Dostali rachunek od kelnera. Wtedy zaczęły się problemy

- Moja mama zaoferowała, że pokryje rachunek, a mój wujek zareagował pogardliwym śmiechem. "Nie wygłupiaj się" - stwierdził, a następnie rzucił plik banknotów na stół. "Dawno tak dobrze nie zjedliście" - dodał. Okazuje się, że niektórym brak klasy, co wychodzi na jaw... w restauracji.

Kto powinien pokryć rachunek za wspólny posiłek?
Kto powinien pokryć rachunek za wspólny posiłek?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Agnieszka Woźniak

Wizyta w restauracji to nie tylko okazja do skosztowania pysznego jedzenia, ale także test znajomości zasad dobrego wychowania. Choć wydaje się, że wystarczy zamówić, zjeść i zapłacić, to w praktyce wielu Polaków nieświadomie popełnia błędy, które mogą wprawić w zakłopotanie zarówno obsługę, jak i towarzyszy przy stole. Od niepoprawnego składania zamówienia, przez gafy przy płaceniu, aż po kłopotliwe zachowanie wobec kelnerów.

Żądała spłaty za lożę

Wieczór zapowiadał się wspaniale. Piękna restauracja, rozświetlone wnętrze i solenizantka witająca gości tacką szotów. Eliza, jedna z zaproszonych osób, spodziewała się dobrej zabawy, ale zamiast tego przeżyła wieczór pełen zażenowania.

- Chciałam zapaść się pod ziemię - mówi Eliza, która niedawno była na urodzinach swojej koleżanki z byłej szkoły. - Zaprosiła 30 osób i zarezerwowała największą lożę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Napiwkowy" savoir-vivre

Niestety, po kilku godzinach impreza zaczęła przypominać sprzedaż perfum na pokładzie niskobudżetowych linii lotniczych. - Solenizantka, widząc, że nie osiągnęła ustalonej z restauracją kwoty za wynajęcie loży, zaczęła subtelnie (i mniej subtelnie) naciskać gości, by zamawiali więcej drinków.

- Aby nie być stratną, zaczęła w panice sugerować nam, abyśmy wzięli więcej drinków. Gdy do pełnej kwoty wciąż brakowało, stwierdziła nawet (niby z uśmiechem) że "same tutaj centusie", a potem powiedziała wprost, że "to wstyd kupować tylko po jednym drinku". Zamiast wspomnienia dobrej zabawy, pozostał niesmak - komentuje uczestniczka.

Czy w takiej sytuacji to goście powinni dorzucić się do rachunku? Odpowiedź ekspertki savoir-vivre, dr Ireny Kamińskiej-Radomskiej, nie pozostawia wątpliwości. - To absurdalne -  mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Jeżeli zapraszam gości, to ja ponoszę koszty. Nie można oczekiwać, że będą oni płacić za coś, co ja ustaliłam z lokalem. Takie postępowanie jest nie tylko nieeleganckie, ale wręcz oburzające. Goście nie powinni czuć się zobowiązani do wydawania swoich pieniędzy na pokrycie czyichś zobowiązań. Takie sytuacje są absolutnym brakiem taktu i klasy.

Zaprasza ten, kto płaci

Choć temat dzielenia rachunków często budzi kontrowersje, istnieje kilka podstawowych zasad, które warto znać. Pierwsza brzmi: "Zapraszasz? Płacisz". Jeśli inicjujesz spotkanie i wybierasz miejsce, to naturalne jest, że bierzesz na siebie koszty.

- Jeśli zapraszam znajomych na lunch, muszę być przygotowana na to, że zapłacę za wszystkich, niezależnie od tego, co zamówią. Sama propozycja: "Zjecie ze mną lunch?" jest wystarczającym sygnałem, że to ja biorę rachunek na siebie - mówi dr Irena Kamińska-Radomska.

- Czasami zdarza się, że zapraszam kogoś na lunch, np. mężczyznę, i czuję, że on będzie się czuł zobowiązany do zapłacenia. Wtedy, zanim gość przyjdzie, reguluję rachunek z góry u kelnera. Dzięki temu, kiedy pod koniec spotkania gość poprosi o rachunek, kelner informuje, że wszystko zostało już uregulowane. W ten sposób unika się niezręczności - dodaje ekspertka.

"Ja tylko wzięłam wodę"

Jaką gafę można popełnić jeszcze przy stole? Okazuje się, że często problemem jest sposób rozliczania się. Kto powinien za wszystko zapłacić i czy podział "po równo" jest sprawiedliwy?

- Najbardziej nie lubię, gdy ktoś wylicza się co do grosza. Byłam raz na spotkaniu, w którym jedna z uczestniczek stwierdziła, że chce zapłacić kilka złotych mniej, bo przecież nie piła wina ze wspólnej karafki. Mnie byłoby wstyd. Jeśli wszyscy rozliczamy się "po równo" nie powinno być wyjątków - mówi Grażyna Węgrzyn w rozmowie Wirtualną Polską.

Czy takie zachowanie łamie zasady etykiety? - Jeśli ktoś nie chce uczestniczyć w kosztach, można na początku zaproponować zmianę formuły płatności, aby każdy płacił za siebie. Ważne jednak, by ustalić to przed spotkaniem, aby uniknąć nieporozumień - stwierdza Kamińska-Radomska.

- Liczenie się przy stole jest mało eleganckie i świadczy o braku klasy. Jeżeli umawiamy się, że idziemy na lunch, to należy podporządkować się ustalonej formie - dodaje ekspertka.

Szymon, autor profilu na TikToku o nazwie @szymonxpiotr, twierdzi jednak, że niektórzy nadużywają zasadę rozliczania się "po równo", aby najeść się czyimś kosztem.

- Byłem ze znajomymi we Włoszech. Razem poszliśmy do restauracji. Ja zamówiłem makaron za 15 euro, a moja była już znajoma, Anka, danie za 40 euro z owocami morza, podobnie jak jej koleżanka. Wzięliśmy również dwie karafki wina na pięć osób. Gdy przyszedł kelner, zasugerowała podzielenie rachunku na pięć równych części, bo "wszyscy piliśmy wino". Powiedziałem "No dobra, wino możemy podzielić na pięć osób, ale jedzenie osobno. Ja wziąłem lazanię za 15 euro, a ty z koleżanką dania za 40 euro i ja mam dopłacać za wasze jedzenie?" - relacjonuje internetowy twórca. Jak wyznaje, dziewczyna obraziła się, a on sam uznał, że już nigdy nie chce z nią jechać na wspólne wakacje.

Taktyka "z głową w chmurach"

Mateusz Migdał zwraca uwagę na inne irytujące zachowanie. - Najbardziej nie lubię, jeśli ktoś nawet nie oferuje, że za siebie zapłaci - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Siedzisz przy stole, rachunek ląduje na stole, a ta druga osoba siedzi jak gdyby nigdy nic, patrzy w telefon albo udaje, że studiuje menu deserów, jakby miało to opóźnić rzeczywistość. Nawet nie sięgnie po portfel, nie zapyta "to jak dzielimy?", tylko oczywiste jest, że to ty masz zapłacić.

Podobne doświadczenie ma również Karolina. - Mój były chłopak często, gdy skończyliśmy posiłek i nadchodziła pora płacenia, szedł do toalety, licząc na to, że go to ominie. Czasem tłumaczył, że zapomniał portfela i obiecywał, że po powrocie do domu ureguluje płatność, co oczywiście nigdy nie miało miejsca - wyznaje.

Z drugiej strony nadgorliwość w płaceniu może być również źródłem niezręczności. Kwestia płacenia rachunku potrafi wywołać niezręczne sytuacje, zwłaszcza gdy ktoś traktuje to jako okazję do pokazania swojego statusu.

- Mój wujek uwielbiał podkreślać, że to on jest lepiej usytuowany niż my. Pamiętam, że gdy byłam młodsza i szliśmy razem do restauracji, a moja mama zaoferowała, że pokryje rachunek, on zareagował pogardliwym śmiechem. "Nie wygłupiaj się" - stwierdził, a następnie rzucił plik banknotów na stół. "Dawno tak dobrze nie zjedliście" - dodał, zwracając się do mnie i mojego brata - opowiada Dominika.

- Obnoszenie się ze statusem materialnym jest kompletnym brakiem klasy - zaznacza dr Irena Kamińska-Radomska. - Jeśli zapraszam na kolację, to biorę rachunek na siebie i nie robię z tego przedstawienia. Ważna jest też zasada wzajemności – miło, gdy zaproszona osoba w przyszłości sama inicjuje podobne spotkanie - podsumowuje ekspertka.

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (19)