Była uważana za jedną z najpiękniejszych aktorek. Nigdy nie czuła się atrakcyjna
Anna Dymna została gwiazdą okładki grudniowego numeru "Twojego Stylu". W rozmowie z magazynem aktorka opowiedziała o niesieniu pomocy ubogim ludziom i o pracy w teatrze. Ponadto zdradziła, dlaczego nigdy nie czuła się atrakcyjna, kiedy bywa potworem i w jakich momentach najczęściej płacze. Anna Dymna jakiej wcześniej nie znałyśmy.
Zobacz: PETARDY PRL-U. Sekret Anny Dymnej
Zobacz też: "Bliskie spotkania kobiet". Namiętność i pożądanie
Nigdy nie czuła się atrakcyjna
Na twarzy 66-letniej aktorki patrzącej na nas z pierwszej strony najnowszego numeru "Twojego Stylu" nie zobaczymy najmniejszego śladu retuszu. To zdecydowanie jedna z najbardziej prawdziwych okładek w 27-letniej historii tego miesięcznika. Anna udowadnia, że mimo oznak starości nadal wygląda pięknie.
Dymna przez lata uważana była za jedną z najpiękniejszych aktorek, nie czuła się atrakcyjna. - Całe życie byłam oceniana przez pryzmat ról. I przysięgam, że nawet nie wiedziałam, czy podobam się facetom. (…) Ludziom się podobała Klara z "Janosika" Marysia Wilczurówna ze Znachora, Basia i Radziwiłłówna. Nie ja. Kiedy poszłam na sylwestra z mężem i koleżanką, to ją prosili do tańca, a mnie dopiero wtedy, jak się uwalili – wyznała.
Pomoc potrzebującym
Anna Dymna od lat pomaga potrzebującym w ramach swojej fundacji. Jak sama twierdzi, o działalności dobroczynnej zaczęła myśleć w czasie nagrań programu "Spotkajmy się", który kiedyś prowadziła. - Rozmawiałam z ludźmi o chorobach, a tak naprawdę o samotności, miłości, pasjach. Znów zaczęła dostawać listy, ale inne: "Ja bym dał pieniądze, żeby pani komuś pomogła" - mówi. - W końcu ktoś zapytał: "Dlaczego pani nie założy fundacji? My byśmy pani ufali". Najpierw się nastroszyłam: "Ja, fundację?!". Dopiero kiedy trzeba było otworzyć warsztaty terapii artystycznej, żeby uratować moich przyjaciół z Radwanowic, złożyłam papiery do sądu - wyznała.
Następnie dodała, że nie daje pieniędzy żebrakom. - W piekarni podszedł od mnie Cyganek: "Pani, daj pieniądze, daj". Kupiłam mu pączka, a on nim rzucił we mnie i wściekły uciekł. Te dzieci są biedne, bo muszą zbierać pieniądze i zanosić tatusiowi - czytamy.
Huśtawka emocjonalna
Wbrew pozorom Dymna nie uważa siebie za dobrą osobę. - Bywam potworem, bo jestem wymagająca. Błędy popełniam - wyznaje. - Wie pan, kiedy się czułam wspaniale? Jak byliśmy niedawno z podopiecznymi w fabryce czekolady w Dobczycach. Robiłam sobie zdjęcia w białym fartuchu, wyglądałam jak przodownica pracy na taśmie z Michałkami. Ale to był słodki dzień - mówi.
Aktorka opowiedziała też o tym, że wciąż zdarzają się momenty, kiedy płacze. - Nie płaczę nad sobą, że mnie ktoś skrzywdził czy opluł, bo mnie guzik obchodzi. Ale jak nagrywa 5 z kolei odcinków "Spotkajmy się", po dwóch już w środku umieram. Trzymam się, chociaż słucham opowieści, które mnie przerastają, pana by też przerosły. Wracam potem do hotelu, potrafię parę godzin siedzieć na łóżku jak taki obolały głupek. Ale tak naprawdę te rozmowy dają mi najwięcej siły i wiary, że warto pomagać innym mimo wszystko - czytamy.
Jak spędzi Święta Bożego Narodzenia?
Aktorka wyznała, że te Święta będzie miała prywatne i służbowe. - W Radwanowicach zrobimy w tym roku widowisko plenerowe przed pasterką. Już wiele razy się takie odbyły. Idziemy z pochodniami, z Józefem, Matką Boską, ja czytam Pismo Święte, wiersze o Bożym Narodzeniu, płonie ognisko, biegają kolędnicy, królowie, anioły, pasterze, rozbrzmiewają kolędy - opowiada. Zaś sylwestra spędzi na deskach teatru. - W tym roku gram w "Weselu". Po spektaklu idę na wieżę mariacką. Nie pierwszy raz. Mam znajomych hejnalistów - dodaje Dymna.