Blisko ludziCzym jest "srebrny rozwód"? "Było mi trudno zaryzykować, ale chciałam żyć normalnie"

Czym jest "srebrny rozwód"? "Było mi trudno zaryzykować, ale chciałam żyć normalnie"

Czym jest "srebrny rozwód"? "Było mi trudno zaryzykować, ale chciałam żyć normalnie"
Czym jest "srebrny rozwód"? "Było mi trudno zaryzykować, ale chciałam żyć normalnie"
Sergey Kashin
Katarzyna Pawlicka
09.12.2021 15:14

- Byłam w małżeństwie przez 32 lata. By podjąć decyzję o rozwodzie, potrzebowałam 9. Impulsem był kolejny odwyk męża. Gdy po 3 miesiącach spędzonych w ośrodku wszedł do domu i zapytał: "gdzie są moje leki", wiedziałam, że muszę złożyć pozew – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Anna z Warszawy.

Media obiegła informacja o rozwodzie Ewy Gawryluk i Waldemara Błaszczyka, którzy byli małżeństwem 22 lata. Kilka miesięcy temu po 32 latach małżeństwa rozwiodła się także Maryla Rodowicz, a Beata Kozidrak trwała w małżeństwie, które dobiegło końca w 2016 roku, 37 lat. Jak wskazują dane GUS-u, takich kobiet z roku na rok jest więcej. Co ciekawe, w grupie 50+ to właśnie panie dwa razy częściej wnoszą o rozwód. Najwięcej par decyduje się na ten krok po perłowej (30 lat) lub rubinowej (40 lat) rocznicy.

Rozwód po 30 latach

Zjawisko stało się na tyle powszechne, że Amerykanie (konkretnie Amerykańskie Stowarzyszenie Osób Emerytowanych) ukuli nawet specjalne terminy. Mowa o "siwym" lub "srebrnym" rozwodzie oraz "szarej rewolucji rozwodowej". W Polsce pierwsza fala rozwodowa seniorów pojawiła się w 2014 roku. Wówczas rozstania par 50+, z ponad 30-letnim stażem, wyniosły aż ok. 30 proc. wszystkich rozwodów. Tendencja wzrostowa się utrzymuje.

- Długo dojrzewałam do rozwodu. Wie pani, kobiety łatwo się przywiązują, wiele rzeczy wybaczają, przymykają oko, łudzą się, że w końcu będzie lepiej. Też tak robiłam. Gdybym mogła cofnąć czas, rozwiodłabym się szybciej. Bałam się jednak, że nie dam sobie rady. Guzik prawda! Gdy zmuszają nas do tego okoliczności, znajdujemy w sobie ogromną siłę – mówi pani Anna.

W jej życiu nie zawsze było kolorowo. Jak sama przekonuje – czuła, jakby grała w filmach wszystkich gatunków: od komedii, przed dramat, po horror.

- Mąż wpadł w alkoholizm, był kilka razy na odwyku. Do tego doszły jeszcze leki psychotropowe. Trzy razy prawie spalił mieszkanie, regularnie je demolował. Dowiedziałam się również, że ma kochankę. Przez jego nałóg straciliśmy cały dorobek życia. Gdy zobaczył, że złożyłam podanie o rozwód, pojawiły się też rękoczyny. Zdarzało się, że nie mogłam spać we własnym domu. Musiałam założyć niebieską kartę – relacjonuje.

Gdy pani Anna zaczęła się usamodzielniać, zaczęła robić kursy, jeździć na sympozja, otworzyła własny gabinet podologiczny, mąż wpadł w paranoję: zaczął podejrzewać ją o zdrady, nachodził w pracy, kontrolując, kto w danym momencie siedzi na fotelu. – Z tego co wiem, to zespół Otella, związany z wieloletnim piciem – wyjaśnia kobieta.

Z nadzieją patrzą w przyszłość

Na pytanie, dlaczego z decyzją o rozstaniu czekała tyle lat, pani Anna odpowiada z wyraźnym żalem w głosie. Wspomina o ciężkiej chorobie męża – 7 miesięcy walczył o życie w szpitalu –  która dała jej płonną nadzieję na zmianę. – Mój ojciec też pił, mama była tak samo zamknięta jak ja w przeszłości. Było mi cholernie trudno zaryzykować, podjąć decyzję o zmianie, ale chciałam żyć normalnie, odbić sobie te wszystkie lata – dodaje.

Na szczęście mogła liczyć na wsparcie dzieci, które zapytały tylko: "mamo, dlaczego tak późno?". Na grupie wsparcia usłyszała wiele bliźniaczo podobnych historii o partnerach czy partnerkach, na których nigdy nie można było liczyć, izolujących od innych ludzi, ograniczających wolność.

- Kobieta im jest starsza, tym jest bardziej pewna, czego w życiu chce. Dziś czuję ogromną ulgę. Wreszcie mam przyjaciół, zaczęłam wyjeżdżać. Wspaniała jest sama świadomość, że wracając do mieszkania, nie muszę się martwić, czy ono nadal stoi. Pozbyłam się ciągłego napięcia. Wreszcie żyję bez wiecznej kontroli. I nie chcę wychodzić już nigdy za mąż – podsumowuje.

- Od rozwodu minął rok. Na początku tęskniłam, płakałam, nadal czasem przychodzi nostalgia – wyznaje Maggy (dane osobowe do wiadomości redakcji), która była żoną przez 25 lat. O rozstaniu zadecydował mąż. – On dyktował warunki, ja się na wszystko zgadzałam. Obiecywał wsparcie finansowe dla mnie i dla dzieci (doczekaliśmy się czwórki). Zaufałam mu i przystałam na rozwód bez orzeczenia o winie i z opieką naprzemienną. Zostałam bez alimentów, muszę prosić o 40 złotych na korepetycje córki – relacjonuje moja rozmówczyni.

Małżonkowie prowadzili razem firmę, nie mogli narzekać na brak pieniędzy. Jednak ostatnie sześć lat związku było dla Maggy piekłem. – Kilka lat wcześniej mąż zadbał o rozdzielność majątkową. Zaczął budować duży dom. Niestety już nie dla nas. Pierwszy biegał do kościoła, a układał sobie życie na boku. Wiedziałam o kochance, zaledwie 5 lat starszej od naszej córki, później dowiedziałam się także o ich dziecku… Pyta pani, dlaczego nie odeszłam wcześniej, nie zadbałam o finanse. Zdławił mnie psychicznie tak, że nie miałam siły walczyć o nic. W rezultacie odeszłam z niczym. Żeby utrzymać siebie i dzieci, pracuję na trzech etatach – opowiada.

Maggy przyznaje, że bez psychoterapii nie dałaby rady. W przyszłość patrzy jednak z nadzieją. – Jestem dumna z tego, że daję sobie radę, wykształciłam się, jestem poważana przez ludzi. Czuję się wolna, chociaż nie mogę liczyć na wsparcie dzieci. W ubiegłym roku po raz pierwszy nie dostałam od nich gwiazdkowego prezentu. Ale robię coraz więcej dla siebie. Pierwszy raz zapisałam się na tańce. Sama. I jest mi z tym dobrze – przekonuje.

- Z gabinetowego doświadczenia wynika, że jeśli para lub jedna ze stron decyduje się na rozwód po wielu latach małżeństwa, problemy w związku istnieją już od dłuższego czasu. Ludzie często planują takie rozstanie, mam obecnie pacjenta, który deklaruje, że rozwiedzie się z partnerką, jak tylko ich syn osiągnie pełnoletniość. Wie bowiem, że rozwód byłby dla dziecka wstrząsem – mówi psychoterapeutka Joanna Godecka.

Wśród najczęstszych przyczyn późnego rozwodu wskazuje także moment, gdy potomstwo się usamodzielnia. – Wówczas okazuje się, że zabrakło w związku spoiwa, a ludzie odkrywają, że zaczynają żyć bardziej obok siebie niż ze sobą. Są też sytuacje, gdy jeden z małżonków zaczyna rozumieć, że związek za bardzo go więzi. Zdarzyło mi się pracować z panią w dość zaawansowanym wieku, która zaobserwowała u siebie początki stanów depresyjnych związane z tym, że jest przez partnera ignorowana, poniżana i lekceważona. Postanowiła o siebie zawalczyć, by żyć na własnych zasadach – dodaje w rozmowie z WP Kobieta ekspertka.

"Dzisiaj starzejemy się dużo wolniej"

Joanna Godecka zaznacza, że małżeństwa rozpadają się również, ponieważ pojawia się osoba trzecia. – Dzisiaj starzejemy się dużo wolniej. Osoby mające za sobą 20-letni staż związku są czasami dopiero ledwo po czterdziestce. Gdy w związku nie układa się najlepiej, mają nadzieję na nowy start – zauważa.

Psychoterapeutka nie ukrywa jednak, że rozstanie po tak długim czasie nigdy nie należy do łatwych. – Po drugiej stronie czeka na nas zupełnie nowa rzeczywistość. Musimy się liczyć nawet z tym, że poczujemy się samotni w taki fizyczny sposób – dotąd, nawet jeśli więź emocjonalna zanikła, czuliśmy wszak obecność drugiej osoby. Lęk przed byciem samemu towarzyszy najczęściej kobietom, szczególnie, jeśli do tej pory ich życie układało się tak, że nigdy nie były same. To on jest często największym czynnikiem hamującym i sprawia, że długo odwlekają decyzję o rozwodzie – wyjaśnia.

Joanna Godecka podpowiada również, jak radzić sobie z brakiem wsparcia ze strony rodziny. Przytacza przykład dojrzałej kobiety, która tkwiła w związku przemocowym, słysząc od bliskich: "Jak będziesz chciała się rozwieść, ja ci nie pomogę. Wcale nie jest tak, jak ty to przedstawiasz".

- Rodzina często mówi "przecież masz dom, pieniądze", więc odnosi się wyłącznie do komfortu fizycznego, a nie dostrzega naszych potrzeb emocjonalnych. Albo daje komunikat: "sama sobie nie poradzisz". Radzę nie wchodzić wówczas z jej członkami w dyskusję, o ile decyzja podjęta przez nas jest faktycznie przemyślana. Powinniśmy dystansować się do takich osłabiających komunikatów i w ogóle nie brać ich pod uwagę. Szczególnie, jeśli są dla nas toksyczne – radzi.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (434)
Zobacz także