Co współczesne kobiety zawdzięczają Marii Skłodowskiej-Curie?
W podróż poślubną wybrali się z mężem na rowerach, jako jedna z pierwszych kobiet zrobiła prawo jazdy, jako jedyna kobieta dwukrotnie otrzymała Nagrodę Nobla. Odwaga, konsekwencja w dążeniu do celu, rozbijanie szklanego sufitu, nieprzejmowanie się plotkami - gdyby Maria Skłodowska-Curie żyła współcześnie, mogłaby z powodzeniem nadal inspirować kobiety swoim działaniem, wyborami.
21.02.2017 | aktual.: 21.02.2017 12:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wchodzący na ekrany polskich kin film pt. „Maria Skłodowska-Curie” kończy się sceną - metaforą (uwaga - spolier!), w której tytułowa bohaterka jedzie rowerem przez współczesny Paryż. Takie zachowanie wymagało w tamtych czasach sporej odwagi. I Maria była odważna, śmiała, nie przejmowała się plotkami. Nie tylko tego powinnyśmy się od niej uczyć.
Pokazała, jak przebić szklany sufit
Polka jako pierwsza w Europie uzyskała tytuł doktora, a w 1906 roku przyznano jej profesurę. W tym samym czasie objęła własną katedrę na paryskiej Sorbonie, co we Francji było wydarzeniem bez precedensu. Jest jedyną kobietą, której dwukrotnie przyznano Nagrodę Nobla - w 1903 roku z fizyki i w 1911 roku z chemii, jednak na tym można skończyć te wyliczanki niczym z podręczników. Za tymi sukcesami stał upór, wręcz niechęć zdominowanych głównie przez mężczyzn środowisk naukowych.
W 1911 roku Maria zgłosiła swoją kandydaturę do Francuskiej Akademii Nauk, ale zagłosowano przeciwko niej. Seksistowskie postawy nie były wówczas piętnowane. Co ciekawe, pierwszą kobietę przyjęto do Francuskiej Akademii Nauk dopiero 51 lat później i była to doktorankta Skłodowskiej. Mimo niepowodzeń, Maria nie załamywała się i parła do przodu. Zaboleć, ale nie pokonać, miały ją dopiero późniejsze reakcje na jej romans z Paulem Langevinem, francuskim fizykiem.
Walczyła o miłość, wbrew całemu światu
„Narażamy się na wiele rozczarowań, jeśli wszystkie nasze życiowe zainteresowania uzależniamy od uczuć burzliwych, jak miłość” - powiedziała kiedyś Skłodowska. Nie jest to cytat niczym z prozy Paulo Coelho. Ona dobrze wiedziała, o czym mówi. Prasa brukowa rzuciła się na nią po tym, jak zakochała się (z wzajemnością) w młodszym o cztery lata naukowcu, który miał żonę i czworo dzieci. Wtedy Skłodowska od kilku lat była już wdową. Joanna Schmidt i Ryszard PetruPetru nie byli pierwszymi osobami publicznymi, których czuła korespondencja trafiła na łamy gazet. Listy miłosne Marii i Paula zostały opublikowane w tabloidach. We Francji z początku XX wieku cudzoziemka, kobieta-profesor, dla której ważniejszy niż nauka i dobro „zdrowej rodziny” (gdzie „żona i dzieci uczonego toną we łzach”), był „pożar w sercu”, zasługiwała tylko na potępienie. Publiczne potępienie.
Paparazzi to nie bolączka znanych osób naszych czasów. Pod jej domem koczowali fotografowie. Pisano o niej „cudzoziemka, żydówka i złodziejka mężów”. Bolało ją to, ale starała się nie dać zaszczuć. Langevin pojedynkował się w obronie ich honoru z redaktorem naczelnym gazety, która opublikowała listy.
Była honorowa, dumna, znała swoją wartość
„Nie przyjmę żadnej pensji. Jestem dość młoda, by zapracować na siebie i na dzieci” - tak zareagowała na propozycję rządu, aby po tragicznej śmierci męża ona i jej dzieci otrzymywały pensję po ojcu. - Pani Curie uważała, że każda praca naukowa musi być własnością całej ludzkości i tych rzeczy nie sprzedaje się za pieniądze - mówiła prof. Alicja Dorabialska, fizykochemik, która odbyła staż u Skłodowskiej-Curie w Paryżu na przełomie 1925 i 1926 roku.
Gdy przyznano jej drugiego Nobla, informacja o tym wydarzeniu ukazała się w formie notki na którejś ze stron jednego z francuskich dzienników. Oficjele z Królewskiej Akademii Nauk napisali do niej list, mający ją zniehcęcić do odebrania nagrody. Ona była uparta, miała swój honor i nie posłuchała tych rad.
Pielęgnowała swoją wewnętrzną wolność
Skłodowska-Curie nic sobie nie robiła z atmosfery panującej w ówczesnej Europie. „Kobiecie nie wypada” - nie chciała słuchać tego typu tłumaczeń. W 1916 roku jako jedna z pionierek zrobiła prawo jazdy. Dzięki temu podczas I wojny światowej zorganizowała specjalne mobilne stacje radiologiczne, umożliwiające prześwietlenia obrażeń żołnierzy.
- Największym odkryciem było dla mnie to, jak wewnętrznie wolną osobą była Maria Skłodowska-Curie. Potrafiła odciąć się od tego, czego się od niej oczekuje i jakie są obowiązujące konwenanse. Miała bardzo głębokie przekonanie, co jest ważne i - co by się nie działo - szła za tym, nie uznając kompromisów, ale w bardzo mądry sposób - mówiła Karolina Gruszka, która wcieliła się w nią na ekranie.
- Nie należy tylko do ścisłego świata naukowego, jest osobą pełnokrwistą i wielką wizjonerką, dzięki czemu może stanowić inspirację zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet - dodała Marie Noelle, współautorka scenariusza i reżyserka filmu.
Potrafiła cieszyć się chwilą
Choć Skłodowska miała ścisły umysł, nie była oderwana od rzeczywistości. Miała też inne hobby, które ją relaksowało. Uwielbiała pływać kraulem i hodować swoje róże. Po jej śmierci na złośliwą anemię, jedną z odmian nazwano nawet jej imieniem.
„Im bardziej się człowiek starzeje, tym mocniej czuje, że umiejętność cieszenia się chwilą bieżącą jest cennym darem podobnym do stanu łaski” - mawiała Skłodowska. „Myślę, że w każdej epoce można mieć życie interesujące i użyteczne, a o to głównie chodzi, aby go nie zmarnować” - dodawała.
Premierze filmu towarzyszy akcja #PoczujChemięDoSkłodowskiej. Zamierzeniem jej inicjatorów jest przypomnienie Polakom, że w tym roku obchodzimy 150. rocznicę urodzin genialnej Polki, która wyprzedzała swoją epokę. Dodajmy, że w 2015 roku została uznana za najbardziej wpływową kobietę 200-lecia, a w rankingu przeprowadzonym w Wielkiej Brytanii zajęła drugie miejsce. Tuż za nią uplasowała się Margaret Thatcher.