Czego możemy zazdrościć Szwedom? Lista jest długa
- W Szwecji nie ma presji na zakładanie rodziny, na formalizowanie związków, a osoby żyjące w pojedynkę nie boją się łatki starej panny lub starego kawalera – mówi Paulina Rosińska, skandynawistka, wykładowczyni w Zakładzie Skandynawistyki Uniwersytetu SWPS w Warszawie, która o szwedzkiej samotności rozmawia z Katarzyną Trębacką.
Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: W Polsce mieszkanie w pojedynkę postrzega się jako pewnego rodzaju porażkę osobistą. Osoby żyjące w pojedynkę nazywa się takimi, którym nie udało się ułożyć sobie życia. W Szwecji jest zupełnie inna narracja?
Paulina Rosińska, skandynawistka, wykładowczyni w Zakładzie Skandynawistyki Uniwersytetu SWPS w Warszawie: W rozmowach o Szwecji spotykam się z takimi uogólnieniami, że wielu Szwedów jest bardzo samotnych, bo mieszkają właśnie w pojedynkę. Dane szwedzkiego biura statystycznego z 2020 roku mówią, że na 4,8 miliona gospodarstw domowych w tym kraju, 1,9 miliona to gospodarstwa jednoosobowe, co stanowi prawie 40 proc. Nam, Polakom, takie życie kojarzy się właśnie z poczuciem samotności. Tymczasem dla Szwedów oznacza to coś zupełnie innego. Specyfika życia w Szwecji spotyka się z dużym niezrozumieniem, bo to coś, co w innych krajach jest po prostu nieznane.
Czyli to wartościowanie ma miejsce w obszarze języka, skoro dla nas mieszkanie w pojedynkę równoznaczne jest z samotnością?
Tak, a przecież to, że ktoś mieszka sam, po pierwsze nie musi oznaczać, że czuje się samotny, a po drugie, że jest samotny w sensie odizolowania społecznego. Bycie singlem, osobą, która nie tworzy z kimś innym związku, nie jest równoznaczne z brakiem znajomych, przyjaciół czy byciem zamkniętym na relacje społeczne. W prasie szwedzkiej był opisywany przypadek 80-letniego mężczyzny, którego znaleziono w jego mieszkaniu dopiero po trzech latach od jego śmierci. Tymczasem w jego mieszkaniu cały czas było włączone radio i światło.
W Polsce taka sytuacja byłaby niemożliwa, bo z powodu niezapłaconych rachunków prąd zostałby odcięty. A w Szwecji wiele czynności, choćby takich jak płacenie rachunków, jest zautomatyzowanych. Opłaty są wnoszone poprzez stałe zlecenie przelewu, a pieniędzy na koncie tego mężczyzny także nie zabrakło, ponieważ co miesiąc dostawał emeryturę. Urzędnicy też nie wiedzieli przecież, że ten mężczyzna od trzech lat nie żyje. Kwestia jego śmierci w różnych artykułach prasowych czy programach telewizyjnych była poruszana właśnie w kontekście samotności.
Wiele osób zadawało sobie pytanie, jak to jest możliwe, że w tak nowoczesnym społeczeństwie nikt nie zauważył, że ten człowiek umarł. Dodam tylko, że nowoczesność jest tu rozumiana nie jako nowe technologie, ale jako pozytywny postęp cywilizacyjny. Czy ten człowiek rzeczywiście nie miał nikogo, kto zainteresowałby się nim, kto odczułby jego brak? Niestety tego nie wiemy.
A co mówią badania na temat poczucia samotności Szwedów?
Okazuje się, że Szwedzi czują się dużo mniej samotni niż np. mieszkańcy wschodniej Europy, ale także innych krajów. Jak wynika z badań European Social Survey z lat 2010 - 2014, to mieszkańcy krajów postkomunistycznych, takich jak Węgry, Czechy czy Polska, na pytanie, czy czujesz się samotny, znacznie częściej odpowiadają twierdząco niż np. Skandynawowie. W byłych demoludach, ale także we Włoszech czy Francji co dziesiąty mieszkaniec deklaruje, że czuje się samotny. Tymczasem w Szwecji takich osób jest dwa razy mniej, bo zaledwie 5 proc.
A jak wyglądają relacje społeczne?
Z badań wynika, że osób, które w Szwecji spotykają się z przyjaciółmi, znajomymi czy członkami rodziny co najwyżej raz w miesiącu lub rzadziej, co może właśnie wskazywać na izolację społeczną, jest 8 proc. Tak samo jest w Danii. Tymczasem w Polsce takie osoby stanowią aż… 35 proc., czyli różnica jest ogromna. Gdy spojrzymy na te badania, to okazuje się, że szwedzka samotność jest mitem… Jednak nie można zapominać, że chodzi tu o subiektywne odczucie.
Niektórzy spotykają się ze znajomymi "zaledwie" raz w tygodniu, lecz nie czują się samotni, a inni mają takie poczucie mimo częstych spotkań towarzyskich. Nie bez znaczenia jest też przecież, jak oceniamy jakość kontaktów z innymi. Badanie przeprowadzone w Szwecji w 2014 roku, w którym pytano ankietowanych, czy mogą liczyć na swoich krewnych lub przyjaciół, wykazało, że ponad 90 proc. z nich ma poczcie, że tak. Zaledwie 2 proc. badanych wskazało, że nie ma nikogo bliskiego, na kim mogłoby polegać.
Jak przedstawia się zatem szwedzki model rodziny?
Może być ona tworzona przez dwie lub więcej niezależnych ekonomicznie jednostek, które mają prawo do swojej indywidualności. Z tego też powodu rozwiązania prawne stosowane przez państwo służą przede wszystkim wsparciu nie rodziny, ale jednostki. Żeby wykazać, na czym polega różnica między Polską a Szwecją, posłużę się przykładem maturzysty, który chce kształcić się na wyższej uczelni. U nas młody człowiek, którego nie stać na studiowanie, może liczyć na pomoc państwa w postaci świadczenia socjalnego, stypendium czy kredytu w zależności od tego, jakiej wysokości dochód przypada na osobę w jego rodzinie. Obowiązujące u nas założenie jest takie, że człowiek nie żyje sam, tylko właśnie w rodzinie i że jeśli tę rodzinę ma, to ona wspiera go w jego dążeniach.
W Szwecji bierze się pod uwagę przy udzielaniu pomocy tylko dochód tej osoby. Państwa nie interesuje, że student ma bogatych rodziców, bo jest osobą dorosłą, samodzielną i – jeśli potrzebuje pomocy - w jego dążeniach ma go wspierać państwo, a nie rodzina. To samo dotyczy osób starszych, które z racji wieku nie są w stanie samodzielnie o siebie zadbać. Tę rolę opiekuna wzięło w Szwecji na siebie państwo, aby jednostka mogła pozostać niezależna. Szwedzi nie chcą, żeby obowiązkami wobec tej osoby była obarczona rodzina.
To dość niezwykłe podejście, zwłaszcza w kontekście starszych osób.
Inaczej niż w Polsce, kobiet na emeryturze nie traktuje się jako zasobu opiekuńczego, czyli kogoś, kto niemal jest zobowiązany do opieki nad wnukami. Oczywiście to nie oznacza, że w Szwecji babcie i dziadkowie nie zajmują się wnukami, a dorosłe dzieci nie pomagają swoim rodzicom. Ale chodzi o to, że ludzie mają wybór. Jeśli nie decydują się na opiekę nad wnukami lub starszymi krewnymi, tę odpowiedzialność bierze na siebie państwo.
Gdy starsze osoby, które nie mogą już żyć samodzielnie, trafiają do domu seniora, to nikt nie stygmatyzuje ich dorosłych dzieci czy wnuków, jako tych, którzy nie dbają o bliskich. To jest oferowane przez państwo świadczenie, które obywatelom się po prostu należy i o które w imieniu państwa ma zadbać gmina. Co ważne, osoba starsza też jest w Szwecji traktowana jako jednostka, która ma swoje prawa i nikt za nią nie decyduje, gdzie ma mieszkać. Ma prawo do samorealizacji w późnym wieku i na swoich warunkach. Jeśli osoba starsza mimo wszystko chce pozostać w swoim domu, to opieka państwa jest organizowana tak, by było to możliwe.
No a co ze stereotypem dotyczącym związków miłosnych? Czy rzeczywiście tak trudno je w Szwecji stworzyć?
Niestety szwedzkie biuro statystyczne na swojej stronie informuje, że nie da się dokładnie określić, ile osób w Szwecji jest singlami. Można jedynie sprawdzić, ile osób żyje w małżeństwie czy związkach rejestrowanych albo ile osób mieszka w pojedynkę. Z tych danych wynika, że w sumie 4 760 530 Szwedów osób żyje w związkach kohabitacyjnych, w rejestrowanych związkach partnerskich i związkach małżeńskich (dane wygenerowane na stronie szwedzkiego biura statystycznego za 2020 rok; liczba ludności w Szwecji to w 2020 roku niecałe 10 380 000).
Jednocześnie szwedzkie biuro statystyczne podaje, że w 2019 roku 60 proc. osób w wieku powyżej 20 lat mieszkało ze współmałżonkiem/współmałżonką lub partnerem/partnerką w związku kohabitacyjnym. Pozostałe 40 proc. to osoby mieszkające w pojedynkę, rodzice samotnie wychowujący dzieci, osoby mieszkające z rodzicami albo ze znajomymi. Być może jakaś część z tych 40 proc. jest w związkach, ale osoby te nie zdecydowały się (jeszcze) na wspólne zamieszkanie. Co ciekawe, w 2016 roku 51 proc. dzieci urodziło się poza małżeństwem.
W Szwecji młodzi ludzie usamodzielniają się szybko, natomiast w Polsce niestety nie, bo ich zwyczajnie na to nie stać. Często mieszkają z rodzicami, ponieważ koszty samodzielnego utrzymania, wynajęcia mieszkania przekraczają ich możliwości. Poza tym w Szwecji nie ma presji na zakładanie rodziny, na formalizowanie związków, a osoby żyjące w pojedynkę nie boją się łatki starej panny lub starego kawalera. Ani państwo, ani inni nie mieszają się w formy współżycia współobywateli. Człowiek ma w tej kwestii całkowitą wolność wyboru.
Paulina Rosińska - skandynawistka, wykładowczyni w Zakładzie Skandynawistyki Uniwersytetu SWPS