Ciężarna 20‑latka z Zawiercia doznała udaru. Jej narzeczony obwinia szpital
20-letnia Paulina była w drugim miesiącu ciąży, kiedy trafiła do szpitala z objawami udaru. Dziś kobieta nie mówi, porozumiewa się, mrugając. Ma 2-letnią córkę. Rodzina oskarża personel placówki o narażanie dziewczyny na utratę życia. Sprawę bada prokuratura.
25.03.2019 | aktual.: 25.03.2019 20:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak informuje TVN24, ciężarna Paulina trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu w nocy z 11 na 12 marca. 20-latkę bolała głowa, nie mogła mówić, przewracała się. Po przyjęciu na oddział, jej bliscy zostali odesłani do domu.
Przed wyjściem ze szpitala Damian Kozioł, narzeczony Pauliny, prosił, by informowała go o swoim stanie zdrowia za pośrednictwem SMS-ów. Gdy nie mógł zrozumieć jej wiadomości, pomyślał, że wysłała ją przypadkiem. Kolejny SMS w podobnym tonie zaniepokoił go na tyle, że wrócił do szpitala. O godzinie trzeciej w nocy on i matka dziewczyny wrócili na oddział. Z jego relacji wynika, że Paulina już wtedy zachowywała się "jak opętana".
– Leżała już w sali ogólnej. Jęczała, wyła, naprężała się, próbowała usiąść. Nie było z nią kontaktu, otwierała tylko jedno oko. Trzymałem ją za rękę, próbowałem uspokoić. Podszedłem do pielęgniarza i powiedziałem: człowieku, zróbcie coś, bo ona cierpi. On mówi, że mają związane ręce, bo ona jest w ciąży. Klikali coś w komputerze, że nie mają wyników potwierdzających ciążę. Paulina wyciągnęła wtedy z etui telefonu to potwierdzenie. Ucieszyłem się: jest wynik, będzie działanie. Pielęgniarz przeczytał, zadzwonił do lekarza i powiedział, że ten kazał czekać do rana – relacjonuje mężczyzna w rozmowie z TVN24.
Jak twierdzą bliscy, lekarz przyszedł dopiero na ich żądanie. Miał powiedzieć, że musi się skonsultować z ginekologiem, żeby potwierdzić ciążę. Dopiero około 6 rano Paulina została zabrana na salę zabiegową. Po zrobieniu tomografii, lekarz poinformował rodzinę, że podejrzewa niedokrwienie mózgu. Nie wiedział, czy przeżyje. Do Szpitala Klinicznego w Katowicach 20-latka trafiła około godziny 13, jej stan był ciężki.
14 marca Kozioł złożył zawiadomienie do prokuratury. Śledczy prowadzą postępowanie w sprawie narażenia 20-latki na bezpośrednią utratę życia lub zdrowia przez personel zawierciańskiego szpitala. Sprawę skomentował również rzecznik placówki.
– Powołanie komisji ma na celu dogłębne i bardzo rzetelne wyjaśnienie sprawy. Do analizy dokumentów nic więcej nie mogę powiedzieć. Nie mam wiedzy, jakoby lekarz przez kilka godzin nie widział pacjentki – twierdzi Marcin Wojciechowski, rzecznik szpitala.
Z relacji narzeczonego Pauliny wynika, że 20-latka samodzielnie oddycha, ale nie może przełykać śliny i nie mówi. Nie można się z nią porozumieć, a komunikuje się poprzez mruganie. Jej problemy zdrowotne mają być wynikiem opieszałości personelu szpitala w Zawierciu.
– Lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy ciąża będzie utrzymana, czy dziecko będzie pełnosprawne. A Lena tęskni, pyta o mamę. Mówię, że mama jest u lekarza – podsumowuje Kozioł w rozmowie z TVN24.
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl