Cały ten cyberseks
- Najpóźniej w połowie XXI wieku ludzie przestaną uprawiać ze sobą seks, zamiast kochanka będziemy iść do łóżka z komputerem - twierdzi Arthur C.Clarke, amerykański futurolog, autor powieści fantastyczno-naukowych.
26.11.2007 | aktual.: 26.06.2010 20:47
- Najpóźniej w połowie XXI wieku ludzie przestaną uprawiać ze sobą seks, zamiast kochanka będziemy iść do łóżka z komputerem - twierdzi Arthur C.Clarke, amerykański futurolog, autor powieści fantastyczno-naukowych.
Jeśli technika komputerowa będzie nadal rozwijała się w takim tempie jak dotychczas, to może się zdarzyć, że wkrótce przestaniemy opuszczać własne mieszkania. Wszystko będziemy robić dzięki komputerowi, od zakupów i nauki poczynając, a na seksie kończąc.
Przytulić się do kabelka
W USA istnieje już nawet czasopismo Future Sex poświęcone technoseksowi. Choć przecież seks z komputerem to totalna głupota, jak przytulić się do kabelków czy sensorów? Ale za to jaka wygoda - odpowiedzą zwolennicy cyberseksu.
Nie trzeba wychodzić z domu, umawiać się, prowadzić dziewczyny do kina, potem zawracać sobie głowy odtransportowaniem jej do domu, na to marnuje się tyle czasu! Lepiej siedzieć w pokoju i wszystko mieć na miejscu.
Już w najstarszych modelach komputerów można było zagrać z dwiema kobietami na ekranie w rozbieranego pokera, potem pojawiły się symulacyjne randki, w których należało skłonić partnerkę do uległości. Nadeszła Virtual Valerie prowadząca do swojej sypialni, a potem coraz wymyślniejsze scenariusze. Włącznie z pornografią. Teraz na czasie są internetowe sekstelefony.
Impuls rozkoszy
Dwaj studenci z Kolonii opracowali Cyber-sex-modell, który umożliwia seks partnerom oddzielonym od siebie o setki kilometrów. Okręcają się specjalną maszynerią, za pomocą myszki wybierają, które części ciała partnera i z jaką intensywnością chcą pieścić. Przechodzące przez oprzyrządowanie impulsy elektryczne mają dawać uczucie rozkoszy. W trakcie można rozmawiać przez telefon. Czysty romantyzm.
Ale idźmy dalej. Jazda myszką i stukanie w klawiaturę przestaje już wystarczać. Możliwe stało się całkowite zanurzenie w Virtual Reality. Wyposażeni w stereoskopowe okulary i symulujące dotyk rękawice kochankowie gładzą fantomatyczne ciała. Opuszki ich palców są drażnione przez elektronicznie sterowane, stępione szpikulce. Brr!
Ale za to jakie ciała można gładzić! Nie ma ograniczeń. Może być Marilyn Monroe albo dowolnie wyobrażona i zestawiona kochanka, uosobienie marzeń. VR realizuje wszelkie fantazje. Świat wirtualny pozwala wykreować idealnego partnera, który będzie tak wyglądał i tak się zachowywał, jak zechcemy. Sny zamienimy w rzeczywistość. To może być bardzo pociągające.
Seks okaleczony
Ale nie jest zupełnie prawidłowym zjawiskiem – twierdzą seksuolodzy. Z postępem techniki zawsze poszerza się zakres zachowań seksualnych, ale są cztery fundamentalne sprawy związane seksem, niezmienne: jest zawsze związany z relacjami emocjonalnymi, z miłością, ma charakter więziotwórczy; jest wzajemnym przyciąganiem męskości i kobiecości; zakłada prokreację; a temu wszystkiemu towarzyszy odczuwanie przyjemności i satysfakcji.
W seksie wirtualnym poza przyjemnością nie mamy nic, został on zredukowany do jednego wymiaru. Choć będzie się upowszechniał, to forma seksu okaleczonego.
Partner się nie mieści
Ale może działać jak narkotyk. Seks wirtualny najprawdopodobniej stanie się nową formą uzależnienia. To bardzo realne. Jak z masturbacją. Wiadomo, że większość chłopców masturbuje się ręcznie, seks wirtualny to masturbacja w innej formie. Ale jej atrakcyjność jest dużo większa, dlatego sprzyja uzależnieniu. Mężczyźni są na nią bardziej podatni, bo silniej reagują na bodźce wzrokowe, a VR to w głównej mierze właśnie one.
Problem najważniejszy to, że człowiek przyzwyczai się do zaspokajania swoich potrzeb w samotności, w formie przez niego wyreżyserowanej. W seksie wirtualnym jesteśmy i scenarzystą, i reżyserem spektaklu erotycznego. A rzeczywistość może dobiegać od tego świata baśni. Świat seksu wirtualnego jest sztuczny, prawdziwy partner już się w nim nie mieści.
Cyber nałóg
Na pewno seksuolodzy będą mieli co robić. Ale z leczeniem uzależnień jest tak, że pomocy szukają tylko ci, których okoliczności życiowe umotywowały albo sami w sobie poczuli taką potrzebę. Większość alkoholików i palaczy nie leczy się. Z seksu komputerowego ludzie będą się leczyć tylko wówczas, jeśli powstanie konflikt między światem cybernetycznym a żywą osobą, z którą zechcą mieć normalne kontakty, jeśli pojawi się potrzeba założenia domu.
Ale też zwiększy się liczba osób pod każdym względem samowystarczalnych, bo nie każdy ma potrzebę założenia domu, posiadania dzieci. Teraz jeszcze technika zaspokoi jego potrzeby seksualne. Na szczęście wszyscy się nie uzależnimy, będzie podobnie, jak z innymi nałogami.
Gąbczasty partner
Obrońcy seksu wirtualnego przekonują, że dzięki niemu będzie można wyeliminować choroby weneryczne, powstrzymać AIDS. Cyberseks może rzeczywiście służyć osobom zarażonym wirusem HIV, ale upowszechnianie go w skali globu w celu uniknięcia chorób jest bez sensu. Ten problem w większości przypadków rozwiązuje stały partner. Seks tego typu może służyć za to w leczeniu, np. w rehabilitacji seksualnej osób niepełnosprawnych czy być wykorzystywany w edukacji seksualnej.
Źle się dzieje wtedy, kiedy staje się jedyną formą aktywności seksualnej. Nie można jednak tego zjawiska zatamować, można tylko dawać sygnały ostrzegawcze: wkraczając w świat seksu wirtualnego pamiętaj, że grozi ci uzależnienie, wykreowanie sztucznego świata, który będzie odbiegał od świata realnego. Na razie, żeby ochłodzić wszystkich marzących o cyberseksie, trzeba powiedzieć, że rozdzielczość używanych do wirtualnej wizji okularów jest jeszcze słaba, a wirtualni partnerzy są w dotyku gąbczaści.
Fani VR zakrzykną gromki chórem, że to tylko kwestia paru lat, a może miesięcy. I pewnie będą mieli rację. Ale pewnych rzeczy chyba nie przeskoczą. O potrzebie miłości mówi się podobnie i w starożytnych, i we współczesnych wierszach. Swoją drogą, czy można napisać erotyk do hełmu wirtualnego?