przeradza się w „coś więcej”. Sytuacja się komplikuje, czego często doświadczają „friends with benefits”…
Układ idealny?
Takie relacje wiążą się niewątpliwie z licznymi dylematami. Przekonała się o tym Ania, której seks bez zobowiązań zaproponował długoletni przyjaciel. - Nie jestem w związku, on również jest wolny i naprawdę przystojny. Tęsknię za bliskością i chciałabym w sumie z nim spróbować, bo go bardzo lubię, ale boję się, że po wszystkim nie będę mogła sobie spojrzeć w lustro i stracę do siebie szacunek. Co robić? - zadaje pytanie na jednym z internetowych forów.
- Trudno wyobrazić sobie bardziej satysfakcjonujący układ – przekonuje Dominika i wylicza jego zalety. - Nie wchodzimy sobie w drogę i spotykamy się tylko wtedy, kiedy chcemy. Nie kłócimy się. Na co dzień każde z nas robi to, na co ma ochotę. Nie musimy bywać na rodzinnych spotkaniach, bo oficjalnie jesteśmy singlami. I seks jest fantastyczny.
Mniejszą entuzjastką takich relacji okazuje się Kinga. - Umawiałam się z przyjacielem na numerki. Na początku było tylko pożądanie i emocjonujące spotkania. Z czasem coraz bardziej zaczęło mi na nim zależeć, chciałam, by łączyło nas coś więcej niż seks. Pewnego dnia on mnie poinformował, że nie będziemy się już spotykać, ponieważ on czuje się nie w porządku w stosunku do dziewczyny, którą dopiero co poznał. Długo leczyłam się z tej traumy – wyjaśnia.
Zastępcze rozładowanie emocji
Przyjacielski seks staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem, szczególnie wśród studentów oraz niezależnych finansowo i ceniących własną autonomię singli. Takie wnioski płyną przede wszystkim z analiz amerykańskich badaczy – w Polsce temat wciąż nie został zgłębiony, choć nie ulega wątpliwości, że także pod tym względem błyskawicznie doganiamy świat.
Z ankiety przeprowadzonej wśród studentów ze Stanów Zjednoczonych wynika, że nawet połowa z nich uprawiała niezobowiązujący seks z przyjacielem. Dlaczego się na to zdecydowali? Przede wszystkim ze względu na brak zobowiązań i potrzeby deklaracji uczuć. Innym argumentem była oczywiście sama możliwość uprawiania seksu. Inne badanie wskazało, że bardzo wiele osób decyduje się na „przyjacielską bliskość”, ponieważ jest to dla nich forma zastępczego rozładowania emocji do czasu pojawienia się na horyzoncie nowego obiektu zainteresowań.
Oczywiście uczestnicy takich relacji nie są pozbawieni refleksji. Najbardziej obawiają się zaangażowania w relację przez którąś ze stron, ryzyka zranienia uczuć oraz zniszczenia przyjaźni.
Ryzyko zaangażowania
Dla niektórych kobiet „przyjacielski seks” niewątpliwie może mieć dużo zalet. Nie trzeba wówczas pamiętać o rocznicach czy urodzinach, poznawać rodziców partnera, razem wyjeżdżać, wysłuchiwać narzekań i pretensji, dzielić się codziennymi radościami czy smutkami. Choć z drugiej strony dla wielu osób taka wyliczanka staje się listą argumentów przemawiających za tradycyjnym związkiem.
Zdaniem psychologów nie każdy powinien jednak angażować się w relację bez zobowiązań. To kiepskie rozwiązanie dla ludzi wykazujących zazdrość, zaborczość czy wierzących w monogamię, a także nie umiejących przewidzieć swoich reakcji i uczuć. Jeśli po upojnej nocy kobieta nie może zapomnieć o oszałamiającym ciele przyjaciela albo do szału doprowadza ją myśl, że jej „partner” może spotykać się z innymi, wtedy lepiej szybko zakończyć przygodę.
Jednak badania wykazały, że znacząca liczba seks-przyjaciół (nawet 50 proc.) ma nadzieję na przejście do kolejnego etapu, czyli trwałego związku.
Warto też pamiętać, że bliskość cielesna powoduje wydzielanie hormonów, które odpowiadają także za sferę uczuć. Dlatego „ryzyko” zaangażowania przynajmniej jednej ze stron jest dość duże.
Rozczarowanie odbija się zwykle na przyjaźni – średnio w co piątym przypadku znajomość jest całkowicie zrywana, a 30 proc. przyznaje, że po zakończeniu „seksualnego eksperymentu” relacje nie są już tak bliskie, jak wcześniej. Naukowcy porównujący związki przyjacielskie i tradycyjne odkryli jeszcze jedną ciekawą zależność. Okazuje się, że w tych drugich odnotowywana jest wyższa satysfakcja seksualna. Może zatem warto czekać na miłość?
Rafał Natorski /(gabi), kobieta.wp.pl