"Padają propozycje łóżkowe". Ujawnili, co wyprawiają bogaci klienci w Sopocie
- Dziewczyny z obsługi bywają zaczepiane. Padają seksistowskie komentarze, propozycje łóżkowe - wyznaje Damian, kelner w sopockiej, luksusowej restauracji. Przyznaje, że biznesmeni, gwiazdy i politycy potrafią zostawić ogromne napiwki.
Zostawiają spore napiwki, ale ich zachowanie często pozostawia wiele do życzenia. Biznesmeni, politycy i celebryci, którzy stołują się w najdroższych restauracjach, czasem zostawiają klasę i dobre maniery za drzwiami. O tym, co dzieje się w luksusowych, sopockich restauracjach, opowiedzieli kelnerzy na łamach trójmiejskiego wydania "Gazety Wyborczej".
"Burżuje" z Sopotu
Ewa już kolejny rok dorabia sobie latem jako kelnerka w ekskluzywnej restauracji w Sopocie. Nie ukrywa, że praca ta jest zarówno fizycznie, jak i psychicznie wyczerpująca.
- Wielu gości piekli się, że obsługujemy za wolno - wyznaje Ewa. - Uważają, że wszystko im wolno, bo mają pieniądze i że z tego powodu będą specjalnie traktowani. Mówimy o nich "burżuje" - komentuje w rozmowie z trójmiejską "Wyborczą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie szanują nas, w ogóle się z nami nie liczą. Nie przeczytają karty dań, więc wszystko trzeba im zreferować. Menu muszę znać na pamięć, włącznie ze składnikami każdego dania i listą alergenów - tłumaczy.
Dodatkowo często zmaga się z seksistowskimi komentarzami i nieodpowiednimi uwagami. - Najgorsi są podpici klienci. Potrafią rzucić tekst: "Czy to będzie nieodpowiedni komentarz, jakbym ci powiedział, że masz ładny tyłeczek?" - zdradza Ewa. Mimo to, jak mówi, menedżerka zakazała im jakichkolwiek dyskusji z gośćmi.
Zaczepiają kelnerki
Damian, który pracuje w luksusowej restauracji w Sopocie, spędza tam co drugi dzień, od południa do ostatniego klienta, czyli zwykle około 12 godzin. Zarabia cztery tys. zł na rękę, a drugie tyle z napiwków. W wakacje miejsce to żyje z bogatych turystów, a poza sezonem - ze stałych klientów, wśród których są głównie biznesmeni, celebryci i politycy
- Niektórzy klienci z grubym portfelem traktują obsługę z wyższością. Uważają, że skoro dobrze płacą, mogą zachowywać się tak, jak im się podoba - opowiada.
Przyznaje, że najgorszy w tej pracy jest seksizm. Dotyka on szczególnie kelnerki.
- Jestem facetem, więc nie mam z tym problemu. Ale dziewczyny z obsługi bywają zaczepiane. Padają seksistowskie komentarze, propozycje łóżkowe. Czasem goście po kilku drinkach próbują startować do nich z rękami - opowiada.
Choć przyznaje, że kelnerki bardzo źle to znoszą, nikt nie upomina gości z grubym portfelem. - Dziewczyny fatalnie się z tym czują, przeżywają, zamykają się w sobie. Szef widzi i nie reaguje. "Przyjaciołom restauracji" pozwala się na więcej, więc czują się bezkarni - uważa Damian.
Bogaci klienci mogą liczyć na specjalne traktowanie, np. pozwala im się palić w ogródku. - Prędzej o zmianę stolika poproszona będzie ta rodzina, niż biznesmen z papierosem - wyznaje kelner.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl