Blisko ludzi"Darmowe podpaski prawem człowieka". Dostępny na Netflixie film o miesiączce dostał Oscara

"Darmowe podpaski prawem człowieka". Dostępny na Netflixie film o miesiączce dostał Oscara

"Nie płaczę dlatego, że zbliża mi się okres. Płaczę, bo nie mogę uwierzyć, że film o okresie dostał właśnie Oscara" – powiedziała – a raczej – wychlipała na scenie Rayka Zehtabchi, reżyserka "Okresowej rewolucji". Film zgarnął statuetkę dla najlepszego dokumentu krótkometrażowego.

"Darmowe podpaski prawem człowieka". Dostępny na Netflixie film o miesiączce dostał Oscara
Źródło zdjęć: © kadr z filmu "Period. End of sentence"
Helena Łygas

25.02.2019 | aktual.: 25.02.2019 20:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– Ją najpierw spytaj – mówi dziewczynka siedząca na ramie łóżka w odrapanym różowym pokoju.

– Nie, ty powiedz – peszy się jej koleżanka.

– Co wiecie o okresie? – pyta głos z offu, a kilka 10-letnich Hindusek ucieka wzrokiem i chichocze zakrywając usta dłońmi.

Tak zaczyna się 26-minutowy dokument Zehtabchi. Fundusze na jego realizację zebrali uczniowie kalifornijskiego liceum Oakwood, organizując kiermasze wypieków i zajęcia jogi. Oscara z reżyserką odbierała ich nauczycielka angielskiego Melissa Berton.

Pamiętam swoje pierwsze miesiączki w szkole. Miałam 11 lat i byłam tak przerażona perspektywą chodzenia do łazienki "częściej niż zwykle", że wyliczałam , co ile lekcji mogę to zrobić, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Niewiele moich koleżanek już miesiączkowało, większość kolegów o okresie dowiedziało się kilka miesięcy wcześniej na lekcjach przyrody. Temat budził sensację, pół klasy typowało "kto ma dziś ciotę".

W przeciwieństwie do dziewczynek z krajów rozwijających się, miałam dostęp do łazienki, środków higienicznych i wiedziałam, czym jest okres i jak przebiega. Mimo to – wstydziłam się. To nie był problem tej wagi, co przedstawione w filmie period poverty, ale łatwo mi się wczuć w sytuację bohaterek "Okresowej rewolucji". Podejrzewam, że większość kobiet nie będzie miało z tym problemu.

Bieda miesiączki

Termin period poverty nie ma w języku polskim swojego odpowiednika, a w dosłownym tłumaczeniu oznacza tyle, co "bieda miesiączki". Mimo kuriozalnego brzmienia, problem jest nie tylko poważny, ale i masowy.

Dotyka dziewczynek, które nie mają pieniędzy na środki higieniczne podczas okresu. W wielu przypadkach kończy się to nieobecnościami w szkole w czasie miesiączki, a w krajach w których edukacja nie jest obowiązkowa – zaprzestaniem nauki. W Kenii aż 60 proc. uczennic, które zaczęły już miesiączkować, rezygnuje z edukacji. Choć może się wydawać, że to problem wyłącznie najuboższych krajów, dotyczy także Europy.

Dwa lata temu Wielką Brytanią wstrząsnęły wyniki badań przeprowadzonych w Leeds. Wynikało z nich, że dziewczynki z najuboższych rodzin są tak zawstydzone pójściem do szkoły z majtkami wypchanymi skarpetkami, kawałkami starych ubrań albo papierem toaletowym, że zaczynają wagarować.

Nawarstwiające się nieobecności trudno nadrobić, zwłaszcza, że sięgają niekiedy nawet jednej czwartej wszystkich zajęć. Dziewczynki opuszczają się w nauce, są gorzej traktowane przez nauczycieli i rówieśników jako te, których "wiecznie nie ma".

W angielskiej wersji tytuł filmu jest subtelną grą językową - "Kropka powinna kończyć zdanie, nie edukację dziewczynek" - powiedziała podczas gali oscarowej Melissa Berton, nawiązując do polisemii słowa "period", oznaczającego zarówno miesiączkę jak i kropkę na końcu zdania

Okres przenoszony drogą filmową

"Okresowe rewolucje" to nie jedyny z nominowanych w tym roku obrazów, który porusza problem period poverty. W "Kafarnaum", filmie o dzieciach żyjących w slumsach Bejrutu, który konkurował z "Zimną wojną" w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, główny bohater pilnuje, żeby nikt nie dowiedział się, że jego 12-letnia siostra zaczęła miesiączkować. Najpierw podsuwa jej szmatki, potem – kradnie ze straganu podpaski. Wie, że okres w jego środowisku oznacza tyle, że dziewczynki można pozbyć się z domu, wydając ją za starszego mężczyznę.

Początków przebijania się period poverty do głównego nurtu należy szukać jednak kilka lat wcześniej. W 2016 "Ja, Daniel Blake", film o walce z biurokracją opieki społecznej zgarnia Złotą Palmę, Cezara, BAFTĘ i kilka innych nagród. W jednej ze scen samotna matka, której ledwo starcza na czynsz, trzęsącymi się dłońmi kradnie paczkę podpasek. Po premierze filmu w Wielkiej Brytanii tamtejsze banki żywności, które zbierają też środki czystości, zostały zalane podpaskami i tamponami.

Oddolna akcja

"Okresowe rewolucje", dostępne od kilku dni w polskiej wersji językowej na Netfliksie, są niezwykłe jeszcze z jednego powodu. Łamią jedno z przykazań dokumentalistów – obserwować, ale nie pomagać (a przynajmniej nie przed zakończeniem zdjęć).

W filmie poznajemy historię kobiety, która nie miała gdzie zmienić szmatki (o podpaskach nikt tu nie słyszał), więc wychodziła z lekcji. Zdarzało się, że szła kilka kilometrów, żeby znaleźć odludne miejsce. Po roku takiego funkcjonowania rzuciła szkołę. Inna dziewczyna pokazuje dół pełen chwastów i śmieci, do którego schodzi po zmroku, żeby zakopywać zużyte szmatki.

- Wstydzę się, bo czasem schodzą tu nasze psy i je wykopują – mówi do kamery.

Oś fabularna kręci się jednak gdzie indziej. Uczniowie liceum, którzy zebrali pieniądze na film, zebrali też pieniądze na coś innego – maszyny do wytwarzania tanich, biodegradowalnych podpasek.

Kobiety z indyjskiego miasteczka zaczynają ich produkcję. Ze swoimi wyrobami chodzą po domach. Lokalne sklepy nie są zainteresowane podpaskami, bo zaledwie 60 kilometrów od Delhi nikt ich nie kupuje. Kobiety moczą podpaski w miskach z wodą, żeby zademonstrować innym kobietom, jak to działa. Sprzedaż, choć detaliczna zaczyna przynosić zyski. Kobiety zarabiają swoje pierwsze pieniądze w życiu, a sąsiadki dostają pierwsze w życiu podpaski.

Polskie _period poverty_

To wszystko można łatwo skwitować przewracając oczami i stwierdzając, że na świecie są gorsze problemy niż to, że dzieci się wstydzą. Pod warunkiem, że nie było się nigdy dziewczynką.

Po obejrzeniu "Okresowej rewolucji" przypomniała mi się jeszcze jedna historia. Na jednej z pierwszych lekcji muzyki w gimnazjum każdy miał podejść do pianina i zaśpiewać zwrotkę piosenki. Nie znaliśmy się jeszcze, bo szkoła nie była rejonowa. W połowie lekcji przyszła kolej na Agę. Kiedy wstała, klasa ryknęła ogłuszającym śmiechem. Aga miała na pośladkach czerwoną plamę. Nauczyciel, raczej starszej daty, nie zorientował się w czym rzecz i kazał się nam uciszyć. Aga zaśpiewała z akompaniamentem słabo tłumionych chichotów.

Kiedy zadzwonił dzwonek, poszła do domu. Nie pojawiła się w szkole przez tydzień. Kiedy wróciła, nikt nie chciał z nią gadać ani siedzieć. Ten stan utrzymał się właściwie do końca gimnazjum. Tym bardziej, że podobne sytuacje zdarzały się jej co jakiś czas.

Dopiero oglądając film zdałam sobie sprawę, że Aga była prawdopodobnie ofiarą period poverty. Tyle że kiedy masz 13 lat, a w twojej łazience odkąd pamiętasz leżą paczki podpasek i tamponów, nie przychodzi ci do głowy, że można mieć podobne problemy.

Ulicami Londynu dwa lata temu przeszła manifestacja domagająca się darmowego dostępu do podpasek i tamponów dla wszystkich uczennic. "Dostęp do środków higienicznych podczas okresu to jedno z praw człowieka" – krzyczeli demonstranci. Brzmi górnolotnie? Po obejrzeniu filmu Rayki Zehtabchi, trudno się z ich hasłem nie zgodzić. Comiesięczny lęk i wstyd dziewczynek bez dostępu do łazienek i podpasek nie ma nic wspólnego z godnością.

_PadProject.com to strona na której można wspomóc zakup maszyn do produkcji tanich podpasek. Są wysyłane kobietom mieszkającym w najbiedniejszych regionach świata. "Okesowa rewolucja" miała być tylko filmikiem, który pomoże w promowaniu zbiórki.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (10)