Decyzja o terapii zmieniła ich życie na lepsze. "Jestem innym człowiekiem"

– Psychoterapia to nie wstyd. To odwaga do przyjrzenia się sobie i odpowiedzenia na najważniejsze pytanie: kim jestem? – wyjaśnia psycholog Magdalena Jelonkiewicz-Bałdys. Sylwia, Marzena i Agata nie mają wątpliwości, że psychoterapia zmieniła ich życie.

Decyzja o terapii zmieniła ich życie na lepszeDecyzja o terapii zmieniła ich życie na lepsze
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | ©Pormezz - stock.adobe.com

Czy psychoterapia wpływa na sposób działania naszego mózgu? Niezależne badania naukowe dają na to pytanie odpowiedź twierdzącą. Z badań opublikowanych w magazynie "Translational Psychiatry", o których pisze "Forbes", wynika, że u osób, które poddały się terapii poznawczo-behawioralnej, zaobserwowano istotne zmiany w sposobie funkcjonowania niektórych obszarów mózgu. Wyniki tego badania warte są odnotowania choćby dlatego, że jego uczestnicy cierpieli na poważne zaburzenia psychiczne.

Ile jestem warta?

Sylwia* długo wzbraniała się przed psychoterapią. Nie była przekonana, czy to w ogóle dla niej. Nie pochodzi z patologicznego środowiska, nigdy nie była w przemocowym związku, nie miewała stanów lękowych ani ataków paniki. A jednak coś nie dawało jej spokoju. Tym czymś było niskie poczucie własnej wartości. – Od dziecka byłam pulchna i to istotnie zaważyło na mojej samoocenie – przyznaje. – Przez podstawówkę jeszcze jakoś przeszłam bez zamartwiania się wagą, ale już w gimnazjum wszystko się posypało.

Tam referendum dotyczące wyglądu trwało od pierwszej klasy. – To był taki czas, że każda z nas się odchudzała różnymi dietami z pisemek, potem z internetu itp. Mnie nieraz zdarzało się słyszeć wredne komentarze i zaczepki ze strony kolegów i koleżanek, tak się więc zawzięłam, że schudłam 15 kg i wpadłam w zaburzenia odżywiania – relacjonuje Sylwia.

Jej ciało zmieniło się, ale poczucie własnej wartości ani drgnęło. – Nadal byłam zakompleksiona, wycofana, cicha, zdystansowana do wszystkiego i wszystkich. Nie wierzyłam w siebie – tłumaczy Sylwia.

Ciągnęło się to za nią przez lata. Zaczęła zgadzać się na kiepsko płatne etaty, bo nie umiała zawalczyć o swoje. Wchodziła w nierokujące relacje. Miała też syndrom oszusta – kiedy w pracy albo życiu osobistym jej się wiodło, uważała, że to fuks. I że zaraz ktoś odkryje, że jest niewiele warta.

Nikt nic nie widział. Dopiero jeden z jej chłopaków – obecny mąż – zauważył, że z Sylwią coś jest nie tak. – Zasugerował, żebym poszła na terapię. Nie chciał, żebym męczyła się sama ze sobą. Jego siostra chodziła na psychoterapię i bardzo się po niej zmieniła. Powiedział: "Idź i przekonaj się, czy to dla ciebie. Najwyżej więcej nie pójdziesz" – wspomina Agnieszka, która dziś ma 32 lata i niedawno ukończyła trwającą 24 miesiące psychoterapię poznawczo-behawioralną.

– Miałam wielkie szczęście, że trafiłam na fantastyczną terapeutkę. Od pierwszego spotkania złapałyśmy wspólny język. Odkryła, czego w sumie można się domyślić, że wszystko miało podłoże w moim dzieciństwie. Trafili mi się wymagający rodzice, który mieli wobec mnie wysokie oczekiwania i rzadko mnie chwalili. Zapewne myśleli, że robią dobrze, lecz wyszło niestety inaczej – mówi Agnieszka.

Wbrew sobie

Marzena* z Kielc też zdecydowała się na terapię. Powód może wydawać się prozaiczny – nie umiała wyznaczać granic. – W szkole, w pracy, w związkach czy w relacjach z rodzicami zawsze było tak samo: godziłam się na wiele rzeczy wbrew sobie i nie umiałam powiedzieć "NIE". Przez to, że nie potrafiłam być asertywna, robiłam rzeczy, na które nie miałam ochoty – zdradza.

Na terapię nikt jej nie namawiał. Poszła z własnej woli. Udało jej się dostać do specjalisty na NFZ. Terapeutka przypadła Marzenie do gustu. Sesje odbywały się raz w miesiącu. – To niby nie było nic wielkiego, po prostu rozmowa, ale okazało się, że to wszystko bardzo do mnie przemawia. Wystarczyło, że moja terapeutka zadała jakieś pytanie albo coś zasugerowała, a w głowie otwierała mi się klapka – opowiada Marzena. – Cała terapia była dla mnie ogromnym przeżyciem i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jestem po niej innym człowiekiem. Odkąd nauczyłam się stawiania granic, moje życie bardzo się zmieniło – na lepsze. Jest mi dużo lżej.

Powody, dla których ktoś decyduje się na psychoterapię, bywają bardzo różne. Czasem są to poważne zaburzenia psychiczne – depresja, nerwica, lęki, fobie, uzależnienia. Czasem stres, bolesne przeżycia, trudności natury emocjonalnej w codziennym życiu, wątpliwości, poczucie niemocy, wypalenie zawodowe, zaburzone relacje w rodzinie czy społeczności, w której się żyje.

– Po pomoc psychoterapeutyczną sięga się w momencie kryzysu, czyli jakiejś zmiany. Najczęściej dotyczy ona bliskich relacji: ktoś się odsunął i unika bliskości, ktoś pragnie więcej niż druga osoba może dać, ktoś narzuca swój sposób myślenia drugiej osobie, a ktoś inny oczekuje niemożliwego od swojego partnera czy partnerki. "Kiedyś było inaczej" – słyszę często w gabinecie. Moi klienci próbowali ze zmianą poradzić sobie sami, lecz nie przyniosło to pożądanego skutku i odważnie sięgnęli po pomoc – mówi psycholog i psychoterapeutka Gestalt Magdalena Jelonkiewicz-Bałdys.

Otwieranie walizki

Agata* poszła na terapię, bo związek, z którym wiązała nadzieje dotyczące wspólnej przyszłości, rozpadł się. Czuła się skrzywdzona i wykorzystana, nie radziła sobie. Psychiatra przepisał lek o działaniu przeciwdepresyjnym z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI). – Poprawa była widoczna, psychiatra zasugerował jednak terapię u dobrego psychologa – mówi Agata. – Znalazłam kogoś takiego, poszłam i już zostałam. Jak dotąd to już grubo ponad rok.

Dzięki psychoterapii metodą Aleksandra Lowena łączącą pracę umysłu z ciałem Agata nie tylko przepracowała zawód miłosny, ale również uporządkowała swoje relacje z rodzicami oraz rodzeństwem. – A bywało między nami różnie – nie kryje. – Naprawdę uważam, że psychoterapia, o ile trafi się na dobrego terapeutę, potrafi zdziałać cuda – zapewnia Agata, która za parę miesięcy wychodzi za mąż.

Magdalena Jelonkiewicz-Bałdys wyjaśnia, że proces psychoterapeutyczny można porównać do otwierania walizki – bagażu, w który wyposażyli nas rodzice. – W walizce niesiemy przekazane nam wartości i przekonania, te wszystkie wdrukowane w nas: "musisz", "powinieneś", "nie wolno". Na terapii bierzemy odpowiedzialność za swoje dorosłe życie i wybory – tłumaczy ekspertka. – Innymi słowy, robimy w walizce porządek; pozostawiamy to, co nam służy, a wyrzucamy to, co nas rani. Uczymy się zastępować głos Wewnętrznego Krytyka – Głosem Opiekuńczym, który wspiera w wyzwaniach codzienności, docenia drobne momenty, otula troską w chwilach potknięć i który przypomina, że nie na wszystko mamy w życiu wpływ. I że to jest OK.

*Imiona bohaterek zostały zmienione na ich prośbę

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Julia Wróblewska opowiada o terapii: "Ta choroba jest jak wirus"

Wybrane dla Ciebie

Pokazała się w kowbojkach XXL. Trudno o modniejszy model
Pokazała się w kowbojkach XXL. Trudno o modniejszy model
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Jej śmierć wstrząsnęła światem. Miała zaledwie 27 lat
Jej śmierć wstrząsnęła światem. Miała zaledwie 27 lat
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają karteczki
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają karteczki
Otwarcie mówił o zdradach. Była z nim do samego końca
Otwarcie mówił o zdradach. Była z nim do samego końca
Częsty błąd pod prysznicem. Lekarz ostrzega
Częsty błąd pod prysznicem. Lekarz ostrzega
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Póki gleba jest jeszcze nagrzana"
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Póki gleba jest jeszcze nagrzana"
Wielu nie wie, że to grzech. Nawet po ślubie kościelnym
Wielu nie wie, że to grzech. Nawet po ślubie kościelnym
Nie ma wyrzutów sumienia. "To ich wina, bo mnie namówili"
Nie ma wyrzutów sumienia. "To ich wina, bo mnie namówili"
Widzisz "bąble" na panelach? Przyłóż, a w mig znikną
Widzisz "bąble" na panelach? Przyłóż, a w mig znikną
"Wybrano" Miss Białorusi. Kontrowersyjne napisy na koszulkach
"Wybrano" Miss Białorusi. Kontrowersyjne napisy na koszulkach
"Może ja się starzeję". Karolaka dopadł kryzys wieku średniego?
"Może ja się starzeję". Karolaka dopadł kryzys wieku średniego?