Blisko ludziDobre maniery zamiast edukacji seksualnej. Federa protestuje przeciwko zmianom w polskich szkołach

Dobre maniery zamiast edukacji seksualnej. Federa protestuje przeciwko zmianom w polskich szkołach

Nie milknie dyskusja wokół kontrowersyjnej ekspertki MEN, Urszuli Dudziak, którą ma opracować podstawę programową podręcznika do zajęć “wychowanie do życia w rodzinie”. Tym razem głos zabrał Zespół Pomocy Prawnej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (Federa), który napisał list otwarty do minister Anny Zalewskiej.

Dobre maniery zamiast edukacji seksualnej. Federa protestuje przeciwko zmianom w polskich szkołach
Źródło zdjęć: © katolicka.bydgoszcz.pl
Karolina Głogowska

22.12.2016 | aktual.: 22.12.2016 14:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Federa to jedna z najważniejszych w Polsce organizacji zajmujących się prawami kobiet oraz promocją zdrowia i bezpiecznego życia seksualnego. Jej członkowie wyrazili w swoim liście zaniepokojenie zmianami, która zachodzą w edukacji seksualnej w polskich szkołach.

- Język używany podczas lekcji (edukacji seksualnej), jak i dobór tematów noszą znamiona stereotypizacji i patriarchalności - piszą eksperci z Federy.
Zwracają również uwagę na brak kwalifikacji i kompetencji, który często powtarza się u nauczycieli zajmujących się tym przedmiotem:

- Bywają zawstydzeni tematami z zakresu seksualności człowieka i unikają poruszania takich zagadnień podczas zajęć, wbrew wyraźnym potrzebom uczniów i uczennic omawiania tematów takich jak np. różne orientacje seksualne, aborcja, antykoncepcja awaryjna czy przemoc seksualna.

Federa powołuje się na badania przeprowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych wśród licealistów i ich rodziców. Respondenci wskazywali w nich m.in. tematy, które powinny być podjęte na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, takie jak masturbacja, pornografia, przemoc, choroby przenoszone drogą płciową, wstrzemięźliwość, inicjacja, aborcja i poród.

Zdaniem ekspertów nowa podstawa programowa nie odpowiada tym potrzebom, a zajmuje się kwestiami drugorzędnymi, jak np. „savoir-vivre w domu rodzinnym i różnych sytuacjach społecznych”.

Autorzy listu zwracają uwagę na kontrowersyjny wybór prof. Urszuli Dudziak jako osoby odpowiedzialną za nową podstawę i treść podręcznika:

- Treści prezentowane przez dr hab. Urszulę Dudziak w dotychczasowych publikacjach oraz wypowiedziach publicznych odbiegają od aktualnej wiedzy na temat seksualności człowieka. Dr hab. U. Dudziak publicznie prezentuje poglądy, które nie są neutralne światopoglądowo, (...) narzucają konkretną ideologiczną narrację, co stoi nie tylko w sprzeczności z najnowszą wiedzą medyczną na temat seksualności człowieka, współczesnych metod antykoncepcyjnych, ale również z konstytucyjną zasadą neutralności światopoglądowej państwa.

O kształcie nowej podstawy programowej rozmawiamy z Kamilą Ferenc, koordynatorką Zespołu Pomocy Prawnej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Nowa podstawa programowa nie spełnia potrzeb młodzieży?

Z badań przeprowadzonych przez IBE wynika potrzeba i młodzieży, i rodziców nauczania tych kwestii i poruszania tematów, nawet tych kontrowersyjnych, jak homoseksualizm, przemoc seksualna, nawet aborcja.

Nastolatki powinny uczyć się o aborcji?

Przede wszystkim o antykoncepcji. Antykoncepcja ma być podstawą uniknięcia niechcianych ciąż. Aborcja to rozwiązanie ostateczne, gdy nie ma wyjścia, a w naszym prawie dopuszczalna tylko w trzech przypadkach. Jako Federacja jesteśmy za liberalizacją tego prawa, ale działamy w obrębie obowiązującego, sprawdzamy, czy obecne przepisy są stosowane, a nie są. Mamy monitoringi, dostajemy telefony od kobiet i w wielu przypadkach musimy interweniować poprzez biura praw pacjenta w szpitalach. Ze wszystkich stron płynie postulat, żeby aborcja była jak najrzadsza i bezpieczna. Żeby tak się stało, musi być naprawdę rzetelna edukacja seksualna, musi być wiedza o sposobach zabezpieczania się, o antykoncepcji i jej różnych rodzajach. Całe spektrum środków musi być zaprezentowane i poprzedzone informacjami o działaniu organizmu kobiety, mężczyzny, procesie prokreacji. Ta wiedza musi być przekazana, nie warto niczego zatajać, to się nie opłaca.

Antykoncepcja się nie pojawia?

Tak, ale w jednym punkcie na kilkadziesiąt, w dodatku proponuje się rozpatrywanie jej w kontekście moralnym. Światopogląd nie może być przenoszony na grunt naukowy i do szkoły. My musimy dawać człowiekowi informację: to istnieje, jest legalne, może mieć takie czy inne skutki, ale decyzję, czy będziesz to stosować, podejmujesz sam. Ty decydujesz, czy ciąża jest czymś oczekiwanym, czy jej nie chcesz i zapobiegasz. Jeżeli z góry powiemy dzieciom, że coś jest złe, to odbieramy im prawo wolnego wyboru.

Szkoła to dobre miejsce na edukację seksualną?

Młodzież chce informacji z wiarygodnego źródła, jakim może być nauczyciel, chce usłyszeć i móc to przedyskutować w bezpiecznych warunkach szkolnych. Nie łudźmy się, jeżeli młodzież nie dostanie rzetelnej informacji ze szkoły, to sięgnie po nią do innego źródła, np. internetu. A internet jest siedliskiem bardzo wielu manipulacji i przeinaczeń. Jeżeli młodzież uczy się o seksie z pornografii, to z tego wynikają nie tylko niechciane ciąże, ale i problemy w związkach, niespełnione ambicje i kompleksy, bo młodym ludziom wydaje się, że wszystko wygląda jak w filmie pornograficznym. Zdrowie seksualne to jest jeden z elementów życia, całkiem naturalny i nie ma powodu, żeby rezygnować z nauczania o nim. Ludzie seks uprawiają, są w stanie począć dziecko, a bez kompetentnej wiedzy mogą wyniknąć tylko problemy.

Dlaczego niepokoi państwa osoba dr Dudziak jako odpowiedzialnej za nowy podręcznik do wychowania do życia w rodzinie?

To może być mieszanka wybuchowa. Przez sposób, w jaki sposób nowa podstawa jest sformułowana, jak lakoniczna, jeśli chodzi o edukację seksualną, może rzeczywiście przypominać przygotowanie do życia w rodzinie czy społeczeństwie, ale to jest zupełnie inny przedmiot. To że edukację seksualną nazywa się wychowaniem do życia w rodzinie, to jest pierwsze nieporozumienie. To już w jakiś sposób narzuca pewien model życia. Ale nawet, jeśli umówimy się na tę nieszczęśliwą nazwę, to nadal chodzi o przedmiot edukacja seksualna, który musi istnieć w programie, bo takie są zalecenia i rozporządzenia komitetów ochrony praw człowieka. Czytam tę podstawę i zastanawiam się: gdzie tam jest o seksie, gdzie tam jest o zabezpieczaniu się? Gdzie mowa o konsekwencjach seksualności? W podstawie mamy raczej funkcje rodziny: prokreacyjna, opiekuńcza, wychowawcza itd. O rodzinie człowiek może się nauczyć na innych przedmiotach, np. na wiedzy o społeczeństwie albo na religii czy etyce.

Przeciwnicy edukacji seksualnej w szkole uważają, że to „rozbudzanie seksualne dzieci”, a wiedza na ten temat powinna być przekazywana w domu.

Tylko, że nie jest i rodzice o tym nie mówią. Nie widzę związku pomiędzy dostarczaniem wiedzy, odpowiedniej do wieku i wykładanej przez osobę kompetentną a rozbudzaniem seksualnym. Takie argumenty to duże nadużycie. Seksualność jest bardzo intymną kwestią, to, jakie życie człowiek będzie prowadził, wynika i z osobowości i z uwarunkowań środowiskowych i to jest jego sprawa prywatna. A przekazywanie wiedzy jest obowiązkiem władzy publicznej. Nie można mylić tych dwóch rzeczy.

A może chodzi właśnie o zaprogramowanie na taką drogę życiową: do czasu małżeństwa utrzymujesz wstrzemięźliwość, potem stosujesz naturalne metody planowania rodziny i rodzisz kolejne dzieci.

Jeśli ktoś uważa, że to jest możliwe, to stoi w sprzeczności z faktami. Człowieka nie da się zaprogramować w ten sposób. Nie jestem też przekonana, że to jest dobre, taki kult rodziny, taka samodyscyplina i wybieranie jednej słusznej drogi, bo to prowadzi do regresu w rozwoju człowieka i cywilizacji. Za to taki sposób ukształtowania jest świetnym narzędziem do kontroli człowieka. Kontrola nad ciałem kobiety, jej dzietnością, seksualnością to atrybut władzy i zwiastuje ustroje autorytarne i totalitarne. Niestety wpisuje się to w szerszy kontekst tego, co się obecnie dzieje w Polsce.

W podstawie widać przejawy konkretnej ideologii?

Ta podstawa jest bardzo zideologizowana, mamy duży nacisk na podstawy prorodzinne. To nie musi się rozmijać z wiedzą o seksualności człowieka, ale też niekoniecznie się pokrywa. Dokładając do tego osobę pani dr hab. Dudziak, jej poglądy i wypowiedzi, to że ma w zamiarze szkolenie, jak nauczyciele mają tego przedmiotu nauczać i jakie kary mają ich spotkać, za to, że nie będą się stosować do jej zaleceń, to powoduje bardzo duży niepokój. Można wyliczać kolejne sformułowania w podstawie: moralny aspekt antykoncepcji, opieka prekoncepcyjna, życie jako nadrzędna wartość, przygotowanie kobiet i mężczyzn na poczęcie dziecka. Zakłada się z góry, że kobietę trzeba przygotować do macierzyństwa jako celu jej życia i seksualności. To tylko krótkie równoważniki zdań, które nie mogą być oczywiście zbyt kontrowersyjne, bo od razu rozpętałaby się burza, ale to jest pierwszy krok do rozwinięcia tych tematów w wyideologizowane pogadanki. Tak w szkole być nie może. Czy byłabym wierząca, czy nie, ochrzczona czy nie, i co myśli pani Dudziak, szkoła musi być neutralna światopoglądowo.

A czy wychowanie nie polega na mówieniu, co jest dobre, a co złe?

Oczywiście, ale to ma być dostosowane do wieku. Nie można mówić gimnazjalistom, że antykoncepcja jest zła, bo oni zaraz po nią i tak sięgną. Nie skontrolujemy zachowań młodzieży. Musimy ich przede wszystkim ochronić przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, po drugie przed ciążami, które dla nikogo nie będą radością i szczęściem. Chociaż taką narrację się tworzy, że ciąża jest zawsze błogosławieństwem, ale w praktyce może rozwalić życie i tych ludzi, i tego dziecka, które się urodzi. Fundowanie tego młodzieży ze strony ekspertów od edukacji narodowej jest nieodpowiedzialne.

Więcej o Urszuli Dudziak piszemytutaj

Cały list przeczytasz tutaj

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (910)