By zniszczyć komuś życie, wystarczy jedno ogłoszenie
- Na błyszczącym papierze wydrukowano zdjęcie z Facebooka. Na plakacie napisano: "Poszukiwany za molestowanie dzieci. Prosimy rozpowszechniać" - opowiada Paulina, która twierdzi, że jej chłopak padł ofiarą koszmarnego pomówienia.
8 marca w centrum Bydgoszczy na ul. Gdańskiej pojawiły się niepokojące plakaty ostrzegające przed pedofilem. Poruszeni mieszkańcy zaczęli rozpowszechniać sprawę w internecie. To właśnie tym sposobem o wszystkim dowiedziała się Paulina i jej chłopak, którego twarz widnieje na plakatach.
Marianna Fijewska, WP Kobieta: Ogłoszenia z wizerunkiem twojego chłopaka zawisły w centrum miasta w piątek wieczorem. Kiedy dowiedzieliście się o sprawie?
Paulina, dziewczyna chłopaka z plakatów: W sobotę wieczorem siedzieliśmy w mieszkaniu i oglądaliśmy film. Nagle wpadł mój młodszy brat i pokazał screen posta zamieszczonego na jednej z lokalnych grup internetowych. Było na nim zdjęcie przystanku autobusowego w centrum miasta, na którym widniał plakat. Na błyszczącym papierze wydrukowano zdjęcie mojego chłopaka zamieszczone na Facebooku dwa lata temu. Na plakacie napisano: "Poszukiwany za molestowanie dzieci. Prosimy rozpowszechniać". Autorka posta pytała, czy ktoś ma jakieś dodatkowe informacje.
Jak zareagowaliście?
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Mój brat ma czasem głupie żarty i byliśmy pewni, że wykorzystał jakiś "generator postów", żeby zrobić nam kawał. Ale on był śmiertelnie poważny i przyrzekł, że to prawda. Wpadliśmy w panikę, natychmiast zadzwoniłam na 112. Policja kazała nam przyjechać na komendę, gdzie zostaliśmy przesłuchani. Miałam poczucie, że sugerowano mi, że może jednak mój chłopak ma coś za uszami. Ale ja wiem, jaka jest prawda i byłam bardzo stanowcza w swoich zeznaniach.
Domyślacie się, kto mógł to zrobić?
Nie. Mój chłopak przeprowadził się do Bydgoszczy z innego miasta dwa lata temu. Bardzo dużo pracuje, nie ma czasu na życie towarzyskie. Każdą wolną chwilę spędzamy we dwoje, nie mamy wrogów.
Jakie działania podjęła policja?
Powiedziano nam, że funkcjonariusze usuną plakaty, ale na Facebooku ukazywały się kolejne posty ludzi, którzy je widzieli. W poniedziałek pojechałam do centrum i zobaczyłam, że dalej wiszą. Na ul. Gdańskiej było ich kilkadziesiąt. Mój chłopak się załamał, a ja nie wytrzymałam - wstawiłam post na Facebooku, w którym opisałam całą sytuację. Poprosiłam o pomoc wszystkich, którzy 8 marca widzieli, kto rozwieszał plakaty.
Ktoś się z tobą skontaktował?
Wiele osób napisało, że widziało dwóch chłopaków, którzy tego wieczoru biegali po mieście i rozwieszali zdjęcia mojego chłopaka. Oprócz tego zaczepiali ludzi, prosząc o pomoc w nagłośnieniu sprawy. Jeden z bydgoszczan powiedział, że zatrzymali go mówiąc: "To jest pedofil i należy mu się wpier....". Podobno obiecywali też, że nagrają film z pobicia i roześlą zainteresowanym.
Przekazałaś te informacje policjantom?
Wysłałam im screeny rozmów ze świadkami, którzy opisali wygląd sprawców i okoliczności, w jakich ich zauważyli.
Jak policja zareagowała na twoje śledztwo?
Powiedzieli tylko, że będziemy musieli zapłacić za założenie sprawy z powództwa cywilnego, ale nie wiemy, na jakim etapie jest postępowanie. Mój chłopak jest załamany, w pracy śmieją się z tej sytuacji, więc wziął urlop i siedzi w domu. Myślę, że powinien udać się do psychiatry i poprosić o zwolnienie, bo ta cała sytuacja całkowicie go rozbiła. Boimy się nawet wychodzić na miasto.
Co jest dla niego w tym wszystkim najgorsze?
Że łatka pedofila często zostaje na zawsze i nie da się jej odczepić. Że jego przyszłe życie będzie zdominowane przez tę sytuację, że ludzie już nie będą patrzeć na niego, jak na normalnego człowieka. Poza tym boi się o nasze bezpieczeństwo - ktoś, kto uwierzy w te plakaty, może dokonać samosądu. Czuje się też zagrożony przez osoby, które rozwiesiły zdjęcia. Skoro byli w stanie posunąć się tak daleko, równie dobrze mogą zrobić mu krzywdę. Mi też, bo wzięłam sprawę w swoje ręce.
KOMENTARZ POLICJI
- Policjanci ze śródmiejskiego komisariatu w Bydgoszczy przyjęli zgłoszenie od mężczyzny, którego zdjęcie pojawiło się na plakatach - mówi podkom. Lidia Kowalska, zajmująca się sprawą.
- Plakaty te mówią o kwestii pedofilii, policjanci przesłuchują świadków i zabezpieczają monitoring. Całość postępowania jest prowadzona w kierunku artykułu 212 KK, czyli zniesławienia. Samo to przestępstwo jest ścigane z oskarżenia prywatnego, ale policja wykonuje czynności i materiał dowodowy trafi do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy - mówi Kowalska i dodaje, że nie posiada informacji dotyczących tego, czy funkcjonariusze zdjęli plakaty wiszące w centrum miasta.
Pytana o to, czy bezpieczeństwo osoby poszkodowanej jest zagrożone, mówi: - Narażone jest jej dobre imię, ale jeśli zaistnieją jeszcze jakieś okoliczności, które będą nosiły znamiona innego przestępstwa, wtedy policja podejmie odpowiednie kroki - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl