Blisko ludziCały ten cyberseks

Cały ten cyberseks

Cały ten cyberseks
25.01.2006 13:40, aktualizacja: 29.06.2010 21:15

Kto chociaż kilka razy czatował, odbył przynajmniej jedną rozmowę erotyczną, a jeśli mówi, że nie, to po prostu kłamie.

Wirtualna miłość, internetowa romantyczność przyciąga i ekscytuje ludzi w necie. Używanie komputerów do tego, by wejść kimś w intymne relacje, jest stosunkowo nową drogą. Ostatnie statystyki podają, że na pięć milionów czatujących dorosłych Polaków (jak wynika z sondaży OBOP), niemal co drugi przeżywa fascynację, zauroczenie i miłość internetową. Zjawisko to jest więc już masowe i rozrasta się jak epidemia. Obecność kochanka, który wchodzi do twojego domu (dzięki oprogramowaniu) nie jako osoba fizyczna, ale wirtualna, tuż po drugiej stronie monitora, jest naprawdę magiczne. Ludzi pociąga cyberromantyczność z tych samych powodów, co romantyczne kontakty realne twarzą w twarz. Mogą naprawdę znaleźć to, za czym tęsknią, nawet jeśli się sami oszukują. Częściowa anonimowość w sieci, tajemniczość i możliwość kreowania własnego wirtualnego wizerunku daje duże pole do fantazji, wyobraźni i projekcji. Myślą, że znaleźli to, o czym marzą i śnią. *
*
Chcemy sprawdzić, jaki seks lubią Polacy. I jakiego szukają w Internecie. *Wchodzimy na czat do pokoju erotycznego – Bez tabu... 137 osób... Jurek jako *OstraVenus20
. Nastąpiła operacja zmiany płci, bo w pokoju jest za dużo mężczyzn, mniej więcej pięciu na jedną. Młode są bardziej atakowane. Jurek idzie na łatwiznę – opisuje siebie jako mnie – brunetka z dużym biustem, lubiąca emocje i czerwień. Dodaje, że jest studentką pedagogiki, mieszkającą na stancji i siedzącą przed kompem w czerwonej czapce Mikołaja. Wszystkim podaje ten sam autoportret. * U Jurka otwiera się po pół minuty 5 okien, po minucie 10, po 3 minutach ponad 20, a po kwadransie 50. Lawina. Teraz rozumiemy, dlaczego często trzeba długo czekać na odpowiedź. Po prostu trzeba odstać w kolejce. Nie da się równolegle gadać z pięćdziesięcioma osobami, i to jeszcze z sensem. *Jurek dokonuje więc wstępnej selekcji. Rozmawia tylko z tymi, którzy zagają niebanalnie. Decydują trzy pierwsze zdania. Potem prosi o opis. Jeśli jest ciekawy (np. ktoś
mówi, że - "ma penisa 24 cm, grubego, żylastego i parującego" – cytat dosłowny), rozmawia z nim. Potem prosi kolejnych panów, aby nie tracąc czasu, przeszli do opisu przyrodzenia. Każdy chce się wywiązać jak najlepiej. Wszyscy więc mają penisy powyżej średniej krajowej, czyli więcej niż 16, 18, 20, a nawet 25 cm.

Uległe suczki *25-centymetrowy już po minucie wyznaje miłość i chce się spotkać z Venus w realu, aby ją "zerżnąć". Jurek jednak wyraża obawę co do długości i pyta, czy w razie czego będzie skłonny uciąć go o centymetr. 25-centymetrowy milknie i wylogowuje się. (...)
Na polu walki zostaje trzech. Numer 1 – chce kochać się z Venus na czworakach, od tyłu. On będzie ciągnął ją za włosy i wyrywał je garściami.
- Jesteś uległa?
- Tak, bardzo.
- Będziesz moją suczką?
Jego seksualny sadyzm wzrasta. Dochodzą do tego pejcze i krępowanie ciała. Bicie do krwi. Jurek jako kobieta czuje, że jest to naruszenie jej godności osobistej i wolności. Postanawia dać zdecydowany odpór i mówi, że kopnie go w krocze, mimo że jest skrępowany. Gość krzyczy:
"Jezuuu!". Gratuluje temperamentu i już go nie ma.
*
Amator damskich stóp Numer 2
– pyta od razu, czy Venus lubi klimaty stópkowe. Venus więc też podejrzewa go o sadyzm, ale okazuje się, że to tylko niewinny fetyszysta deklarujący uległość wobec pań, w zamian za pozwolenie namiętnego lizania ich stóp, wielogodzinnego. Venus więc jęczy:
- Ale nuuuda...
I wyraża obawę, że jej skóra ulegnie maceracji. Rozmówca jest niepocieszony: "Lizanie stóp nudne? Ale skądże, to taka rozkosz!".
- Dla ciebie, dla mnie nie – krytykuje Venus, wkładając wirtualne buty.
- Możesz mnie nawet podeptać szpilkami – błaga Numer 2 – oczywiście, jak już skończę ze stópkami. Pyta, czy ma ładne i jaki rozmiar. Venus podaje, że 36 – rozmiar małej gejszy. Jest zachwycony. Nie byłby, gdyby wiedział, że naprawdę Jurek ma numer 45 i jest dużym facetem. Pyta o szczegóły, np. jak ma obcięte paznokcie u palców stóp i czy są wypolerowane, czy wylakierowane? Prosi o wysłanie e-mailem zdjęć stóp, w tym jednego wyrazistego, na którym widać je w dużym powiększeniu. Venus jednak nie ma ochoty ani na lizanie, ani na deptanie.
- Jeśli mnie podepczesz szpileczkami, jestem gotowy wylizać cię całą – deklaruje Numer 2. - Jak liżę stopy kobiety, to mam erekcję, jak kobieta mnie bierze pod obcas, mam wytrysk.
- Noszę tylko glany albo buty ortopedyczne, a w tej chwili siedzę przy kompie w jednej męskiej skarpecie – mówi Venus.
Numer 2 jest rozczarowany – "Trzeba było tak mówić od razu".
I znika.
Wysportowany bez oporów Numer 3 (najciekawszy) – opisuje siebie jako wysportowanego mięśniowca, 30-latka lubiącego spełniać oczekiwania partnera seksualnego. To Jurka intryguje...
- Nie mam własnych fantazji, podpowiedz mi swoje najbardziej ulubione – prosi.
- BDSM. Czy wiesz co to jest?
Venus wie, ale udaje pierwszą naiwną: "Nieeee, co to?".
- Proponuję ci bondague plus pissing. Cudo. Ja jestem świntuchem, tzn. czasami wolę dominować, a czasami wolę być uległy. Lubię eksperymentować, nie znoszę nudy w łóżku. Masz jakie opory, jakieś tabu? Jest coś, czego nigdy nie robiłaś? *- Nie – odpowiada Venus.
- Absolutnie żadnego oporu?
- Bijesz kobiety? Sprawiasz im ból? Lubisz to?
- Tylko podczas zabawy w łóżku, jeśli tego chcą... Nie jestem damskim bokserem. Nigdy bym nie uderzył kobiety w twarz, bo byłyby ślady. To nie masz żadnych zahamowań, tak?
- Ale ja nie znoszę bólu.
- Ok ok ok... nigdy bym ciebie, kochanie, nie uderzył. Zaufaj mi. Biję kobietę tylko w łóżku, żeby nie miała oporów. Podnieca mnie to.
Dobry sobie. Zaufać mu! Venus podejmuje grę, kto kogo i czym zaskoczy: "Kto pierwszy poda numer telefonu, pierwszy wyśle fotografię". Numer 3 też w to gra. Oboje na chłodno eskalują swoje fantazje. Numer 3 rozwija sadomasochistyczne wizje, gdzie gra wstępna odbywa się na cmentarzu i w lateksach, bez pokazywania twarzy. Venus proponouje ruiny zamku krzyżackiego. Umawiają się na spotkanie w Kwidzynie, w połowie drogi. Kończą rozmowę: "No to do jutra".
Numer 3 podaje numer telefonu, żeby nie tracić kontaktu. *
Jurek ma uczucie, że trafił do erotycznego cyrku Monthy Pytona. Zagubiła się świadomość, że po obu stronach monitora siedzą ludzie, a nie machiny seksualne. Rozmówca jest traktowany jako narzędzie do podniecania i rozładowania seksualnego napięcia, jako perwersyjny wibrator po prostu.
Ciekawe, jaki Numer 3 jest w życiu realnym? Czuły kochanek swojej dziewczyny? Może opiekuńczy mąż? I czy ona wie, co mu chodzi po głowie? Czy potrafią się normalnie kochać? Czy uprawiają pissing (oddawanie moczu na partnera seksualnego), który zaproponował Venus? Czat wpływa na odwrażliwianie, na ujawnianie się dewiacji, na oddzielenie emocji od seksualności, na rozbudowywanie fantazji erotycznych coraz to bardziej udziwnionych (a wszyscy twierdzą, że lubią seks "normalny", czasami tylko trochę "urozmaicony"), na eksperymentowanie seksualne. Na ochotę urzeczywistniania go. *
Rozmowy w pokojach erotycznych są bardzo pouczające. Wynika z nich, że *
cyberseks staje się coraz bardziej powszechny, demokratyczny i że poddają się mu się ludzie w różnym wieku, różnych zawodów, o różnym poziomie wykształcenia i z rozmaitych sfer. Sądzi się, że każdy, kto chociaż kilka razy czatował, odbył przynajmniej jedną rozmowę natury erotycznej, a jeśli mówi, że nie, to po prostu kłamie z powodu pruderii, konserwatyzmu lub zahamowań.
Prof. Z. L. Starowicz uważa, że cyberseks jest sprawą marginalną. Uzasadnia to następująco: „Polska zachowa swój konserwatywny charakter w sprawach seksu, nawet w ramach liberalnej Europy. To następuje bardzo powoli i bardzo stopniowo. Na przykład młodzi ludzie. Otwarci na nowe technologie, takie jak Internet, zbliżają się w swych poglądach do młodych Niemców czy Francuzów. Ale ilu ich jest? Ta populacja będzie rosła... ale w jakim tempie? Tam, gdzie są obszary biedy, gdzie jest bezrobocie, tam, gdzie jest bardzo silny wpływ Kościoła, tam wszędzie będą dominowały
tradycyjne postawy wobec seksu”.
Jednak z naszych kilkuletnich obserwacji wynika, że o seksie mówi się w Internecie coraz bardziej otwarcie i że jest to najczęstszy, obok poszukiwania miłości, powód wizyt w sieci. I nie chodzi tu bynajmniej o rozmowy na temat seksu, lecz o wirtualne odbycie aktu seksualnego dla rozładowania się, pozbycia się nudy, z powodu chwilowego lub dłuższego braku partnera, osamotnienia, wypalenia się namiętności w małżeństwie, dla urozmaicenia pożycia seksualnego, w celu spełnienia wyszukanych fantazji erotycznych, a także w celu znalezienia kochanka lub kochanki – najpierw wirtualnej, a potem realnej. Czym jest jednak naprawdę cyberseks? Nasza definicja: to forma autoerotyzmu... uprawianego we dwoje lub w większej liczbie osób równocześnie, równolegle, co stało się możliwe dzięki komputerom połączonym za pomocą Internetu. To jak korespondencja erotyczna na żywo, trochę przypominająca sekstelefon. Albo też CB-radio. Dla niektórych ludzi cyberseks jest jedyną dostępną możliwością uprawiania seksu.Wiele mogą o
tym powiedzieć na przykład żony marynarzy, czy inne rozłączone małżeństwa. Dla nich cyberseks to epokowe odkrycie. Dzięki niemu mają większe poczucie bezpieczeństwa, nie obawiają się już tak bardzo zdrady partnera.
_ _Cyberseks nie musi być więc powierzchowny, przypadkowy i naganny. Może być on formą seksu małżeńskiego na odległość. Łatwo dostępną, intymną, dającą duże możliwości, przyjemną i wzmacniającą intymną więź między partnerami. Cyberseks w takim właśnie wydaniu może chronić poddanych przymusowej rozłące partnerów przed częstą w takich sytuacjach niepewnością, podejrzliwością, poczuciem obcości wobec partnera i przed depresją.

Krystyna Pytlakowska, Jerzy Gomuła

_Powyższy artykuł jest fragmentem książki Krystyny Pytlakowskiej i Jerzego Gomuły "Zaczatowani", która ukazała się właśnie nakładem Agencji Wydawniczej Jacek Santorski & Co. Skróty i wyróżnienia w tekście pochodza od redakcji. _Krystyna Pytlakowska jest dziennikarką związaną z dwutygodnikiem "Viva!". Specjalistka od otwierania dusz ludzkich w wywiadach intymnych - przeprowadziła ich około 1200. Uchodzi za najlepiej poinformowaną osobę w Polsce w kwestii ślubów, rozwodów i romansów. Marzy o rozmowie z Walentyną Tierieszkową, która podobnie jak ona nie wierzy, że ziemia obraca się woół słońca. Jest mamą 18-letniej Oli i pańcią dwóch psów: Niuńka i Pestka.

Jerzy Gomuła- filozof, informatyk i terapeuta. Współautor książek wspomagających diagnostykę psychologiczną. Na czacie obalił teorię Freuda, że fruwanie we śnie oznacza seks. Według niego fruwać to surfować po sieci. Wielbiciel tiramisu, gruszek, kotletów mielonych i dwóch córek, którym odciął dostęp do internetu. Jego życiowe motto: __Prawdziwa miłość nie potępia.