Była w "trójce klasowej". Przyrzekła sobie, że "nigdy więcej"

Wybór do trójek klasowych wiąże się z dużymi emocjami u rodziców
Wybór do trójek klasowych wiąże się z dużymi emocjami u rodziców
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Aleksandra Lewandowska

16.09.2024 06:00, aktual.: 16.09.2024 08:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- To jest tragedia. Rodzice nie potrafią się dogadać. Dzieci podobnie. W trójce klasowej nikt nie chce być. A jak ktoś już odwala tę brudną robotę, to inni kopią pod nim dołki - opowiada Joanna. O tym, jak wyglądają zebrania rodziców i do czego doprowadzają, mówią też Ilona, Patrycja i Magdalena.

Kolejny rok szkolny właśnie się rozpoczął, a rodzice uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych mają za sobą pierwsze zebrania. Jak wynika z ich opowieści, wiele nie przebiegało jednak spokojnie. Wszystko w związku z corocznym wybieraniem tzw. trójki klasowej, czyli przewodniczącego, jego zastępcy i skarbnika. Głównym celem jest współpraca z nauczycielami i pozostałymi rodzicami, a także zbieranie funduszy np. na wycieczki klasowe.

"Kilku uczniów przez to odeszło"

Joanna Jaworska mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że każdego roku zebrania rodziców są "dramatem". Przyznaje, że od siedmiu lat nie dała swojego numeru telefonu komórkowego żadnej innej matce. Nie należy także do klasowych grup rodziców w mediach społecznościowych, bo "nie wytrzymałaby tych gó***burz". Czasem otrzymuje tylko screeny rozmów pomiędzy rodzicami od innej mamy. Utwierdza się wtedy w tym, że nie chce w tym uczestniczyć.

- Jest kilka mam, którym się chyba po prostu nudzi. Nazywamy je "drama queens" (ang. królowe dram) - opowiada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- To jest tragedia. Rodzice nie potrafią się dogadać. Dzieci podobnie. W trójce klasowej nikt nie chce być. A jak ktoś już odwala tę brudną robotę, to inni kopią pod nim dołki - stwierdza Joanna.

- Dramy są o wszystko. Prezent dla wychowawczyni nie taki, jakie chciałyby niektóre mamy. Milion pytań: "a po co to?", "a na co to?". Jak trzeba się zgłosić do trójki klasowej to zapada cisza, ale później rządzić to każdy chce - zauważa.

Dodaje, że przez spory rodziców, mało kto chodzi teraz na zebrania. Przez kłótnie, które miały na nich miejsce, kilku uczniów zostało wypisanych i odeszło ze szkoły.

- Oficjalne powody były oczywiście inne, ale wszyscy wiedzieliśmy, o co naprawdę chodziło. Niektóre matki nie mogą pogodzić się z tym, że coś jest nie po ich myśli. Mają obsesję na punkcie swoich dzieci - przyznaje Joanna.

Choć składki, które płacą rodzice, jej zdaniem nie są duże - po 100 zł łącznie z wpłatą na radę rodziców - "zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to niepotrzebne".

- Gdyby płacili tyle, ile moja koleżanka w mieście nieco dalej, po 200 zł od dziecka, wtedy by dopiero było narzekanie - podsumowuje w rozmowie.

"Zapadła żenująca cisza"

O problemie związanym z brakiem chęci uczestniczenia rodziców w trójce klasowej wspomina także Ilona z Krakowa, której córka uczęszcza obecnie do liceum.

- W ósmej klasie podstawówki byłam nie w trójce, a w czwórce klasowej mojej córki. Potem w pierwszej klasie liceum byłam przewodniczącą trójki klasowej. W drugiej klasie powiedziałam jednak: dość. Niech inni rodzice się wykażą. Podobnie jak pozostałe osoby z trójki - opowiada Ilona.

Niestety, tak jak w poprzednim roku, rodziców chętnych do trójki klasowej nie było.

- Po pytaniu wychowawczyni zapadła żenująca cisza. Żaden z rodziców nie był chętny. Każdy jest bardzo zajęty, bo pracuje. Tak jakbyśmy my nie pracowały. Po 15 minutach jedna z mam zgłosiła się na... zastępczynię i to byłoby na tyle. Po 25 minutach wychowawczyni nie wytrzymała i zarządziła losowanie. Tak "wybraliśmy" skarbnika i przewodniczącego - ujawnia Ilona.

Jak dodaje, przez spory rodziców, a także ich "milczenie" na zebraniach, te przedłużały się nawet do godziny, wywołując jeszcze większe nerwy.

"Nigdy więcej"

- Czasem siedzę tam dwie godziny - potwierdza słowa Ilony Patrycja Aldońska.

Jej zdaniem największym wyczynem na zebraniach jest zebranie funduszy. Przez rok pełniła funkcję skarbnika. Po roku zrezygnowała i przyrzekła sobie, że "nigdy więcej".

- Składka po 50 zł na semestr. Proszę więc o wpłatę. Nagle się okazuje, że jedni nie zapłacą wcale, a inni chcą podwójnie, bo są rodzicami jednego dziecka, w trakcie rozwodu. Ale ze względu na to, że ze sobą nie rozmawiają, nie dogadają się w tej sprawie - wspomina jedną z sytuacji.

Uczestniczenie w życiu klasowym swojej córki określa mianem "drogi przez mękę".

- Ile ludzi, tyle opinii. Nigdy nie jest tak, że wszystkim wszystko pasuje. Ale to, co działo się w klasie mojego dziecka, to było już grubą przesadą. Nawet przy rozpisce budżetu ludzie potrafili się pokłócić, że "czemu na takie święto tyle pieniędzy, a na inne więcej?" - zdradza Patrycja.

Do tej pory pamięta jeden ze sporów, który dotyczył prezentu dla wychowawczyni.

- Najpierw kłócą się o to, że składki są za duże. A kiedy nadchodził dzień nauczyciela, rzucali się z drogimi pomysłami. Część chciała kupić drobiazgi i kwiaty. Inni nagle wyskakiwali z bonami do spa. Obłęd - podsumowuje.

"Od razu ustaliłam zasady"

Magdalena, która działa w radzie rodziców już od dziewięciu lat, mówi, że znalazła sposób na rodziców, który działa do tej pory. Kiedy nikt nie był chętny, aby pełnić rolę przewodniczącego rady, zgłosiła się. Od razu ustaliła jednak pewne zasady.

- U jednej córki, która jest obecnie w szóstej klasie podstawówki, działam w radzie rodziców już trzeci rok. Jest nawet okej. Czasem ktoś się obruszy, że składki są za wysokie, ale to zazwyczaj osoby, które mają ciężką sytuację - opowiada Magdalena.

- U drugiej córki, która poszła teraz do pierwszej klasy, nikt nie chciał być w "trójce". Po dziesięciu minutach ciszy zgłosiłam się i od razu przedstawiłam zasady. Zawsze zaczynam od pytania, czy ktoś jest przeciwny. Milczenie uznaję za akcept. Daję chwilę na zastanowienie się i po tym czasie podejmujemy decyzję. Gdy ktoś się nie zgadza, musi podać alternatywę. Moja dewiza to szanujmy siebie nawzajem i swój czas. Z tych pieniędzy nie pijemy sobie razem kawki. One idą na nasze dzieci - mówi.

O ciszy w klasie, kiedy na zebraniu poruszany jest temat trójki klasowej, wspomina również w rozmowie z Wirtualną Polską Marlena, która jest nauczycielką od 20 lat.

- W ciągu tylu lat pracy miałam już wiele wychowawstw. Nie przypominam sobie jednak, żeby kiedykolwiek było łatwo z wybraniem trójki klasowej. Zawsze przy tym temacie jest grobowa cisza - oznajmia Marlena.

Jaki jest więc jej sposób na wybranie trójki z rodziców?

- Trzeba być przy tym zarówno cierpliwym, jak i stanowczym. Kiedyś bardzo dużo "prosiłam", dziś już tego nie robię. Najpierw cierpliwie czekam, aż ktoś się zgłosi sam. Jeżeli nikt nie jest chętny, robimy losowanie. Oczywiście, jest przy tym często niezadowolenie wśród niektórych rodziców, ale tak jest najsprawiedliwiej - dodaje.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
premiumszkołazebranie