"Codziennie wyglądam syna przez okno, bardzo tęsknię". W święta smutek jest obezwładniający
23.12.2020 13:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Każdego roku policja odnotowuje około 19,5 tysięcy zaginięć obywateli polskich w kraju i za granicą. Na zaginionych czekają rodziny. W okresie świątecznym pojawia się ogromny ból, ale i wraca nadzieja, że uda się jeszcze spotkać. Pan Konstanty Gil czeka na swojego syna, który w czerwcu 2020 roku wyjechał do Holandii za pracą. - Mam żal do siebie, że go puściłem, że pozwoliłem mu wyjechać – mówi zrozpaczony.
Ten tekst pierwszy raz opublikowaliśmy w grudniu 2020 roku
32-letni Daniel Gil zostawił w Polsce dwójkę małych dzieci, 4-letniego synka i 2,5 letnią córeczkę. Zajmował się nimi sam, z pomocą rodziców, jego partnerka urwała z nimi kontakt.
Mężczyzna postanowił, że w czasie wakacji wyjedzie do Holandii i będzie pracował przy zbiorze pomidorów. W zdobyciu pracy miał mu pomóc kolega. Choć ojciec odradzał mu wyjazd, Daniel zdecydował inaczej. Teraz Konstanty Gil ma do siebie żal, gryzą go wyrzuty sumienia. Z drugiej strony wie, że sytuacja syna w Polsce była beznadziejna, a oferta pracy kusząca.
Daniel Gil ostatni raz skontaktował się z ojcem 18 czerwca 2020 roku. Mówił, że jest w niebezpieczeństwie. Później telefon zamilkł.
Anna Podlaska, WP Kobieta: Jaka była sytuacja pana Daniela przed wyjazdem? Miał w Polsce problemy?
Konstanty Gil, ojciec zaginionego Daniela: Syn miał ciężkie życie, nie pracował, był zarejestrowany jako bezrobotny. Trudno mu było przetrwać, ja mu dużo pomagałem, np. z rachunkami. Był moment, że syn zaczął myśleć o wyjeździe za granicę. Chciał zarobić, aby wyremontować mieszkanie, zaoszczędzić na wychowanie dzieci.
Daniel sam zajmował się dziećmi?
Matka dzieci nie interesowała się nimi. Przed zaginięciem Daniel się z nią rozstał, ona wyjechała do swojej mamy. Prawdopodobnie zamieszkuje z innym mężczyzną.
Dzieci tęsknią za tatą. Proszą, aby pokazywać im jego zdjęcie na telefonie, wyglądają przez okno, mają nadzieję, że wróci. Jak jesteśmy na spacerze, to w przechodniach widzą tatę. Przykro jest na to patrzeć… za chwilę będą święta, pierwszy raz spędzimy je bez Daniela.
Kiedy kontakt z nim się urwał?
Daniel pojechał do Holandii, do kolegi. Już wcześniej ten znajomy proponował mu pracę, ale syn nie przyjął oferty. To ja mu odradzałem wyjazd. Myślałem wówczas o dzieciach, nie chciałem, aby je zostawiał. Próbowałem załatwić mu dorywcze prace, ale jak przyszła druga fala koronawirusa możliwości się skończyły. Klamka zapadła, Daniel zdecydował, że jedzie.
Wyjechał 17 czerwca. Odzywał się 18-ego, że jest już na miejscu. Przekazał, że jest zmęczony, że idzie spać. Umówiliśmy się na kontakt, gdy odpocznie. Syn miał pracować przy pomidorach. Pracę miał mieć zagwarantowaną dzięki agencji pracy, ale na rozmowę w biurze nie dotarł.
Zadzwonił do mnie ostatni raz 18-go czerwca, około godziny 13. Był przerażony. Przekazał, że gonią go Cyganie, że jest w niebezpieczeństwie. Poprosił mnie o pomoc, chciał, abym zadzwonił na policję do Prudnika (woj. opolskie – przyp. red.), naszej rodzinnej miejscowości. Ja byłem również przestraszony. Mój syn płakał mi w słuchawkę, bał się.
Doradzałem mu wówczas, aby uciekał, aby schował się gdzieś w publicznym miejscu. On na koniec dodał, że obawia się o swoje życie.
Jak dziś wygląda sprawa poszukiwań, jakie są najnowsze ustalenia?
Policja w Prudniku nie może nic zrobić. W poszukiwaniach pomaga nam znajomy, który zna języki. On się kontaktuje z policją holenderską, ale ciężko jest się czegokolwiek dowiedzieć.
Dopiero po nagłośnieniu sprawy w mediach odezwała się do nas pewna kobieta. Powiedziała, że jej były chłopak był przetrzymywany z Danielem. Jak przekazała, byli w okolicach Ede, po jakimś czasie mieli zostać przewiezieni do Rotterdamu. Mówiła, że tam ktoś chciał im zrobić krzywdę.
Holenderskie służby potwierdziły informację o tajemniczym chłopaku młodej kobiety, który był notowany przy okazji wypadku samochodowego. Przesłuchano go, ale ten mężczyzna zniknął. Nie mamy też kontaktu z kolegą Daniela, który miał mu załatwić pracę.
Jakie ma pan przeczucia i myśli?
Codziennie wyglądam syna przez okno, bardzo tęsknię. Mam żal do siebie, że go puściłem, że pozwoliłem mu wyjechać. Wiem, że chciał poprawić swój byt i dzieci. Szkoda mi teraz. Mam nadzieję, że ktoś mi pomoże.
Zbliżają się święta, jakie one będą w państwa domu?
Każde święta spędzaliśmy razem z Danielem i z jego dziećmi. Przeżywamy bardzo jego zniknięcie, brakuje nam go.
Słychać w pana głosie dużo obaw, ale też nadzieję. Co czuje pan jako bliski osoby zaginionej?
Bezsilność. Osobiście jestem po dwóch zawałach i teraz ta sytuacja mocno mnie stresuje. Martwię się też o dzieci, na szczęście w opiece nad nimi pomaga mi żona i rodzeństwo Daniela, więc jest wsparcie. Ale przykro jest, że w święta się nie zobaczymy, nic na to nie można poradzić, z żadnej strony.
Rodzina Daniela Gila jest pod opieką Fundacji Itaka. Jeśli posiadasz jakieś informacje na temat osoby zaginionej, koniecznie przekaż je ITACE – to może uratować czyjeś życie. Wszystkie informacje są dalej weryfikowane przez policję.