Czym jest benching? Może przybrać postać wieloletniego związku
Nie bez przyczyny o benchingu mówi się także "karmienie okruszkami". To rodzaj relacji, w której jedna ze stron jest nieustannie zwodzona, trzymana na ławce rezerwowych. Zjawisko to może przybierać różne formy – od kontaktów wyłącznie online przez wieloletnie związki.
Bencherowi zależy, by utrzymywać zainteresowanie drugiej osoby, ale jednocześnie nie składać żadnych deklaracji. W niektórych przypadkach nie dochodzi nawet do spotkania, ale relacja trwa miesiącami: nasila się przez kilka dni, a gdy robi się zbyt poważnie, na jakiś czas słabnie.
Obietnice bez pokrycia
Bywają też związki, w których benching ciągnie się przez lata, ponieważ reguły ustala wyłącznie jedna strona – często znikająca na jakiś czas, stroniąca od kontaktów z rodziną i znajomymi wybranka lub wybranki, nierealizująca planów i obietnic.
Związek pani Marty rozpoczął się od romansu i trwał prawie pięć lat. Po roku jej partner wziął rozwód z żoną. Jednak miał problemy z zaangażowaniem.
- Kiedy powiedział, że nie chce wziąć ze mną ślubu i mieć dzieci, rozstaliśmy się na dwa miesiące. Wtedy postanowiłam, że odejdę. Jednak wróciliśmy do siebie, bo uznał, że mnie kocha i da mi wszystko, czego pragnę – opowiada moja rozmówczyni.
Z perspektywy czasu pani Marta ocenia, że ta relacja od początku nie była normalna. Zaczęła zauważać to po pierwszej rozłące – wówczas spostrzegła, że jej partner składa obietnice bez pokrycia.
- Mówił, że jestem dla niego ważna, ale jednocześnie niczego nie deklarował. Nie zapewniał mi spokoju i bezpieczeństwa, nie oświadczył się, nie wspominał nawet o zakładaniu rodziny. Miał mnóstwo problemów zawodowych i ciągle obiecywał, że zaraz się skończą i będzie normalnie. Nigdy nie było. Manipulował mną, stosował gashlighting. Był zadowolony tylko, gdy go podziwiałam – relacjonuje.
Partner pani Marty powtarzał, że niczego nie może jej obiecać, jednocześnie zapewniając, że chce mieć z nią dzieci (po dwóch latach zmienił zdanie), wybuduje dom.
- Gdy przeprowadzaliśmy się piąty raz powiedział, że jest bardziej jak Krzysztof Kolumb i jego celem jest odkrywanie nowych lądów, a nie osiadanie na mieliźnie i dom. Do tego wielokrotnie dawał mi poczucie odsyłania na ławkę rezerwowych, żeby "coś sobie przemyśleć" lub "dać sobie czas". Np. zaproponował mi mieszkanie osobno, ale nie zerwanie! Twierdził, że wtedy znowu za mną "zatęskni". To było po tym, jak negowałam jego styl życia, przez który narażał całą rodzinę na nieprzyjemności i ogromny stres – wspomina kobieta.
Z benchingiem w sieci miała natomiast do czynienia pani Martyna. Choć nigdy nie spotkała na żywo osoby, z którą stworzyła relację, to doświadczenie wiele ją kosztowało.
"Pokazywał, że zamierza popełnić samobójstwo"
Mężczyznę, z którym weszła w relacje poznała przez Internet – od dłuższego czasu zaczepiał ją na Instagramie, jednak kontakt zdecydowała się nawiązać dopiero, gdy zaczął wstawiać niepokojące relacje – wprost pokazywał, że zamierza popełnić samobójstwo.
- Martwiłam się, że jeśli to zrobi, wszyscy, którzy nie zareagowali, będą winni. W grudniu 2020 roku napisał do mnie, że jest w szpitalu po próbie samobójczej i nawet nie ma do kogo się odezwać. Po jakimś czasie stwierdził, że jestem jego ostatnią szansą na wyjście z narkotyków i pozostanie przy życiu. Jednocześnie nie mogłam się doprosić o jakiekolwiek dane, znałam tylko imię – opowiada WP Kobieta pani Martyna.
Pani Justyna przyszłego partnera również poznała przez Internet – przypadkiem zaakceptowała zaproszenie do grona znajomych. Już po trzech sekundach otrzymała pierwszą wiadomość, a po niej kolejne – dotyczące rozwodu i trudnych życiowych doświadczeń.
Pani Justyna wspomina, że z czasem jej wybranek zaczął snuć plany: opowiadać, jaki wybudują dom, obiecywać pomoc w założeniu własnego biznesu, planować wyjazdy. Niestety, żadna z tych obietnic nie znalazła pokrycia w rzeczywistości. Co więcej, partner pilnował, by ich wspólne zdjęcia nie trafiły przypadkiem do mediów społecznościowych. Tymczasem w międzyczasie moja rozmówczyni otrzymała wiadomość od kobiety, która twierdziła, że spotyka się z tym samym mężczyzną.
"Ławka rezerwowych"
- Miał świetne wymówki, więc je łyknęłam. Ale od tego czasu zaczęłam pilnie przyglądać się jego poczynaniom - mówi kobieta.
Ostatecznie, pozbawiony atencji i zachwytów partner pani Justyny, postanowił zakończyć związek, a na jaw zaczęły wychodzić kolejne fakty. Okazało się, że to jego żona wniosła sprawę o rozwód, ponieważ została pobita. W czasie trwania związku mężczyzna utrzymywał kontakty z innymi kobietami, moją rozmówczynię trzymając jakby w rezerwie – wykorzystując ją, by poprawić sobie nastrój, łechtać ego.
- Na początek warto powiedzieć, jakie mogą być przyczyny benchingu. Osoba, która się go dopuszcza może mieć np. problem z byciem w relacji wynikający z negatywnych doświadczeń z przeszłości. Wówczas należałoby na nią spojrzeć trochę inaczej, może przychylniej. Ale taka postawa może wynikać także z ambiwalentno-lękowego lub unikającego stylu przywiązania. Kolejną kwestią są zaburzenia osobowości, np. narcyzm – wyjaśnia psycholog i psychoterapeuta Miłosława Janc z Pracowni Zdrowia Psychicznego Splot.
Jednocześnie dodaje, że bencherem mogą kierować też niskie pobudki: zwykłe wyrachowanie, materializm, ciągłe poszukiwania "lepszego modelu", potrzeba nieustannego testowania w nadziei na znalezienie ideału.
- Bencher jest często w kilku związkach na raz. Takie lawirowanie ułatwiają z pewnością aplikacje randkowe i wirtualne kontakty, które w pandemii zyskują na popularności. Osoby, które mają zachwiany system wartości i nie potrafią stworzyć głębokiej relacji, często świetnie radzą sobie w świecie wirtualnym. Zawsze mają kogoś w "poczekalni", a ich patologiczne zachowania mogą się pogłębiać – mówi psycholog.
Toksyczny związek z bencherem
Zdaniem Miłosławy Janc takie związki mogą trwać nawet kilka lat, bo bencher bardzo dobrze potrafi wczuć się w drugą osobę, dotrzeć do jej duszy, sprawić, że wspólne chwile bywają wyjątkowe. Później korzysta z tej wiedzy, żeby przetrzymywać ją na boku: nie pozwala, by ułożyła sobie życie z kimś innym, a jednocześnie niczego nie deklaruje, zwodzi, znika na jakiś czas i znów się pojawia.
Dlatego psycholog zachęca do szybkiego kończenia takich relacji. Szczególnie, jeśli czujemy się zdezorientowani oraz wyczerpani psychicznie i fizycznie.
- Zazwyczaj osoby, które tkwią w toksycznych relacjach, same mają pewne rzeczy do przepracowania. Funkcjonowanie w związku z bencherem ogromnie obniża jakość życia, rodzi poczucie winy i samotności. Porównałabym je do karmienia się chwilówkami – przez pięć minut jest dobrze, a potem przychodzi moment, że nie wiemy nawet, czy ta relacja faktycznie istnieje – uczula Miłosława Janc.
- Bencherzy ranią, wykorzystują i tylko sprawiają wrażenie deklaracji, że "będziemy razem". Dodatkowo wyszukują sposoby, żeby druga strona w ogóle tej deklaracji nie chciała. Używają sformułowań: "Dopiero co się poznaliśmy", "Nie mogę naciskać", "Nie będę cię ograniczać", "Potrzebuję przestrzeni" czy "To są tylko twoje oczekiwania" – dodaje.
- Takie osoby nie dowiedzą się, co faktycznie oznacza bycie w relacji. Bo niektórzy bencherzy funkcjonują w ten sposób całe życie – podsumowuje ekspertka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl