Wycieczek nie będzie? Szkoły mają problem z "lex Kamilek"
- Wychowawczyni mojego syna zapowiedziała na zebraniu, że w tym roku wyjść i wycieczek nie będzie - mówi Anna, mama drugoklasisty. Wszystko w związku z ustawą "lex Kamilek", według której rodzice, którzy wyrażają chęć opieki nad uczniami, będą musieli posiadać zaświadczenie o niekaralności.
15 sierpnia zaczęła w pełni obowiązywać ustawa znana jako "lex Kamilek", która ma zapewnić małoletnim większą ochronę i bezpieczeństwo. Jest ona odpowiedzią resortów edukacji i sprawiedliwości na tragiczną śmierć ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, który został skatowany przez ojczyma.
Choć pierwsze zmiany w ochronie małoletnich, jakie zakłada nowelizacja, weszły w życie 15 lutego, w szkołach pojawiły się oficjalnie wraz z rozpoczęciem roku. Zdania na jej temat są jednak podzielone. Część nauczycieli i rodziców jest za. Inni - zdecydowanie przeciw. Sądzą bowiem, że jest ona "zbyt restrykcyjna", utrudni pracę pracowników szkoły i zabierze dzieciom przyjemności, jakimi były wyjścia oraz wycieczki szkolne.
- Wychowawczyni mojego syna zapowiedziała na zebraniu, że w tym roku wyjść i wycieczek nie będzie. Nie ma czasu na to, by rodzice, którzy zgłoszą się na opiekunów, załatwili sobie zaświadczenie o niekaralności - ujawnia Anna, mama drugoklasisty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wycieczek nie będzie"
Anna jest mamą dwóch synów. Starszy rozpoczął właśnie naukę w ósmej klasie szkoły podstawowej. Młodszy - w drugiej. Anna ma więc za sobą pierwsze zebrania rodziców, na których dowiedziała się o nowych zasadach, jakie będą panowały w związku z opieką pełnioną nad dziećmi przez nauczycieli i rodziców poza szkołą.
- Wychowawczyni wytłumaczyła nam to tak: ona bardzo chce, aby dzieci wychodziły do kina czy innych miejsc związanych z kulturą, żeby mogły jeździć na wycieczki szkolne i były z tego powodu szczęśliwe, ale to nie będzie do końca możliwe. Wszystko w związku z ustawą "lex Kamilek", która to utrudnia - mówi Anna.
- Chodzi głównie o to, że jeżeli nauczycielka na szybko, czyli w ciągu dwóch czy trzech dni, zdecyduje, że będzie chciała pójść z dziećmi np. do kina, potrzebuje do opieki nad nimi rodziców. Nie może ich jednak wziąć ze względu na to, że tacy rodzice będą musieli pokazać zaświadczenie o niekaralności. A mało kto ma czas biegać po sądach i załatwiać takie zaświadczenie - oznajmia.
Podobnie ma być także w przypadku szkolnych wycieczek.
- Tu czasu będzie więcej, ale widać, że wychowawczyni boi się tej papierologii, załatwiania, przedstawiania wszystkich dokumentów dyrekcji. Nie powiedziała wprost, że jest temu przeciwna, natomiast widać było po niej, że będzie z tym spore zamieszanie - zauważa Anna w rozmowie z Wirtualną Polską.
Co na to rodzice?
- Z jednej strony, jako rodzice, chcemy, żeby nasze dzieci były bezpieczne, aby osoby, z którymi spędzają czas, były sprawdzone, odpowiedzialne. Z drugiej, szkoda tych dzieci, bo pewnie dużo przez to stracą. Sama jeszcze nie wiem, co na ten temat sądzić - podsumowuje.
"Nie ma sposobu, aby to obejść"
Słowa Anny potwierdza Zofia, nauczycielka w szkole podstawowej, która niedawno poinformowała rodziców uczniów o zasadach związanych z "lex Kamilek". Jak zdradza, 90 proc. z nich nie była zadowolona, słysząc, że jeżeli będą chcieli pełnić rolę opiekunów, konieczne będzie załatwienie zaświadczenia o niekaralności.
- Takie są wymogi, a my musimy się do nich dostosować. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć: mimo że wiem, że będzie sporo roboty papierkowej, jestem za bezpieczeństwem dzieci. To chciałam też przekazać ich rodzicom, aby oni też tak do tego podchodzili. Nie byli jednak do końca zadowoleni - zauważa.
Dopytywana o kwestie wyjść i wycieczek szkolnych mówi:
- Nie ma sposobu, aby to obejść. Każdy, łącznie z nauczycielami, rodzicami, musi mieć takie zaświadczenie. Przy wyjściach z uczniami, przed wycieczkami, wszystkie dokumenty z tym związane muszą zostać przekazane dyrekcji. Jeżeli tego nie zrobimy, dyrekcja nie będzie ich posiadała, będą z tego konsekwencje.
O jakich konsekwencjach mówi dokładnie?
Jak wynika z przekazanych informacji, pierwsza kara finansowa za niezastosowanie się do wymogów ustawy "lex Kamilek" wynosi 250 zł. Za drugim razem kara będzie jednak znacznie surowsza. Za brak weryfikacji w rejestrze karnym sprawców przez pracodawców będzie grozić kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywna.
Prezes ZNP: Czasu na zażalenia było dużo
Sławomir Broniarz, nauczyciel i prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, od razu oznajmia w rozmowie z Wirtualną Polską, że zdecydowanie jest za tą ustawą.
- Ustawa "lex Kamilek" miała deadline 15 sierpnia. Pojawiła się natomiast w lutym, więc wydaje mi się, że czasu na przemyślenia i zażalenia było wystarczająco dużo. Mamy do czynienia z różnymi rodzicami. Uważam, że z ostrożności należy się do tego dostosować - mówi Sławomir Broniarz.
- Oczywiście, przy okazji wejścia ustawy w życie pojawi się sporo trudności - chociażby przy organizacji opieki dla dzieci na wszelkich wyjściach i wycieczkach szkolnych. Ale pamiętajmy o tym, że bezpieczeństwo uczniów jest najważniejsze - stwierdza.
Podkreśla, że "dzieci muszą być chronione w sposób szczególny".
- Jeżeli ustawa staje po stronie dziecka, a rodzic ma się tylko dostosować do wymogów prawnych, to musi to zrobić. Nie ulegajmy chwilowej presji, że to wywołuje trudności. Tak, wywołuje. Ale po to jest prawo, żeby się do niego dostosować - podsumowuje.
"To było średnio przyjemne"
Jedną z osób, od której wymagane były już informacje o niekaralności, był Jerzy, dziennikarz mediów zlokalizowanych na Śląsku. Jak co roku, wykonywał zdjęcia pierwszoklasistom podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Pierwszy raz od wielu lat musiał jednak wypełnić specjalną ankietę, by zostać wpuszczonym na teren szkoły.
- Musiałem podać swój PESEL i numer dowodu osobistego. To dane, które były potrzebne, aby sprawdzić, czy nie jestem wpisany na listę osób karanych - mówiąc wprost, czy nie jestem pedofilem - oznajmia Jerzy.
- Jeżeli chodzi o mnie, to było średnio przyjemne. Oprócz tego wymagane było też teoretycznie zaświadczenie od sądu o mojej niekaralności, ale ostatecznie skończyło się na samym wypełnieniu ankiety i oświadczeniu, że nie popełniłem przestępstw przeciwko nieletnim. Pani dyrektor już tego ode mnie nie wymagała, choć np. nauczyciele musieli pobrać z sądów takie zaświadczenie osobiście - tłumaczy.
Dodaje jednak, że niechętnie wypełnił ankietę.
- Z jednego powodu. Podałem swoje prywatne dane, a nie dostałem żadnej informacji, co będzie się z nimi dalej działo, czy zapewnienia, że są dobrze chronione, bezpieczne. Nie zrobiłem tego, ale może powinienem poprosić o zaświadczenie od szkoły, że będą chronili moje dane - zauważa Jerzy.
Rozwiązanie resortów edukacji i sprawiedliwości
Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Sprawiedliwości wyjaśniły Polskiej Agencji Prasowej, jak z ich perspektywy wygląda kwestia zaświadczeń o niekaralności.
- W przypadku osoby, która opiekuje się dziećmi, nawet nieodpłatnie, na WF-ie, wycieczce, innym wyjeździe na takich zasadach jak nauczyciel, mamy do czynienia z działalnością związaną z opieką. Nie ma znaczenia, czy osoba ta jest rodzicem, czy wolontariuszem - stwierdzono.
Resorty znalazły jednak dwa rozwiązania. Pierwszym jest utworzenie listy rodziców na początku roku szkolnego, którzy będą zajmować się dziećmi podczas wyjść oraz wycieczek. Tacy rodzice zobligują się do zdobycia zaświadczenia o niekaralności, które będą przedstawiać przed każdym wyjściem oraz wyjazdem. Drugim jest natomiast uniknięcie potrzeby posiadania lub przedstawienia zaświadczenia, jeżeli rodzic (lub inny gość) przyjdzie na lekcję, na której będzie przebywał w obecności nauczyciela.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.