Czy talk jest niebezpieczny? Ze szkodliwości tych produktów nie zdawaliśmy sobie sprawy
Czasy się zmieniają, a wraz z nimi poziom wiedzy oraz świadomości konsumenckiej. To dlatego dziś z większą uwagą podchodzimy do etykiet znajdujących się na produktach oraz rezygnujemy z zakupu artykułów, których skład nie do końca nam odpowiada.
21.09.2017 | aktual.: 21.09.2017 23:19
Po kolejnych informacjach o tym, że niektóre substancje nie są obojętne dla naszego zdrowia, coraz częściej na prywatnej "czarnej liście" umieszczamy również te towary, które znajdowały się w zasięgu naszej ręki przez lata. Ze zmiany naszych przyzwyczajeń oraz wzrostu wiedzy zdają sobie też sprawę producenci, którzy produkując bezpieczne zamienniki albo rezygnując z ryzykownych komponentów, chwalą się na swoich etykietach, że ich produkt jest pozbawiony kontrowersyjnej składowej i w pełni bezpieczny.
Oto kilka takich produktów i substancji, do których z biegiem czasu zmieniliśmy podejście.
Talk
Popularny minerał wykorzystywany m.in. do produkcji kosmetyków nie ma ostatnio dobrej prasy. Szerokim echem odbił się proces, który pewna Amerykanka wytoczyła gigantowi branży kosmetycznej i farmaceutycznej. I wygrała. Kobieta przez lata stosowała talk, a w 2011 r. lekarze zdiagnozowali u niej raka jajnika. Sąd uznał jej roszczenia za zasadne i nakazał wypłatę odszkodowania przekraczającego sumę 100 milionów dolarów. Wymiar sprawiedliwości argumentował to tym, że producent wiedział, iż stosowanie tego produktu w dłuższej perspektywie może nieść poważne konsekwencje dla zdrowia, ale zataił tę informację.
Zobacz także
Przed amerykańskimi sądami toczy się obecnie znacznie więcej tego typu spraw. Pozywający zarzucają producentom, że nie informują klientów o niebezpieczeństwie stosowania talku przez dłuższy czas (Lois Slemp, która wygrała właśnie głośną sprawę, ma 62 lata, a talk stosowała regularnie przez 40 lat). Według różnych badań, regularne stosowanie talku przez bardzo długi czas może zwiększać ryzyko zachorowania na raka jajnika nawet o 25 procent.
Prawda skrywana przez lata czy nadinterpretacja?
Dyskusja na temat możliwej szkodliwości talku trwa od początku lat 70. ubiegłego wieku, gdy naukowcom udało się znaleźć jego cząsteczki w guzach nowotworowych u kobiet z rakiem jajnika. W 1982 r. przedstawiciele Uniwersytetu Harvarda zaprezentowali zaś wyniki badań, które wskazywały na związek pomiędzy stosowaniem takich kosmetyków a występowaniem raka jajnika. Do tej pory pojawiło się mnóstwo kolejnych badań poświęconych temu zagadnieniu. Krytycy zwracają jednak uwagę na mnóstwo wad, którymi obciążone są podobne analizy. Wśród sceptycznych głosów, płynących ze strony środowisk naukowych, znaleźć można takie, które wskazują na ich tendencyjny charakter oraz na fakt, że pacjentki, u których wystąpiły problemy zdrowotne, mogą w takich sytuacjach nieświadomie przeceniać wpływ danego czynnika na stan swojego zdrowia.
Talk nie jest jedynym produktem, który w ostatnim czasie znalazł się na cenzurowanym. Takich składników czy produktów jest znacznie więcej.
Sól aluminium
To związek powszechnie występujący w dezodorantach i innych kosmetykach. Jest stosowany m.in. przy produkcji antyperspirantów i ma zapobiegać nadmiernemu poceniu. Od lat trwa debata na temat jego szkodliwości. Od jakiegoś czasu na sklepowych półkach coraz częściej spotkać można dezodoranty, na których widnieje informacja, że nie zawierają aluminium. Czy w ten sposób producenci sami nie potwierdzają tego, że raczej powinniśmy wystrzegać się tego związku?
Zobacz także
Wśród poważnych problemów zdrowotnych, jakie wywoływać może długotrwałe stosowanie produktów zawierających związek, który na etykiecie widnieje często jako "aluminium chlorohydrate", naukowcy często wskazują chorobę Alzheimera oraz raka piersi. Wciąż nie ma jednak na to stuprocentowych dowodów.
Glutaminian sodu
Był i jest składnikiem wielu produktów, które znaleźć możemy na półkach sklepowych. Dziś na jego obecność w składzie artykułów spożywczych alergicznie reagują wszyscy entuzjaści zdrowego żywienia. W wielu kręgach to właśnie glutaminian sodu stał się symbolem tej złej "chemii", którą faszerowana jest żywność.
Glutaminian sodu określany jest często mianem wzmacniacza smaku. Dodaje się go do: zupek w proszku, przypraw, sosów instant, wędlin czy ketchupu. Zakres jego zastosowania jest bardzo rozległy. Substancja, która na początku miała poprawiać smak spożywanych przez nas potraw, zaczęła być wykorzystywana przez producentów bez opamiętania. Z czasem zaczęło się też pojawiać coraz więcej głosów, że konsumpcja żywności zawierającej tej składnik nie jest do końca bezpieczna. Przeciwnicy jego stosowania wskazują, że glutaminian sodu może być niebezpieczny dla układu nerwowego człowieka. Ich zdaniem jest współodpowiedzialny za: epidemię nadwagi, za częste bóle głowy oraz zaburzenia widzenia. Podkreśla się, że wciąż trudne do przewidzenia są konsekwencje długotrwałego stosowania tej substancji. Choć największe organizacje zajmujące się żywnością utrzymują, że jest bezpieczna, rośnie grono osób, które są zdania, że nie jest ona obojętna dla zdrowia.
Zobacz także
Melamina
Naczynia wykonane z melaminy wciąż są powszechnie dostępne. Ale traktowane są ze znacznie większą rezerwą niż jeszcze kilka lat temu. 10 lat temu w Chinach miała miejsce wielka afera związana z dodawaniem melaminy do wyrobu mieszanek mlecznych dla dzieci. W Państwie Środka doszło wówczas do wielu zatruć oraz zgonów dzieci. Skażone melaminą produkty miały trafić na wiele rynków. A konsumenci zaczęli jeszcze bardziej podejrzliwie spoglądać na ten związek chemiczny i zawierające go wyroby.
Melamina jest często stosowana do wyrobu naczyń, sztućców oraz przedmiotów wykorzystywanych w kuchni. Niewłaściwe ich stosowanie może mieć jednak opłakane skutki dla zdrowia. Takie artykuły nie przepadają np. za wysoką temperaturą oraz kwaśnymi produktami. Właśnie wtedy dochodzi do wydzielania z nich melaminy. Według ekspertów, niewłaściwa eksploatacja produktów z melaminy, np. podawanie na takich talerzach gorącej zupy, może prowadzić na dłuższą metę do uszkodzenia nerek czy rozwoju chorób nowotworowych.
Opóźniacze palenia
Mamy z nimi do czynienia na co dzień, choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę z ich obecności w niektórych przedmiotach. Zdaniem naukowców, także kwestia ich bezpieczeństwa dla zdrowia – zwłaszcza kobiet – może być mocno dyskusyjna. Substancje takie znaleźć można np. w meblach czy produktach wykonanych z tworzyw sztucznych. Poszczególne badania wskazują, że mogą mieć one wpływ na płodność, a potem również na przebieg ciąży.
Jak wynika z badań, które przeprowadzone zostały w 2005 r. i 2015 r. przez dwie prestiżowe placówki (Massachusetts General Hospital i Uniwersytet Harvarda), kobiety u których wykryto zwiększone stężenie substancji, które stosowane są właśnie jako opóźniacze palenia, miały problemy z zajściem w ciążę. W trakcie tamtych eksperymentów badano pacjentki, które poddawane były próbom zapłodnienia metodą in vitro. Eksperci oszacowali, że występowanie wysokiego poziomu wspomnianych substancji, aż o 40 procent zwiększało ryzyko, że zabieg zakończy się niepowodzeniem bądź kobieta urodzi martwe dziecko.