Była pracownicą seksualną. Mówi o kulisach
- W tej branży wszystko zależy od tego, jak wycenisz swój serwis - opowiada Aleksandra Kluczyk, działaczka na rzecz osób pracujących seksualnie, współprowadząca podcast "Dwie dupy o dupie" i autorka książki "Niech żyją ku*wy".
22.10.2023 | aktual.: 23.10.2023 18:31
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jak zaczęłaś pracować seksualnie?
Aleksandra Kluczyk: Zaczęłam na początku 2019 roku. Najpierw miałam dwa podejścia, nieudane. Za pierwszym razem po prostu żartowałam sobie z przyjaciółką i, nudząc się, weszłam na jeden z portali. Trochę o tym fantazjowałyśmy, trochę zastanawiałyśmy się, co by było, gdyby. Wymieniałyśmy wiadomości z kilkoma osobami. Jednej wysłałam swoje zdjęcie, a ona nie odpowiedziała - pomyślałam, że pewnie się nie nadaję, spadła mi i tak niezbyt wysoka wtedy samoocena.
Druga sytuacja była rok później. Bardzo potrzebowałam pieniędzy. Pomyślałam, że znów wejdę na portal, zrobię komuś loda w aucie i zarobię te 150-200 zł, które pomogą mi przetrwać. Do spotkania jednak nie doszło. Speniałam (przestraszyłam się - przyp. red.), czułam, że to będzie moje "ostateczne upodlenie" i droga do autodestrukcji. Nie tylko ja tak do tego podchodziłam - podobnie przeżywała to Medroxy, jedna z działaczek na rzecz pracy seksualnej w Polsce. Też myślała, że będzie to ciężkie doświadczenie, które sprawi, że znienawidzi siebie, a w jej przypadku było odwrotnie. Praca seksualna pomogła jej stanąć na nogi i odzyskać poczucie własnej wartości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co się stało, że zaczęłaś?
Dostałam powiadomienie o zajęciu konta przez komornika za mandaty sprzed lat na kwotę około 6 tys. zł. Byłam kompletnie spłukana. Pojechałam na miesiąc do pracy w winnicy we Francji. To był straszny czas, nie miałam tam za co żyć. Po powrocie chciałam rozłożyć dług na raty, okazało się, że to niemożliwe. Załamana, poszłam do przyjaciółki, która wyoutowała się (ujawniła - przyp. red.), że pracuje seksualnie. Decyzja zapadła od razu. Co ciekawe, wtedy przyszła też część wypłaty za pracę we Francji, więc nie musiałam się z nikim umawiać, ale byłam już na tyle zafascynowana tym pomysłem, że w to weszłam.
Co tak cię w tym zafascynowało?
Niektórym wydaje się, że teksty kultury, które przedstawiają coś w negatywny sposób zniechęcają - ale częściej do tego zachęcają. Trochę tak, jak w wieku 12-13 lat czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" i fantazjowałam o byciu ćpunką. Podobnie jest z figurą pracownicy seksualnej, eskortki. Z jednej strony funkcjonuje ona jako ofiara, czekająca na zbawienie, ale z drugiej – to przecież silna postać femme fatale, która sprzeciwia się patriarchatowi, decydowaniu o kobiecych ciałach przez mężczyzn, zarządza swoją seksualnością i pożądaniem. To kuszące i atrakcyjne.
Opowiedz o swojej pracy.
Na początku pracowałam w modelu "girlfriend experience". Spotykałam się parę razy w miesiącu z klientami. Restauracja, potem hotel. To było wygodne, mogłam czuć się jak na randce, zapewniać sobie rzeczy, których wtedy potrzebowałam - trochę bliskości, czułości, ale bez przesady. Kasy nie potrzebowałam zbyt dużo, mieszkałam wtedy w domu rodzinnym.
Później przeprowadziłam się do Warszawy. Przyszła pandemia, pozamykane hotele i apartamenty. Przeszłam na pracę na godziny u siebie. Na początku źle wpływało to na moją samoocenę. Dużo wcześniej powtarzałam: "nie mam nic do dziewczyn, które pracują na godziny, ale ja bym tak nie mogła". Ale kiedy zaczęłam tak pracować, doceniłam, że te spotkania są krótkie, mogę nie ruszać się z łóżka, to dużo wygodniejsze. Zrozumiałam, że moje przeświadczenie było błędne i wynikało ze zinternalizowanej hierarchizacji.
W Polsce praca seksualna jest w szarej strefie. Jak wygląda to w praktyce?
Jeśli chodzi o pracę seksualną w kontakcie bezpośrednim z klientem, największe trudności mają osoby w zorganizowanych miejscach pracy, na przykład w agencjach. Samo świadczenie usług nie jest kryminalizowane ani zalegalizowane – nie przysługuje nam ubezpieczenie zdrowotne czy składki emerytalne. Kryminalizowane jest środowisko pracy, osoby organizujące i ułatwiające ją.
Jest wiele historii, że policja zamknęła agencję, wielki sukces rozbicia grupy przestępczej - ale kiedy wczytasz się w raport, widzisz, że do tej "mafii" należą kierowca i telefonistka. Osoby, które pracowały tam od lat z własnej woli i chwaliły sobie warunki, nagle straciły pracę. To wcale nie rozwiązuje problemu, a tylko go pogłębia. Kiedy na przykład osoba pracująca seksualnie doświadczy przemocy ze strony klienta, może iść z tym na policję. Ale oprócz ryzyka wtórnej wiktymizacji, grozi to utratą pracy, czasem mieszkania, gdy jest ono wynajmowane przez agencję. Gdyby praca podlegała przepisom prawa pracy, istniałyby narzędzia, żeby mierzyć się z mobbingującym pracodawcą czy z przemocowymi klientami.
Jakie są stawki?
Średnio 300-400 zł za godzinę, połowę mniej w agencjach. Tam osoby dzielą się pół na pół z pracodawcą. Ale zarobki to indywidualna kwestia. Niektóre osoby mają za dopłatą pocałunki, seks analny itp. Mam koleżanki, które biorą 3000 zł za noc, inne - 1200 zł. W tej branży wszystko zależy od tego, jak wycenisz swój serwis, ale często zdarzają się osoby – sama byłam w tym miejscu - które nie wierzą, że zasługują na wyższą kwotę. Podniesienie stawki o 100 zł zajęło mi prawie rok.
Doświadczyłaś nadużycia?
Tak. Polegało na tym, że klient mi nie zapłacił. Ponieważ na decyzję o świadomej zgodzie ma wpływ określona kwota pieniędzy, kiedy ktoś jej nie płaci, z definicji oznacza to gwałt. To może być zaskakująca kwestia w kraju, w którym wielu rzeczy nie uznaje się za zgwałcenie czy przemoc w ogóle. Bardzo to przeżyłam i długo zajęło mi przepracowanie tego.
Poza tym nigdy nie doświadczyłam przemocy fizycznej podczas spotkania, nigdy klient nie zdjął gumki – co też byłoby gwałtem. Ale to jest praca o zwiększonym ryzyku i ważne, żeby to podkreślić. Staramy się maksymalnie dbać o bezpieczeństwo - zbieramy dane klienta, mówimy, gdzie będziemy, spisujemy numery rejestracyjne, wynajmujemy wspólne mieszkania do pracy, używamy gazu pieprzowego.
"Odkąd pierwszy raz publicznie zabrałam głos, bez przerwy słyszę, że jestem uprzywilejowaną warszawską k**** należącą do jednego procenta zadowolonych z tej pracy, która powinna zamknąć mordę, bo nie ma nic do powiedzenia na temat »prawdziwej« pracy seksualnej w tym kraju". To częsty argument – że wiele osób pracuje seksualnie z przymusu ekonomicznego, a nie z wyboru.
Żyjemy w kapitalizmie, przymus ekonomiczny dotyka 99 proc. osób, które przez to podejmują różnego rodzaju prace. To pierwszy fakt. Po drugie, moja droga jest zupełnie inna niż "uprzywilejowanej k****, o czym opowiadam w książce. Dzisiaj mogę mówić o rodzaju awansu społecznego i przywileju - nie pracuję już seksualnie, napisałam książkę, robię podcast i serial. Ale nawet jeśli tak jest, dalej edukuję i podaję treści wpływające pozytywnie na osoby, które pracują seksualnie również w trudnych warunkach.
W lewicowych środowiskach narracja jest taka, że jesteśmy neoliberalnymi k******, których jedynym postulatem jest hasło: "praca seksualna, a nie prostytucja", a cała reszta poza nami to osoby zdające sobie sprawę z przemocy panującej w tej branży, na którą nie mają zgody. Prawda jest taka, że realnie działamy na rzecz osób pracujących seksualnie w każdym sektorze. Rozwiązania, które postulujemy, obejmują m.in. ofiary handlu ludźmi, osoby pracujące w zorganizowanych miejscach pracy czy na zewnątrz.
Model szwedzki, który postulują osoby anty-, a który kryminalizuje środowisko pracy, jak też klientów, wcale nie usuwa popytu na usługi seksualne – badania, o których mówię w książce, wskazują, że to rozwiązanie tylko pogarsza i tak trudną sytuacje osób w branży. Organizacja, która postulowała wprowadzenie tego modelu, po 20 latach jego funkcjonowania sama przyznała, że on nie działa, o tym są też dwa ważne raporty Amnesty International. Praca seksualna istniała od zawsze i nie zniknie. To, co możemy zrobić, to zadbać o bezpieczeństwo osób i lepsze warunki pracy
Jakich oczekiwałabyś rozwiązań?
Wprowadzenie modelu dekryminalizacyjnego. Funkcjonuje on w Nowej Zelandii, Nowej Południowej Walii czy w Belgii. Wpisuje pracę seksualną w obowiązujące przepisy prawa pracy, ustala BHP ze względu na specyfikę pracy. Możemy pracować legalnie, zakładać związki zawodowe, działalności gospodarcze, płacić podatki, mieć ubezpieczenie zdrowotne, odkładać na emeryturę.
Ale to nie wszystko. Widzimy na przykładzie prac, które są legalne, że prawa pracownicze są łamane, funkcjonuje mobbing... Praca seksualna w Polsce spłycana jest do zdania: "daje dupy za hajs, nie należy jej się szacunek i prawa". A ja, mówiąc o pracy seksualnej, mówię też o wielu społecznych problemach, m.in. klasowych, mieszkalnictwa, o przemocy policyjnej i służb granicznych, politykach HIV-owych, infekcjach przenoszonych drogą płciową, które nie znikną po wprowadzeniu dobrego modelu prawnego.
Zobacz także
Rozmawiała Dominiki Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski