"Dopóki umowa na UPC nas nie rozłączy". O tym, co wiąże mocniej niż przysięga małżeńska
18.10.2019 19:51, aktual.: 19.10.2019 10:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podpisana umowa na internet czy wspólne konto na Netflixie mogą być trwalsze od związku. Przekonały się o tym Maja i Ola, które zamiast złożenia przysięgi małżeńskiej, zadeklarowały – dopóki spłata abonamentu nas nie rozdzieli.
W 2010 roku roku prezenter telewizyjny Maciej Dowbor na łamach prasy powiedział, że nie jest przeciwnikiem ślubu, ale uważa, że kredyt hipoteczny bardziej wiąże dwójkę ludzi niż papier z urzędu. Okazuje się jednak, że dziś, bardziej niż wspólny kredyt, popularne są wspólne abonamenty. Bo przecież wspólnie mieć Netflixa czy UPC jest milej i taniej.
Przelew "na waciki" zyskał status "przelewu krajowego"
23-letnia Maja i 27-letni Robert po siedmiu miesiącach znajomości postanowili razem zamieszkać. Wynajęli lokum w jednej z warszawskich dzielnic. Już na wczesnym etapie związku mieli dużo wspólnych zobowiązań. Konto na Netflixie, Spotify, internet, kredyt na telewizor. Rachunkami dzielili się po równo. W ten sposób szybko zrozumieli, na czym polega dorosłe życie.
Po trzech latach się zaręczyli. Byli młodzi, szczęśliwi i zakochani. Maja tonęła w wyobrażeniach swojej sukni ślubnej, data ceremonii była już zabukowana, wszystko szło w dobrym kierunku. Aż do czasu…
– Zaczęło się od kilku niewinnych awantur. Z biegiem czasu zaczęliśmy dosłownie skakać sobie do gardeł. Pojawiło się wypominanie, zazdrość i żal. Do takiego stopnia, że zamiast powiedzieć sobie "tak" w urzędzie, rozstaliśmy się – opowiada Maja.
Wypowiedzieli umowę wynajmu. Zostało im tylko podzielenie się rachunkami i ratami. – Nie mogliśmy zerwać umowy z UPC, bo zapłacilibyśmy karę. Żadne z nas nie mogło przenieść umowy na nowy adres. Doszliśmy do wniosku, że będę co miesiąc robiła Robertowi przelew, a on będzie opłacał rachunek. Z Netflixa i Spotify nie chcieliśmy rezygnować. Dzielenie konta z kimś jest po prostu tańsze. I tak do teraz ja płacę za Spotify, a on za Netflixa – wyjaśnia Maja.
Tytuły pierwszych przelewów za UPC nawiązywały subtelnie do ich wcześniejszego życia. - Kiedyś robiliśmy sobie przelewy, których tytuły były w jakiś sposób zabawne: "Na waciki", "Kup sobie coś ładnego", "Nie wydaj na głupoty" - wspomina Maja. Wtedy było to dla niej naturalne, pomimo że nie są już razem, bo rozstali się w dobrych relacjach. Kiedy Robert zaczął spotykać się z nową dziewczyną, sytuację idealnie określał tytuł "przelew krajowy". Kontaktu nie mają, a dobre relacje wyparowały jak comiesięczne 35 złotych z konta Oli, które przelewa na konto Roberta do teraz.
Zobacz także: Krótkodystansowcy. Pomimo chęci nie potrafią wytrwać w związku dłużej niż kilka miesięcy
– Ostatnio odkryłam, że Robert oglądał z nową dziewczyną film, który kiedyś chciałam z nim zobaczyć. To było dziwne uczucie. Powiedział mi, że nie będzie takich romansideł oglądał, a tu proszę – mówi rozżalona Maja. – Niby się rozstaliśmy, a wspomnienia wciąż wracają – kwituje.
– Nie ma jednej odpowiedzi co lepsze: Czy uciąć wszystko szybko jak żyletka, czy odczekać i powoli odcinać nitki łączące. W praktyce wydaje się, że jeżeli jedna z osób zdecydowała już ostatecznie, że nie ma szans na powrót, to warto jednoznacznie wyrazić, zrobić listę wspólnych zobowiązań i zaproponować rozwiązania. Są umowy, które da się wypowiedzieć albo przepisać na kogoś.
Zwykle zapewne potrzeba kilku tygodni, by móc to ustalić - jak emocje rozstania opadną. Na dłuższą metę jednak warto zobowiązania rozdzielić. Rozstanie oznacza koniec tego "razem". Niezależnie, ile czasu upłynie takie kwestie mogą niepotrzebnie później obciążać i przekładać się na większe trudności, bo np. ktoś wyjedzie – tłumaczy Karolina Jarmołowicz, psychoterapeutka Ośrodka CENTRUM.
Serial bez szczęśliwego zakończenia
35-letnia Ola i 37-letni Adrian poznali się na studiach. Wynajmowali razem mieszkanie jako współlokatorzy. Bardzo szybko pytania Adriana o to, o której Ola wstawia pranie, zamieniły się w miłosne wyznania. Co najistotniejsze, połączyły ich wspólne pasje – podróżowanie i oglądanie seriali kryminalnych. Kiedy znaleźli dobrze płatne prace, wszystkie pieniądze przeznaczali na urlop – wakacje od Australii po Tanzanię - oraz opłacanie HBO GO.
Podczas jednej z podróży Adrian oświadczył się Oli. – Przyjęłam pierścionek, choć nie byłam zachwycona. Już na początku znajomości ustaliliśmy, że ślubu nie weźmiemy, bo jest dobrze, tak jak jest. Nie chodzę do kościoła i Adrian też nie, więc po co nam papierek z urzędu – opowiada 35-latka. Po 5 latach w wynajmowanym mieszkaniu w Warszawie postanowili jednak, że warto "mieć coś swojego". Zamiast wydawać na wesele, wzięli kredyt na 30 lat, by kupić mieszkanie. – Chcesz się z kimś związać do końca życia? Weźcie razem kredyt hipoteczny – zażartowała Ola.
Planowali spłacić kredyt jak najszybciej, więc zrezygnowali z podróży. Pozostało im tylko wspólne oglądanie seriali na HBO GO. – Przez tę rutynę wpadłam w romans z kolegą z pracy. Zaczęło się od niepozornego flirtu, aż wylądowaliśmy w łóżku. To było dziecinne, ale jednocześnie pociągające. Później miałam wyrzuty sumienia, dlatego powiedziałam wszystko Adrianowi. Liczyłam, że mi wybaczy – zdradza.
Adrian nie wybaczył. Rozstali się, ale nadal byli związani 30-letnim kredytem, wspólnym kontem na HBO GO i niedokończonym serialem, który zaczęli razem oglądać. Przed nimi były jeszcze 4 sezony "Rodziny Soprano".
Nadal korzystają ze wspólnego konta, jednak żadne z nich nie dokończyło serialu. – Nikt się nie odważył. Sprawdziłam w historii oglądania. Nie chciałam bez niego, a on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Do dzisiaj pluję sobie w brodę. Powiedział mi kiedyś, że przeze mnie czuje się uwięziony. Że niespłacony kredyt i niedokończony serial przypominają mu o mnie – kwituje.
– Często decyzje rozstaniu odkładamy, aby nie przechodzić przez ten trudny temat, czyli rozwiązywania tego, co poza uczuciem nas łączyło. Czy w ogóle można to zrobić łagodnie? To pewnie w dużej mierze zależy od okoliczności rozstania. Jeżeli była to decyzja jednej ze stron, a dla drugiej jest to szok, trudno liczyć, że wspólne tematy rozwiąże się bezboleśnie. Cierpienie osoby porzucanej i sprawy łączące, tylko pogłębiają ból – tłumaczy Jarmołowicz, psychoterapeutka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl