"Da się żyć, choć trzeba to robić z głową". Emilia Skiba uczy się, jak to robić
Emilia pamięta dobrze te dwie daty. Pierwsza to dzień, gdy dowiedziała się o chorobie. Druga, gdy omal nie umarła. Płacz córeczki zaalarmował męża. - On nie mógł mnie podnieść, zaczęły drętwieć mi usta, nogi, czułam się jak sparaliżowana. Tu dziecko płacze, on musi sprawdzić, czy cukier za wysoki, czy za niski, zanim poda zastrzyk. W międzyczasie próbuje wykonać telefon na pogotowie – wspomina 29-latka. Mimo przeciwności losu, stara się żyć normalnie. Z cukrzycą typu 1.
Emilia dziesięć lat trenowała w kadrze narodowej łucznictwo i zdobywała medale na mistrzostwach Polski. Choroba pokrzyżowała jej plany, ale młoda i waleczna kobieta nie poddała się. Dziś 29-latka ma rodzinę, ukochaną córkę i pracę. Udowadnia innym kobietom, że cukrzyca typu 1, choć zmienia całe życie, nie jest końcem świata.
Ewa Podleśna-Ślusarczyk, WP Kobieta: Pamiętasz ten dzień, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś chora na cukrzycę? Miałaś wtedy zaledwie 21 lat.
Emilia Skiba: To był trudny dzień, bardzo zaskakujący. Nikt z rodziny nie spodziewał się takiej diagnozy, bo typ cukrzycy, na który choruję, jest genetyczny, a u nas wszyscy są zdrowi. Są dwa typy cukrzycy: typu drugiego, wynikająca częściowo ze złego stylu życia, którą można leczyć, i cukrzyca typu pierwszego, insulinozależna, kiedy trzustka po prostu przestaje działać. I nie ma jak jej naprawić.
Na badania poszłaś z zupełnie innym problemem…
Tak. Miałam mały wypadek, samochód przejechał mi po stopie i trafiłam ze złamaniem. To był ciężki czas dla mnie, nie mogłam trenować łucznictwa, choć starałam się przyjeżdżać na treningi i choć z pozycji siedzącej strzelać. Niepokojące było jednak moje ciągłe zmęczenie i zmiana w wyglądzie.
W jaki sposób się zmieniałaś?
Tyłam, dodatkowo byłam bardzo senna, bez energii. Pomyślałam, że to na pewno coś z tarczycą, ale szybko okazało się, że nie. Gdy odbierałam wyniki w przychodni wybuchła panika: "Pani powinna być w szpitalu, ma pani cukier ponad 600 mg/dL".
W przychodni byli przestraszeni?
Tak. Zadzwoniłam do taty. Od razu wsiadł w samochód i zawiózł mnie do szpitala. Spędziłam tam kilka dni i pamiętam te straszne uczucie. Poczułam się pokonana. Ledwo co wróciłam na treningi i znowu coś wyskoczyło, nie mogłam decydować sama o sobie, tylko musiałam poddać się losowi. Od lekarzy słyszałam: "Może pani już nigdy nie wrócić do dawnego stylu życia".
Dla 21-latki to był "koniec świata"?
Ta choroba jest zapisana w genach, nie wiadomo, kiedy się uaktywni. U mnie dość późno wyszło, że jestem na nią chora, było więc zaskoczenie. Musiałam szybko działać, nie chciałam też dopuszczać początkowo myśli, że to koniec mojej kariery sportowej.
Czułaś, że coś tracisz? Miałaś przed sobą karierę, na młodzieżowych mistrzostwach Polski w łucznictwie wywalczyłaś brązowy medal.
Nie czuję się jakąś gwiazdą sportową, choć fakt, miałam już na koncie medale, puchary i tytuły. W mojej dyscyplinie odnosiłam sukcesy, ale też byli tacy, którzy odnosili większe.
Trenowałaś po rozpoznaniu choroby jeszcze trzy lata. Kto powiedział - koniec?
Na początku trafiłam do lekarzy, którzy nie wierzyli, że to pogodzę. Potem spotkałam lekarkę, która skierowała mnie na podpięcie pompy insulinowej i przekonała do myślenia, że życie trwa i może się jeszcze poukładać. I tak starałam się żyć, ale przyszedł moment refleksji. Takie treningi są niezwykle obciążające, więc ciągnięcie tego dłużej było coraz trudniejsze. Robiłam też wcześniej kursy na sędziego i trenera, ale z tym wiązały się częste wyjazdy, które były niemożliwe ze względu na to, że muszę prowadzić bardzo uregulowany tryb życia. Chciałam też mieć rodzinę i wiedziałam, że połączenie tego będzie trudne.
Myślałaś kiedyś: nie ułożę sobie życia, nie będę miała męża, dzieci?
Tak, takich negatywnych myśli było wiele. W czasie spotkań ze znajomymi, gdy nagle zaczynały mi się trząść ręce i trzeba było szybko zbadać poziom cukru. Gdy patrzyłam na kable, które ciągle wiszą blisko ciała, nieważne czy idę, czy śpię. Myślałam, że ludzie patrzą na mnie jak na cudaka. Jak więc miałam nałożyć obcisłą sukienkę? Jak pójść na plażę w kostiumie kąpielowym? Randki i ten lęk, co on pomyśli, czy zrozumie. A jak pojawi się jakaś zdrowa dziewczyna, to czy on ode mnie nie odejdzie? Tysiące myśli.
Ktoś kiedyś dał ci kosza z tego powodu?
Nie, ale ja sama sobie dawałam kosza. Rezygnowałam z pewnych ludzi, sytuacji, z własnych obaw. Nie wierzyłam, że uda mi się zbudować normalną relację. Zajęło mi to dość długo, żebym się z tym pogodziła. No i w tym odnalazł się Karol. To on mi powiedział: "No pokaż tę pompę. Wytłumacz". Sprawił, że choroba stała się normalna, oswoiłam się z nią.
Z mężem znacie się bardzo długo, choć razem jesteście dopiero 6 lat.
Poznaliśmy się w czasach gimnazjum, długo trzymałam go na dystans. Ciągle mówiłam mu, że idę na trening i muszę się skupić. Na zajęcia biegłam jak szalona, wszystko stawiałam na jedną kartę. Karol chciał iść na spotkania ze znajomymi, do kina, no jak to nastolatkowie. Wtedy nam się drogi rozeszły. Dopiero na studiach zaczęliśmy tworzyć związek.
Musiał się dużo uczyć na temat cukrzycy? To było nowe zjawisko dla niego?
Tak, ale dziś jest tak troskliwy, że mam wrażenie, że bardziej opiekuje się mną niż ja sama.
Bałaś się, jak przyjmie cię jego rodzina?
Za dużo siedziało w mojej głowie niepotrzebnego lęku, bo pierwsze spotkanie było naprawdę dobre, byłam odbierana jak normalna dziewczyna.
Miłość i mąż to jedno. Ale pojawiło się też marzenie o dziecku. Niewielu osobom z cukrzycą udaje się je ziścić.
Zajście w ciążę to duży problem dla cukrzyków. Kiedy organizm jest rozchwiany, walczy sam ze sobą, to często dochodzi do poronienia. Można też uśpić płód. Wyobraźmy sobie, że spada nam cukier i mamy go poniżej normy. Dziecko odczuwa te braki o 30 proc. silniej niż matka. To jak paliwo w aucie. Nie ma benzyny, nie jedzie. Ale się udało. Mam córkę.
Czy z cukrzycą typu pierwszego da się żyć normalnie?
Nurkowałam, skakałam ze spadochronem, pływałam kajakiem. Da się, choć trzeba to robić z głową. Po wyprawie inni siadają przy ognisku, wyciągają pieczywo tostowe, konserwy, a ja tego nie mogę. Jedzenia typu fast food też nie zjem. Świadomy cukrzyk wie, na co można sobie pozwolić i jak wszystko dobrze kontrolować.
Cukrzyca spotyka się z niewiedzą i brakiem empatii w Polsce?
"Nie jedz cukierków, bo będziesz mieć cukrzycę". Takie komentarze nadal funkcjonują w Polsce. Albo słyszałam: "źle się prowadziłaś i stąd taka choroba".
Choroba, ciąża i 30 kg do przodu. Wiele kobiet jest w podobnej sytuacji, jak ty sobie z tym poradziłaś?
Upór, wsparcie i zrozumienie. Droga do sukcesu. Jak mi jest ciężko, to nikt nie przychodzi do mnie z paczką chipsów. Cała rodzina wspiera mnie w zdrowym żywieniu. Kilogramy spadały też dzięki temu, że wpadłam w program „mama w chaosie” po urodzeniu dziecka. Nie mam, kiedy spać, jeść. Wróciłam też do pracy zawodowej.
Martwisz się czasem o to, czy nie przekazałaś choroby córce? To zapewne trudna sytuacja…
Niestety martwię. Miesiąc po porodzie mojej córce zrobiono badania genetyczne i okazało się, że jest ona w grupie podwyższonego ryzyka. Nie ukrywam, że to nie był dobry dzień w moim życiu. Myśl, że ona ma dopiero 3 miesiące i może być w przyszłości ciężko chora, jest paraliżujące. Nie chcę być jednak matką wariatką, chcę dać jej normalne dzieciństwo. Bo ja też staram się żyć normalnie.
Emilia Skiba będzie bohaterką programu "Daj się odmienić" w Telewizji WP. Emisja odcinka z jej udziałem już w środę o godz. 21.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl