Depresja polskich emigrantek. Ciemna strona słonecznej Italii
Pracujące sześć albo siedem dni w tygodniu, odcięte od bliskich, zmęczone, zamknięte w sobie i sfrustrowane Polki, które emigrowały do Włoch, coraz częściej cierpią na depresję i różnego rodzaju fobie. U jednych zaburzenia ujawniają się dopiero po powrocie do kraju. U innych – jeszcze podczas pobytu za granicą
03.08.2015 | aktual.: 04.08.2015 08:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pracujące sześć albo siedem dni w tygodniu, odcięte od bliskich, zmęczone, zamknięte w sobie i sfrustrowane Polki, które emigrowały do Włoch, coraz częściej cierpią na depresję i różnego rodzaju fobie. U jednych zaburzenia ujawniają się dopiero po powrocie do kraju. U innych – jeszcze podczas pobytu za granicą. Problem w tym, że kobiety nie szukają pomocy, a jeśli już się na nią zdecydują, to do gabinetu psychologa trafią o wiele za późno.
Raport Głównego Urzędu Statystycznego dotyczący emigracji Polaków w latach 2004-2013 wykazał, że w końcu 2013 roku poza granicami naszego kraju przebywało prawie 2,2 mln osób. Wśród państw należących do Unii Europejskiej najwięcej Polaków było w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Irlandii, Holandii i we Włoszech. W tym ostatnim kraju kobiety stanowią najliczniejszą grupę Polonii (ponad 70 proc.). Czeka tu na nie praca fizyczna – zatrudniają się głównie do prowadzenia domu i jako opiekunki osób starszych. Sprzątają, gotują, piorą, pielęgnują. To często praca dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Emigrantki z Europy Centralnej i Wschodniej we Włoszech są najliczniejszą grupą opiekunek, czyli „badante”. Do słonecznej Italii wyjeżdżają z nadzieją znalezienia dobrze płatnej pracy. Do kraju chcą wrócić z oszczędnościami, dzięki którym będą mogły zaplanować przyszłość rodziny. Na obczyźnie są same; w ojczyźnie zostaje mąż i dzieci, najczęściej dorastające.
Jako „badante” pracowała Krystyna, której historię opisał „Nasz Świat”, dwutygodnik wydawany dla Polaków przebywających we Włoszech. Kobieta przez 10 lat zajmowała się niesprawną fizycznie staruszką. Pracowała bez przerwy jako opiekunka, sprzątaczka, pielęgniarka i kucharka – wolne miała tylko niedziele popołudnie. Krystyna przyznała, że dzięki pracy na emigracji udało jej się posłać córki na studia, wyremontować i urządzić dom, kupić samochód.
Pobyt we Włoszech odbił się jednak na jej zdrowiu i psychice. „W ciągu trzech miesięcy po powrocie schudłam 15 kilo. Miałam non stop doła, nieludzkim wysiłkiem było dla mnie wykonanie prostych czynności domowych. Płakałam co noc. Uporczywie wracały mi w myślach upokorzenia, których doznałam we Włoszech, pogrzeb męża, który zapił się na śmierć, twarze sąsiadów, którzy patrzyli na mnie z pogardą, bo zostawiłam same nastoletnie córki i schorowaną matkę, żeby zaopiekować się obcą, zniedołężniałą kobietą. W piątym miesiącu po powrocie wylądowałam u psychiatry. Obecnie funkcjonuję tylko dzięki psychotropom” – powiedziała dwutygodnikowi „Nasz Świat”.
* Odcięte od świata*
Jako pierwszy epidemię głębokich depresji, na które zapadają Polki pracujące jako opiekunki i pomoce domowe we Włoszech, opisał Alessandro Leogrande. Dziennikarz jest autorem reportażu o polskich obozach pracy w Apulii. W 2006 roku uwolniono tam ponad stu obywateli Polski, których zmuszano do niewolniczej pracy przy zbieraniu owoców. Płacono im 1 euro za godzinę. Mieszkali w urągających ludzkiej godności warunkach, byli maltretowani przez przełożonych. Na terenie obozu pracy dochodziło do zgwałceń. Kilka osób popełniło samobójstwo.
To, czego doświadczyła cytowana przez „Nasz Świat” Krystyna, nazywa się „syndromem Włoch”. W 2005 roku do szpitala w Iwano-Frankiwsku na Ukrainie trafiły dwie kobiety z objawami głębokiej depresji; jedna z nich próbowała odebrać sobie życie. Okazało się, że przez wiele lat pracowały we Włoszech jako „badante”.
Odcięte od rodziny i przyjaciół oraz od ojczystego kraju Polki na emigracji cierpią na chroniczną samotność. Całe dnie spędzają pod jednym dachem z niedołężną osobą. Na obczyźnie nie utrzymują z nikim bliskich relacji. Zamykają się w sobie. Stają się rozdrażnione i poirytowane. Nie mają komu się wyżalić. Tęsknią za domem, mężem, dziećmi, znajomymi, wcześniejszymi obowiązkami. W ich życiu nie ma żadnych przyjemności. Na ogół nie mają umowy o pracę, dlatego boją się z kimkolwiek rozmawiać o swoich problemach. A przy tym muszą reagować na każde wezwanie osoby, którą się opiekują – specyfika tego zajęcia wiąże się z silnym zaangażowaniem w relację z podopiecznym (albo odwrotnie: z obronnym izolowaniem uczuć względem tej osoby).
* Wszystko dla rodziny*
Agata Rakfalska-Vallicelli od ponad pięciu lat pracuje we Włoszech jako psycholog i psychoterapeuta. Dla Polaków prowadzi Internetowy Gabinet Psychologiczny. Specjalistka przyznaje, że w jej gabinecie w Modenie pojawia się coraz więcej Polek. – Są to przede wszystkim kobiety, które ciężko pracują, które zdecydowały się podnieść jakość swojego życia. Wśród kobiet, które się do mnie zgłaszają, są także osoby pracujące jako opiekunki starszych czy niepełnosprawnych osób – przyznaje.
Kobiety, które trafią do jej gabinetu, mają stany depresyjne, cierpią na syndrom wypalenia zawodowego. – Kto jest na tyle silny, aby nie wpaść w depresję, gdy cały dzień poświęca się drugiej osobie, często nie rozumie się języka czy kultury, w której się żyje, nie ma czasu na wyjście z przyjaciółmi do kina czy na kawę i nie ma czasu na kultywowanie swoich hobby, a przede wszystkim gdy się zostawiło daleko rodzinę? Nikt – mówi psychoterapeutka.
Agata Rakfalska-Vallicelli zwraca uwagę, że Polki pracujące jako „badante” zachowują się jak typowe matki-Polki, co oznacza, że nie zajmują się sobą ani nie wydają na siebie zarobionych pieniędzy, wszystko odkładając dla rodziny. Rzadko kiedy szukają też pomocy u psychologa. – Data powrotu do ojczyzny jest często odkładana w czasie. A bo to dom trzeba wybudować, a to córce pieniądze na studia są potrzebne, a to… kolejny domowy wydatek. W planach rodziny nie ma mowy o matce, która haruje od rana do nocy i potrzebuje wsparcia bliskich. Najgorsza jest świadomość, że w Polsce być może kobieta nie jest potrzebna, jeśli nie przynosi zysków – tłumaczy Rakfalska-Vallicelli.
Inna pracująca we Włoszech psycholog – Antonina Pieprzykwpisana na listę Związku Zawodowego Psychologów Regionu Piemont potwierdza, że polskie opiekunki bardzo rzadko zgłaszają się po odpłatną pomoc psychologiczną, a w publicznych poradniach zdrowia psychicznego nie mogą liczyć na opiekę specjalistów w ojczystym języku. Poza tym nierzadko pracują bez umowy i nie mają nawet podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego. Gdy jednak już zgłoszą się po pomoc, najczęściej zdradzają objawy nerwicowe (lęki, fobie). Zdarzają się u nich także zaburzenia z pogranicza psychozy i głębokie depresje.
Winne wyizolowanie społeczne
„Syndrom Włoch” może ujawnić się zarówno u kobiet powracających do ojczystego kraju, jak i u przebywających na emigracji. „O ile jednak osoby wciąż pracujące rzadko przejawiają pełne objawy dużej depresji, o tyle u byłych pomocy domowych, po powrocie do naturalnego środowiska życia, zdarzają się wybuchy choroby wzbogacone o specyficzne dla ich doświadczeń zniekształcenia w sferze poznawczej, kryzysy tożsamościowe oraz zaburzone wzorce reakcji emocjonalnych” – pisze w artykule dla czasopisma „Nasz Świat” Antonina Pieprzyk.
Ukraińscy lekarze, którzy w Iwano-Frankiwsku zajmowali się powracającymi z emigracji kobietami, oprócz zachowań typowych dla depresji zaobserwowali u nich również silnie zaburzone poczucie własnej tożsamości – zdaniem lekarzy takie kobiety nie potrafią określić swojego miejsca w świecie i w relacjach międzyludzkich.
– Każdy przypadek jest inny, można jednak zauważyć pewien wspólny mianownik pomiędzy nimi, jakim jest wyizolowanie społeczne związane z emigracja. Naturalnie to nie emigracja jest przyczyną cierpienia psychicznego tych osób; jest ona jedynie czynnikiem wywołującym cały szereg reakcji wynikających ze struktury osobowości danej osoby. Ktoś, kto ma zaburzone poczucie własnego ja, prędzej czy później zaczyna odczuwać dyskomfort psychiczny i trudność w realizowaniu zadań rozwojowych w poszczególnych sferach życiowych takich jak praca, związki intymne i relacje społeczne – wyjaśnia Antonina Pieprzyk.
Specjalistka dodaje, że dopóki taka kobieta żyje we własnym kraju, w dobrze znanym sobie środowisku, jest jeszcze w stanie kompensować sobie – z lepszym lub gorszym skutkiem – rozmaite deficyty. Kiedy jednak staje w obliczu zupełnie nowych realiów, gdzie musi od podstaw budować swoje istnienie, dotychczasowe mechanizmy obronne mogą okazać się niewystarczające.
– Cała energia jest wówczas zużywana na podtrzymanie równowagi psychicznej i zaczyna brakować jej na budowanie nowych relacji, naukę języka i szukanie pracy. Niektórzy zaczynają wtedy stosować jeszcze bardziej nieadekwatne mechanizmy obronne, które mogą prowadzić właśnie do stanów lękowych czy objawów somatycznych. W skrajnych przypadkach dochodzi do dekompensacji (stanu krytycznego, załamania się – przyp. red.). Psychoterapia jest wówczas konieczna – podkreśla Antonina Pieprzyk.
Ukojenie znajdują w alkoholu
Sytuacja polskich emigrantek we Włoszech może być niestety jeszcze trudniejsza. Badania przeprowadzone przez Ires-Acli Colf wykazały, że włoskie rodziny oczekują od opiekunek, że będą pracowały więcej. Nie zamierzają im przy tym płacić za nadgodziny. Cytowana w czasopiśmie „Nasz Świat” Polka, która od czterech lat pracuje w Italii, potwierdza, że z roku na rok opiekunki są coraz gorzej opłacane. Kobieta zarabia 700 euro miesięcznie. Pracuje na czarno. Ma wolne jedno popołudnie w tygodniu. Jej podopieczna jest sparaliżowana, wymaga całodobowej opieki.
Jednak dla wielu Polek taka praca wciąż pozostaje wybawieniem. „Dla mnie te 700 stówek to majątek. Jako prosta kobieta, bez żadnego wykształcenia i doświadczenia zawodowego w Polsce nie miałabym szans na znalezienie zatrudnienia. A tak mogę spokojnie utrzymać dwie córki – studentki” – mówi na łamach „Naszego Świata”.
Wśród opiekunek nie brakuje jednak kobiet wykształconych, które porzuciły cieszącą się poważaniem pracę w kraju, by za granicą podjąć się zajęcia niewymagającego wysokich kwalifikacji, za to lepiej płatnego.
Zdaniem psycholog Agaty Rakfalskiej-Vallicelli sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że starsze osoby często bywają trudne we współżyciu: marudzą, złoszczą się itp. – Trudno wtedy o spokój ducha, optymizm czy radość z codziennego życia, które jest tak monotonne. Czasami na krótko może pomóc alkohol, ale tylko jako środek, który potwierdza ludzką słabość i daje chwilowe ukojenie.
* Nie czekaj, aż los zdecyduje za ciebie*
A cena za zagraniczny wyjazd bywa wysoka. W 2012 roku w mediach głośno było o serii gwałtów we Włoszech – ofiarami aktów przemocy były także Polki, wśród nich 33-letnia kobieta pracująca jako opiekunka osób starszych, którą w Ostii zgwałciło dwóch Rumunów.
Agata Rakfalska-Vallicelli nie kryje, że kobiety z „syndromem Włoch” często zgłaszają się do psychologa o wiele za późno, kiedy depresja jest już rozwinięta i trzeba sięgnąć po leki. – Pamiętajmy, że osoba, która cierpi na depresję, nie jest zdolna do pracy. I w konsekwencji staje się osobą nie pomagającą, ale tą, której trzeba pomóc. Role się odwracają – podkreśla specjalistka.
Wsparcie psychologa jest więc konieczne. W początkowej fazie pracuje się nad tym, aby przekonać pacjenta również do wizyty u psychiatry lub neurologa i wprowadzić wspomaganie farmakologiczne.
Czy problemy psychiczne, z którymi zmagają się polskie emigrantki we Włoszech, mogą ujawnić się u Polek pracujących w innych państwach? Wątpliwości, że jest to możliwe, nie ma psycholog Antonina Pieprzyk. – Wyżej opisane problemy mogą dotknąć każdego emigranta, niezależnie od kraju docelowego czy motywu emigracji. Jeśli zaś chodzi o osoby opiekujące się ludźmi starszymi, jest to faktycznie specyficzna kategoria zawodowa, szczególnie narażona na długotrwały stres i jego konsekwencje – mówi.
– Apeluję więc do kobiet, które znajdują się w takiej sytuacji – dodaje Agata Rakfalska-Vallicelli. – Nie czekajcie zbyt długo, aby zmienić swój nastrój i poczuć się lepiej. Zawalcz o siebie! Nie czekaj, aż los zdecyduje za ciebie. Zgłoś się najbliższego psychologa w okolicy.
EPN/ep/WP Kobieta
Dziękuję p. Danucie Wojtaszczyk, redaktor czasopisma „Nasz Świat” za pomoc w przygotowaniu artykułu