Czy można uprawiać sztuki walki i czuć się kobieco?
Joanna Jędrzejczyk i jej przepis na sukces
Początkowo nie myślała o walce w ringu. Ćwiczyć zaczęła, by zrzucić kilka kilogramów. Przy okazji zainteresowała się zdrowym odżywianiem. Joanna Jędrzejczyk sześciokrotnie zdobyła tytuł mistrzyni świata w muay thai.
Początkowo nie myślała o walce w ringu. Ćwiczyć zaczęła, by zrzucić kilka kilogramów. Przy okazji zainteresowała się zdrowym odżywianiem. Joanna Jędrzejczyk sześciokrotnie zdobyła tytuł mistrzyni świata w muay thai.
- Zajmuję się sportem, który wydaje się brutalny. Mam często posiniaczoną twarz, a podczas ostatniej walki złamałam sobie kości śródręcza. To nie jest sprzeczne z wzorcem kobiecości. Można czuć się w 100 proc. kobietą i być sportowcem sztuk walki. Choć niektórzy powiedzą: kobieta nie może się bić, bo która lubi się okładać po twarzy? - mówi w wywiadzie dla magazynu "Be Active".
Sukces nie przyszedł od razu. Dziś ma tytuł mistrzyni, ale jak przyznaje, początki były wyjątkowo trudne.
- Byłabym świetną businesswoman. Mam smykałkę do interesów i od małego pomagam rodzicom, również po zdobyciu mistrzostwa świata. Na początku kariery wiele osób widziało, ilu wyrzeczeń wymaga ode mnie sport, ile mnie to kosztuje. Radzili, bym zajęła się czymś, co przynosi realne pieniądze. Ale wytrzymałam i teraz robię to, co kocham - mówi.
Jej sukces może być motywacją dla wszystkich Polek. Jędrzejczyk wie najlepiej, że tylko ciężką pracą można dojść do perfekcji.
- Każdy będzie rozliczony z pracy, którą wykonał, a nie o której gdybał. Po prostu trzeba zacisnąć zęby i robić to, co uważa się za słuszne. Byłam w życiu naprawdę w ciężkich sytuacjach: kiedyś mieszkałam w Holandii i miałam 5 euro w kieszeni. Nie wiedziałam, czy kupić bilet, chleb, czy jechać na trening. Byłam z dala od rodziny i nie miał mi kto pomóc. Były momenty, kiedy zostałam sama bez trenera, gdy nie miałam pieniędzy, żeby jechać na zawody. A potem wszystko mi się ułożyło - dodaje mistrzyni.