LudzieChciała zamówić lody. Przykre, co usłyszała od męża. Bodyshaming w związkach

Chciała zamówić lody. Przykre, co usłyszała od męża. Bodyshaming w związkach

– Dwie gałki? Jesteś pewna? Może się jeszcze zastanów. Wiesz, lody są kaloryczne – usłyszała od swojego partnera Beata. Nie ona zresztą jedyna. – Bardzo często mam do czynienia z pacjentami, którzy doświadczają przemocy słownej ze strony partnerów przejawiającej się bodyshamingiem – twierdzi psycholożka Katarzyna Kucewicz.

Bodyshaming to zachowanie przemocowe - zdjęcie ilustracyjne
Bodyshaming to zachowanie przemocowe - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Antonio Diaz

Bodyshaming – od ang. słów body (ciało) i shame (zawstydzać); ośmieszanie, zawstydzanie, wyśmiewanie kogoś z powodu wyglądu.

Beata przyznaje, że nigdy nie była szczupła, raczej "normalna". Za "normalny" zawsze uważała też swój związek – do momentu, gdy zaczęła od swojego męża słyszeć przykre komentarze dotyczące swojego wyglądu i tego, co… ląduje na jej talerzu.

– W ciąży przybyło mi ponad 15 kg i potem trudno mi było się ich pozbyć – przyznaje Beata. Podejmowała próby schudnięcia, jednak wciąż zmagała się z efektem jo-jo. – Co schudłam, to znowu przytyłam. Po roku wróciłam do pracy, później zaszłam w drugą ciążę, w której też dużo mi przybyło. Przy dwójce dzieci i pracy na pełen etat nie mam czasu dla siebie, czyli niestety także na treningi – ubolewa kobieta.

To właśnie po urodzeniu drugiego dziecka zaczęła słyszeć różne teksty pod swoim adresem ze strony męża, który początkowo zasłaniał się troską o jej zdrowie. – Zawsze mówił, że akceptuje mnie taką, jaka jestem, ale jak widać, do czasu. Mówi mi: "Myślałem, że jesteś na diecie", "Chyba nie powinnaś jeść tego kawałka pizzy" albo "Dwie gałki? Jesteś pewna? Może się jeszcze zastanów. Wiesz, lody są kaloryczne". To są autentyki, które wypowiedział do mnie mój mąż. Bardzo często mi dogryza, że powinnam jeść mniej, "wziąć się za siebie", więcej ćwiczyć – opowiada Beata.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podobne doświadczenia ma Marta. – Mój partner zawsze wydawał się wspierać mnie w mojej walce z wagą, ale gdy tylko przytyłam kilka kilogramów, zaczęły się problemy. Zaczął liczyć mi kalorie i wydzielać jedzenie – opowiada Marta, która ten związek, uświadomiwszy sobie, że jest przemocowy i nie ma nic wspólnego z partnerstwem, zakończyła. – Czułam się jak dziecko pod stałą kontrolą, bez prawa do decydowania o sobie. Próbowałam z nim o tym rozmawiać, ale twierdził, że robi to z miłości i żeby mi pomóc.

W przypadku Marty główny problem polegał na tym, że wtedy nie pracowała i była na utrzymaniu swojego ówczesnego partnera. Dziś uważa, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. – Przynajmniej wyciągnęłam z tego związku taką lekcję, żeby zawsze mieć swoje pieniądze. Ponieważ ja ich nie miałam, byłam zdana na kogoś innego, kto chciał decydować o wszystkim. Nawet o tym, co i ile jem – nie kryje.

Mobilizacja, która rani

Bodyshaming jest zjawiskiem powszechnym, a stykają się z nim przede wszystkim kobiety. Według raportu opublikowanego przez Dove w 2016 r. aż 85 proc. kobiet na całym świecie przynajmniej raz w życiu doświadczyło negatywnych uwag na temat swojego ciała. Natomiast badania przeprowadzone przez organizację Plan International w 2018 r. pokazują, że bodyshamingu doświadczyło 60 proc. dziewcząt oraz młodych kobiet w wieku 14-21 lat.

Szczególnie bolesne są sytuacje, kiedy krytyczne uwagi na temat jedzenia padają z ust najbliższych osób – partnerów czy mężów. Takie komentarze nie tylko ranią, ale także niszczą pewność siebie i mogą prowadzić do poważnych problemów emocjonalnych. Mówi o tym psycholożka Katarzyna Kucewicz, która schudła ok. 60 kg i opisała to w książce "Waga z głowy".

– Bardzo często w mojej pracy mam do czynienia z pacjentami, którzy doświadczają przemocy słownej ze strony partnerów przejawiającej się bodyshamingiem. Krytyka wyglądu zwykle ogranicza się do żartów, uwag, drobnych uszczypliwości, które jednak ranią i podkopują pewność siebie. Słyszę też czasem ostrzejsze komentarze, manipulacje, bardzo surowe krytyki, wydzielanie jedzenia, nieproszone liczenie kalorii. Znam szereg historii o upokarzaniu przy znajomych, o wyzwiskach czy szantażach podyktowanych rzekomą troską o zdrowie.

Kucewicz w jednym ze swoich postów na Instagramie napisała: "Mam szczęście (choć raczej postrzegam to w kategoriach swojego wyboru) być w związku, w którym nigdy nie było miejsca na bodyshaming. Nawet kiedy ważyłam tak dużo, nigdy nie usłyszałam ani słowa o tym, że coś jest ze mną nie tak. Jeśli już, to była zachęta do zdrowego życia, ale nigdy taka, która by mnie upokarzała".

Dlatego psycholożka nie ma najmniejszych wątpliwości, że związki, w których doświadcza się bodyshamingu, nie są zdrowe. – Trzeba to jasno powiedzieć: takie zachowanie to przemoc. Słowna, ale równie bolesna, co zadanie ciosu. Oczywiście każdy partner ma prawo do wyrażania obaw, czy partnerka odżywia się zdrowo, czy sobie nie szkodzi np. junk foodem. Bywają też osoby, które lubią taką formę mobilizacji. Ale jeśli jest to zwracanie uwagi uporczywe, złośliwe, pozbawione troski i nachalne, to dla mnie jest to forma napastliwości i sygnał, że druga strona nie liczy się z uczuciami tej pierwszej.

Uwaga, to przemoc

Beata z początku próbowała przeciwstawić się krytyce i komentarzom ze strony swojego męża. – Rozmawiałam z nim o tym i zazwyczaj jest tak, że obiecuje, że już nie będzie, ale po jakimś czasie to wraca. Mam pełną świadomość, że mam nadwagę, ale też się nie objadam, a z niedoczynnością tarczycy i chorobą Hashimoto nie jest łatwo schudnąć. Do tego dochodzi wspomniany już przeze mnie brak czasu – mówi Beata, dodając, że mąż uważa, że robi to wszystko "z troski i z miłości".

W takich przypadkach Katarzynie Kucewicz zapala się jednak czerwona lampka. – Bardzo często pod płaszczykiem "dobrej rady, troski" partnerzy wyżywają się na swoich bliskich, odreagowują frustracje. Spotkałam się też nieraz z sytuacjami, gdy partnerzy pouczali i krytykowali styl żywienia swoich żon tylko po to, aby mieć nad nimi kontrolę, aby te nie poczuły się zbyt pewnie i nie odeszły. To przykład przemocowości, przebiegłej, z przejawami socjopatii.

W takim związku była Marta, choć przyznaje, że początkowo nic tego nie zapowiadało. Z czasem do bodyshamingu doszła jednak przemoc ekonomiczna i Marta uznała, że musi się ratować.

– Z reguły krytyka i "musztra żywieniowa" idą w parze z przemocowością partnera również na innych płaszczyznach – zauważa Katarzyna Kucewicz. Dlatego trzeba pamiętać, że każdy ma prawo do szacunku oraz bycia akceptowanym, niezależnie od wagi czy wyglądu, zwłaszcza że przemoc słowna i bodyshaming mogą mieć długotrwałe negatywne skutki.

Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
bodyshamingotyłośćprzemoc

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (568)