Catcalling w Polsce. "Czuję tylko obrzydzenie i wstręt do tego, że nikt nie reaguje na takie sytuacje"
– Trzy dni temu przechodziłyśmy obok grupy robotników. Było ich siedmiu. Chciałyśmy ich ominąć, ale nie było takiej możliwości. Najpierw gwizdali. Najstarszy rzucił potem: "Ja to jestem dla nich za stary, ale bierzcie, póki możecie". Złapałyśmy się za ręce, żeby dodać sobie otuchy. Nigdy nie wiesz, jak to się potoczy dalej – opowiada mi 17-letnia Julka Zwierzyńska.
To, co w Polsce nazywamy "catcalling" czy zaczepkami ulicznymi, w krajach zachodnich nosi nazwę "street harassment", czyli molestowania ulicznego. W Holandii za zaczepki z podtekstem seksualnym można zapłacić grzywnę wynoszącą nawet 4 tys. euro. W 2017 roku Everon el F. spędził 3 noce w więzieniu i zapłacił 170 euro za tekst: "Hej, piękne panie, dokąd idziecie?". Dziewczyny nie zgłosiły tego policji. Wystarczyło, że zauważyli to przebywający na ulicy w Rotterdamie funkcjonariusze. W Polsce problem nadal jest bagatelizowany. Bo przecież to tylko niewinny flirt, to tylko żarty. Choć osoby, które tego doświadczyły, mają na ten temat inne zdanie.
Rzeczniczka prasowa Centrum Praw Kobiet Joanna Gzyra potwierdza, że w Polsce często dochodzi do bagatelizowania problemu. – Jego istnienie na poziomie kultury i obyczaju sprawia, że jest trudne do sklasyfikowania pod względem prawnym. W polskim prawie nie ma przepisów wprost dotyczących catcallingu. Osoby chcące dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej mogą próbować ścieżki cywilnej – mówi.
– Problem w tym, że musiałyby przedstawić dowody na poniesioną stratę, co w takich przypadkach jest szczególnie trudne. Trudno jest też w ogóle udowadniać wystąpienie takiej sytuacji, bo najczęściej nie są w żaden sposób zarejestrowane, nie zawsze mamy świadków itd. Stajemy po prostu przed pytaniem, w jakim stopniu same środki prawne są skutecznym narzędziem zmiany społecznej – dodaje.
Wszyscy widzą, nikt nie reaguje
– Zdarzyło mi się, że mężczyzna, przejeżdżając obok, zwolnił, otworzył okno i złapał mnie za tyłek. Raz w autobusie jeden pan patrzył się na moje piersi. Później za mną wysiadł i spytał, za ile zrobię mu loda. Sparaliżowało mnie i uciekłam – wspomina Weronika Nowak. Ma 19 lat. To ekstremalne sytuacje. Jednak niepokój czuje częściej. Ostatnio dwa dni temu. Gdy wyszła w dresie na spacer z psem i obcy mężczyzna krzyczał, że ma "fajną pupę".
Według badań przeprowadzonych przy okazji kampanii "To nie komplement" z 2019 roku, 80 proc. z przebadanych 2 tys. warszawskich licealistów doświadczyło w swoim życiu zaczepek słownych, a 88 proc. uważa, że nie jest to powód do zadowolenia. Ponadto aż 31 proc. ankietowanych zmieniło swój styl życia przez catcalling. Choć badaną grupą byli licealiści, zjawisko dotyczy osób w każdym wieku.
– Latem ubieramy się z mamą w sukienki i spódniczki. Obie lubimy dobrze wyglądać. Kiedy przechodzimy obok ruchliwej ulicy, auta często zwalniają, trąbią. Oglądają się za nami, jakbyśmy były jakąś atrakcją. Niektórzy się oblizują. Mama już się do tego przyzwyczaiła. Czasem pokazuje środkowy palec albo po prostu patrzy na tych ludzi z obrzydzeniem. Tak naprawdę nic więcej nie może zrobić – opowiada 16-letnia Wiktoria Patera.
Na początku myślała, że to ona jest winna. Że może to ona prowokuje. Wsparciem okazała się mama. Renata Zagozda wytłumaczyła córce, że nie ma wpływu na to, że mężczyźni czasem komentują jej wygląd. Najważniejsze jest to, żeby sama czuła się ze sobą dobrze.
– Teraz czuję tylko obrzydzenie i wstręt do tego, że nikt nie reaguje na takie sytuacje – wyznaje Wiktoria. Wiele kobiet, podobnie jak Wiktoria, doświadcza poczucia wstydu jeszcze długo po zdarzeniu. Nie szukają u nikogo pomocy. Joanna Gzyra przyznaje, że nawet do Centrum Praw Kobiet zgłaszane jest niewiele przypadków.
– Podejrzewamy, że stoi za tym myślenie, że w ten sposób doznana krzywda to za mało, aby szukać wsparcia i pomocy. Z tego, co obserwujemy, po tego rodzaju doświadczeniach dobrze działa wspieranie przez naturalną grupę (np. bliska osoba, przyjaciółka, przyjaciel), ale też grupowe, solidarnościowe, takie, które pozwala pomóc nazwać to, co się wydarzyło. Ważne jest, aby uzmysłowić osobie, że nie jest niczemu winna, ponieważ ani strój, ani makijaż, ani cielesność nie są usprawiedliwieniem dla catcallingu – tłumaczy Gzyra.
24-letnia Agata ma zawsze przy sobie gaz pieprzowy. Pierwszy raz doświadczyła catcallingu, gdy miała 16 lat. – Wracałam bardzo zatłoczonym autobusem. Mężczyzna, około 40-letni, nachylił się nade mną i powiedział, że ewidentnie lubimy tę samą pozycję seksualną. Sparaliżowało mnie. Wysiadłam i zaczęłam płakać. Później takie historie się powtarzały – opowiada.
Potrzebne są kampanie społeczne i akcje edukacyjne
Według Centrum Praw Kobiet jedynie akcje edukacyjne i kampanie społeczne mogłyby wpłynąć na postawy zarówno Polaków, jak i Polek.
– Mężczyźni powinni otrzymywać jasny komunikat, że tego rodzaju zaczepki wobec obcych kobiet nie są ok, są niemile widziane i mogą być krzywdzące czy naruszać czyjeś poczucie bezpieczeństwa. Wierzymy bowiem, że nie wszystkie tego rodzaju zachowania wypływają ze złej woli czy z chęci skrzywdzenia kogoś, lecz z niewiedzy i wychowania w takich, a nie innych wzorcach, tzn. w kulturze patriarchalnej, w której wielu mężczyzn uważa, że ma prawo do kobiecego ciała, do komentowania i oceniania go, używania i dotykania go wedle własnego życzenia. Dlatego jasno należy powiedzieć: tak nie jest. Z kolei w kobietach warto wzmacniać poczucie podmiotowości, asertywność i umiejętność wytyczania granic – wyjaśnia rzeczniczka prasowa CPK.
Gzyra podkreśla też, że przed podjęciem reakcji, każda kobieta powinna oszacować ewentualne niebezpieczeństwa i stwierdzić, czy jest gotowa na asertywną reakcję.