Czekali z pierwszym seksem do ślubu. Mówią, czy żałują
Kupowanie kota w worku – mówią jedni. Wyraz miłości, czystości i zaufania – przekonują drudzy, choć są w mniejszości. Mowa o wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem. Jacek, Mateusz i Henryk postanowili z seksem poczekać. Każdy z nich wyciągnął z tego inną lekcję.
02.05.2019 | aktual.: 09.05.2019 12:10
Brak wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem nikogo nie dziwi. Wręcz przeciwnie – zaskakuje jej utrzymanie. Rewolucję seksualną już dawno mamy za sobą. Do tego seks otacza nas ze wszystkich stron: telewizja i politycy trąbią o nieustającej seksualizacji, reklamy i filmy kipią golizną, a Internet w tym zakresie nie ma dna.
Seksuolodzy zalecają rozpoczęcie współżycia przed ślubem, by przekonać się, czy partnerzy pasują do siebie w tej ważnej sferze życia. Są jednak tacy, którzy wolą zaczekać. Wstrzemięźliwości dochowuje (deklaratywnie) 5 proc. Polaków, z czego znaczącą część stanowią kobiety (ok. 70 proc). A co z mężczyznami?
Pan młody się upił
39-letni Jacek, programista, z pierwszym seksem poczekał do ślubu z kilku powodów. – Po pierwsze, pochodzę z podsiedleckiej wsi, gdzie wiara, religia i Kościół były dla nas drogowskazem moralnym – opowiada. – O seksie się nie mówiło, oprócz tego, że powinno się go uprawiać tylko z żoną lub mężem. Wiedziałem, że to nie jest jedyny model praktykowany przez ludzkość, ale jakoś pasował mi, nawet wtedy, gdy pojawiły się pokusy, bo zamieszkałem w akademiku – dodaje.
Irenę poznał na uczelni. Pochodziła z miejscowości na wschodzie Polski i była, tak jak on, głęboko wierząca. – Gdy zaczęliśmy się spotykać, o seksie nawet nie było mowy. Temat pojawił się, gdy zdecydowaliśmy się na ślub – wspomina programista. – Uznaliśmy, że poczekamy. Bardzo ułatwiły nam to spotkania dla narzeczonych w naszym kościele i nauki przedmałżeńskie – wyjaśnia.
Moment inicjacji seksualnej nie przypadł na noc poślubną. – Niestety na własnym weselu upiłem się kompletnie – wspomina Jacek. – Było mi głupio, bo to była nasza pierwsza wspólna noc w jednym łóżku... Ale za to zrekompensowałem to żonie, zabierając ją na tydzień miodowy do Włoch, gdzie nasz pierwszy raz miał miejsce w uroczym hoteliku na Wybrzeżu Amalfi – dodaje.
Ból głowy w noc poślubną
Dla Henryka pierwszy raz był jednym z najbardziej rozczarowujących momentów w życiu. Dlatego, że w ogóle do niego nie doszło. – Nie wiem, co sprawiło, że ze wszystkich kobiet na świecie wybrałem ją – zastanawia się 43-letni manager w firmie ubezpieczeniowej. Choć był kochliwy, nie miał śmiałości do kobiet. – Moja matka śmiała się, że z Elką weźmiemy ślub. Zaprzeczałem nerwowo, bo ona w ogóle mi się nie podobała. Jednak miała ogromną zaletę – ja podobałem się jej – wspomina.
Henryk i Elka spędzali razem mnóstwo czasu, aż w końcu znajomi zaczęli uważać ich za parę. Miał 21 lat i żadnych doświadczeń seksualnych. – Udało mi się namówić Elkę na miłość francuską, petting, ale na stosunek zgodziła się dopiero po ślubie. I w ten sposób zostałem narzeczonym i mężem. Jednak nie dość, że nasze ślub i wesele były beznadziejne, to jeszcze nocy poślubnej nie było, bo Elka po pierwsze była zmęczona, a po drugie podobno dostała miesiączkę – wspomina rozżalony.
Bez matki nad głową
Mateusz poprosił Monikę o rękę, gdy miał 16 lat. Był na pierwszej imprezie w życiu, pierwszy raz pił alkohol i na dodatek pierwszy raz się zakochał. W koleżance z równoległej klasy liceum księgarskiego. – Monika śmiała się do łez, ale oświadczyny przyjęła. Nie zraziło jej, że rozmawiała ze mną pierwszy raz w życiu – opowiada Mateusz. – W ten sposób zostaliśmy parą. Dałem jej pierścionek, który kupiłem za pieniądze uzbierane na konsolę do gier – dodaje.
O ślubie powiedzieli rodzicom, gdy mieli już wyznaczoną datę. Pobrali się zaraz po ogłoszeniu wyników matur. – Matka Moniki była bardzo zasadnicza, nie chciała się zgodzić na wspólne mieszkanie bez ślubu, mówiła, że tak robią tylko dzi...ki – opowiada Mateusz. – A my nie mogliśmy zacząć współżycia, bo za każdym razem, gdy próbowaliśmy, Monikę ogarniał strach, jak by jej matka stała nad nami. Więc wzięliśmy ślub cywilny, pojechaliśmy do mojej rodziny na Mazury i tam, już na luzie, mieliśmy nasz pierwszy raz – mówi.
Najlepsza decyzja w życiu
U Jacka było inaczej. – Trochę stresujące to było, bałem się, że się nie sprawdzę. I się nie sprawdziłem, zaliczyłem falstart. Przy drugim podejściu poszło już gładko – wspomina. – Z każdym razem było lepiej i lepiej. Tak się rozkręciliśmy, że mamy trójkę dzieci. I jest super. Bo dużo o seksie gadamy, eksperymentujemy, bawimy się tym. I naprawdę nigdy nie żałowałem swojej decyzji. Nawet gdy widziałem bardzo atrakcyjną kobietę. Bo pasujemy do siebie jak ulał – dodaje.
20 lat w plecy
Henryk uważa, że jego pierwszy raz miał miejsce już po tym, jak odszedł od Elki i zaczął się spotykać z koleżanką z pracy. – Wcześniej każdy seks w moim małżeństwie to był wyżebrany – opowiada. – Związałem się z kobietą, która seksu nie lubi, nie pragnie, traktuje jak coś obrzydliwego i zbędnego. Co prawda moja żona ożywiała się, gdy chciała mieć dzieci, ale wtedy kochaliśmy się tylko w dni płodne i w jednej pozycji. Powinienem był odejść od niej po tej nocy poślubnej, a nie trwać w tym małżeństwie blisko 20 lat. Z moją obecną partnerką seks jest spełnieniem marzeń. A ja zmarnowałem tyle czasu – wyznaje.
Kryzys w małżeństwie równa się zdrada
Mateusz pamięta, jak kiedyś wyznał koleżance z pracy, że w życiu uprawiał seks tylko z jedną kobietą. – Powiedziała wtedy, że to błąd, bo jak będę dobiegał do czterdziestki, to będę tego żałował – opowiada. – I co gorsze ona miała rację. Bo mimo że seks z moją żoną jest bardzo w porządku, to przyszedł moment, gdy chciałem spróbować czegoś innego. I kryzys w małżeństwie sprawił, że zacząłem korzystać z życia. Mam za sobą parę romansów, kilka znajomości na jedną noc. Żałuję, że nie stało się to przed moim ślubem – dodaje.
Czekać czy nie czekać?
– Można powiedzieć, że człowiek składa się z dwóch bardzo ważnych części: tego, co biologiczne – tutaj znajdą się geny, w które wyposażyła nas natura – i z tego, co kulturowe, czyli sposobu, w jaki nas wychowano – tłumaczy seksuolożka Anna Wenta. – Za decyzję o rozpoczęciu współżycia seksualnego w określonym czasie, np. w noc poślubną, odpowiada ta część nas wynikająca z wychowania, kultury, środowiska, a nie biologii. Ta, z powodu naszej poligamiczności, skłania nas do zachowań odwrotnych. Nie mamy takiego hamulca, który powstrzymywałby nas przed eksplorowaniem naszej seksualności – dodaje.
Jak tłumaczy Anna Wenta, zachowanie dziewictwa do nocy poślubnej wiąże się z pewnym ryzykiem i możliwością rozczarowania. – Nie ma co się oszukiwać, pierwszy stosunek zazwyczaj nie wiąże się z jakimiś niezwykle przyjemnymi doznaniami. Czekało się na coś wyjątkowego, na wielkie "łał", a to okazało się raczej mało przyjemne. Niektórzy doznający zawodu związanego z pierwszym stosunkiem, bo rozpoczęcie życia seksualnego miało być czymś przełomowym. Tymczasem nie jest, bo uczenie się współżycia to proces – przekonuje.