Efekt Matyldy, czyli dlaczego nie znamy kobiet naukowców
Nazwisko Marii Curie-Skłodowskiej pojawia się zawsze, gdy wymieniani są najgenialniejsi naukowcy w historii. Jednak jej przypadek to ewenement, bo kobiety w nauce zawsze miały pod górkę. Przez stulecia były dyskryminowane, niedoceniane i pomijane przy przyznawaniu prestiżowych nagród, choć ich wkład w rozwój nauki był i jest bezsprzeczny.
05.02.2017 | aktual.: 24.01.2018 14:09
„Poznawanie życia nie nauczyło mnie nic, nie doprowadziło do żadnej syntezy. Im więcej się o nim wie, tym trudniej sformułować uogólnienie. W życiu wszystko wzajemnie sobie przeczy. Nauka jest bardziej konsekwentna” – pisała w swojej debiutanckiej powieści „Kobiety” Zofia Nałkowska. Żyjąca na przełomie XIX i XX wieku pisarka mówiła głośno o równouprawnieniu płci. Zachęcała kobiety, by nie wstydziły się własnej seksualności i śmiało korzystały z rozkoszy cielesnej. Uważała również, że jest im niezbędna edukacja. Sama była wszechstronnie wykształcona - studiowała historię, ekonomię, geografię oraz językoznawstwo na Uniwersytecie Latającym. Największą część swojej szerokiej wiedzy autorka „Granicy” uzyskała dzięki samokształceniu.
Dla Nałkowskiej potrzeba kształcenia była oczywista, podobnie jak dla wielu kobiet na przestrzeni dziejów, które nie godziły się ze stereotypową rolą, jaką przypisywano ich płci. Od najdawniejszych czasów kobiety miały istotny wkład w naukę, jednak w mocno zmaskulinizowanym środowisku ich osiągnięcia zwykle deprecjonowano.
Męczennice nauki
Doskonale widać to na przykładzie Hypatii z Aleksandrii (ok. 370-415). Wybitna aleksandryjska filozofka neoplatońska i matematyczka nazywana jest „męczennicą nauki”. Córka Teona z Aleksandrii, uczonego i dyrektora słynnej Biblioteki Aleksandryjskiej, wynalazła astrolabium, areometr (urządzenie służące do mierzenia gęstości cieczy) czy urządzenie do destylacji wody. Pisała prace z geometrii i algebry. Była aktywna na polu filozofii. Prowadziła wykłady z matematyki i astronomii. Uchodziła za autorytet moralny.
Mimo to po objęciu biskupstwa przez Cyryla Aleksandryjskiego w 412 roku, stała się celem ataków. Cyryl był patologicznie zazdrosny o popularność matematyczki. Badacze nie mają wątpliwości, że przyczynił się do jej śmierci – Hypatia została bowiem zamordowana. Żyjący w VII wieku bizantyński kronikarz Jan z Nikiu nie szczędził jej krytyki: „Kobieta filozof, poganka imieniem Hypatia, cały czas poświęcała się magii, astrolabiom i instrumentom muzycznym, swymi satanicznymi sztuczkami zwiodła wielu ludzi. Gubernator miasta świadczył jej niezwykłe honory, gdyż go zaczarowała. W wyniku tego przestał chodzić do kościoła, jak miał w zwyczaju”.
Hypatia z Aleksandrii to wzorcowy przykład na to, jak osoby wykształcone i oczytane – jedynie ze względu na płeć – na całe stulecia odzierano z godności. Żyjący w latach 1670-1762 irlandzki filozof John Toland z wybitnej starożytnej matematyczki uczynił symbol konfliktu nauki i ciemnoty, religii i rozumu. Zarzucano jej również zbytnią swobodę seksualną – zapewne ze względu na jej nieprzeciętną urodę, choć według badaczy uczona do końca życia pozostała dziewicą.
Innym przypadkiem jest natomiast Merit Ptah żyjąca ok. 2700 p.n.e. – dziś zupełnie zapomniana. To pierwsza odnotowana kobieta zajmująca się nauką. Była egipską lekarką, nazywano ją „głównym medykiem”. Wiadomo o niej niewiele. Podobizna Merit znajduje się w grobowcu odkrytym w pobliżu piramidy w Sakkara. Wśród innych kobiet zajmujących się nauką w starożytności trzeba ponadto wymienić Agnodike (pierwsza znana lekarka w Atenach), Agamede (grecka uzdrowicielka), Aglaonike (grecka astronomka znana z umiejętności przewidywania zaćmień), Teano (zajmowała się matematyką, fizyką, astronomią, medycyną, filozofią) – prawdopodobnie była żoną Pitagorasa, którego szkołą kierowała po jego śmierci. Mało kto wie, że to właśnie Teano niektórzy badacze przypisują autorstwo teorii o „złotym prostokącie” oraz „złotym środku”.
Zjawisko Matyldy
Średniowiecze dawało arystokratkom dostęp do edukacji uniwersyteckiej. Żyjąca w XI wieku lekarka Trotula di Ruggiero miała przydzieloną katedrę w szkole medycznej w Salerno – uczyła tam szlachetnie urodzone Włoszki nazywane „damami z Salerno”. Trotula była autorką ważnych publikacji z zakresu ginekologii oraz położnictwa, choć – co znamienne – po jej śmierci zaczęto przypisywać je mężczyznom, a nawet zakwestionowano samo istnienie uczonej. W średniowieczu zdarzały się jednak niekwestionowane autorytety, z których zdaniem się liczono, mimo tego, że były kobietami. Przykładem jest wybitna uczona, św. Hildegarda z Bingen, dyplomatka, badaczka natury, kompozytorka, filozofka, uzdrowicielka, dietetyczka, medyczka, autorka licznych dzieł z tych dziedzin.
Przypadająca na stulecia XVI-XVII rewolucja naukowa zaowocowała rosnącym udziałem kobiet w nauce, co nie znaczy, że miały one swobodny dostęp do edukacji – wstęp na uniwersytety był dla kobiet powszechnie zamknięty, nie mogły się również parać zawodami związanymi z działalności intelektualną. W okresie oświecenia powstała międzynarodowa społeczność zwana „Rzeczpospolitą uczonych” (lub „Republiką listów”) – choć była to grupa tworzona głównie przez mężczyzn, kobiety włączyły się w naukowy dyskurs. Nie zmieniało to jednak faktu, że panie w nauce wciąż stanowiły margines.
Dlaczego tak mało wiemy o kobietach naukowcach? Winny jest tzw. „efekt (zjawisko) Matyldy”, którego ofiarą padła m.in. wspomniana Trotula di Ruggiero. To nic innego, jak pomijanie i deprecjonowanie udziału kobiet w pracach badawczo-naukowych, i przypisywanie ich osiągnięć mężczyznom.
Efekt Matyldy po raz pierwszy w 1993 roku opisała historyczka nauki, Margaret Rossiter. Inspiracją dla nazwy była Matilda Gage, XIX-wieczna amerykańska feministka i wolnomyślicielka, która zwróciła uwagę na pomijanie wkładu kobiet w rozwój nauki.
Przypadki kobiet padających ofiarami efektu Matyldy można mnożyć. Weźmy chociażby włoską lekarkę Jacqueline Felice de Almania, która praktykowała w XIV wieku. Miała sądowy zakazał leczenia ludzi ze względu na płeć, mimo że była jedną z najlepszych fachowców w mieście (mieszkała w Paryżu).
Astronomka Cecilia Payne-Gaposchkin (1900-1979) jako pierwsza kobieta została profesorem Uniwersytetu Harvarda. Udowodniła, że gwiazdy składają się praktycznie wyłącznie z wodoru i helu – była to jedna z fundamentalnych teorii astrofizyki gwiezdnej. Mimo to jej twierdzenie odrzucano do roku 1929, gdy to mężczyzna opublikował pracę na ten temat.
Znamienny jest przypadek Margaret Cavendish, księżnej Newcastle, pisarki, poetki i filozofki żyjącej w latach 1623-1673. Była autorką wierszy, dramatów, esejów, traktatów filozoficznych. Cavendish, co ważne, publikowała je pod własnym nazwiskiem – w czasach jej współczesnych kobiety zwykle publikowały anonimowo. W jednym ze swoich dzieł skrytykowała przekonanie, że człowiek dzięki nauce zapanuje nad naturą. Pomimo aktywności na polu nauki w struktury The Royal Society (Towarzystwa Królewskiego w Londynie założonego w 1660 roku) nie została przyjęta – mogła tylko raz uczestniczyć w jego spotkaniu.
Ani do Royal Society, ani do Francuskiej Akademii Nauk nie przyjęto żadnej kobiety aż do wieku XX. Do Berlińsko-Brandenburskiej Akademii Nauk dostała się natomiast Niemka, Maria Winkelmann, astronomka, żona Gottfrieda Kircha, wybitnego niemieckiego astronoma, który w 1700 roku został mianowany na naczelnego astronoma Pruskiego Królewskiego Towarzystwa Naukowego.
Inteligencja nie ma płci
Nawet pomimo szklanego sufitu w świecie nauki, wkład niektórych kobiet w rozwój różnych dziedzin jest bezsprzeczny. Pierwszą kobietą, która uzyskała stopień naukowy doktora, była Elena Cornaro Piscopia (1646-1684), włoska matematyczka i filozofka.
Émilie du Châtelet (1706-1749) była jedną z najwybitniejszych kobiet XVIII wieku i jedną z nielicznych znanych kobiet-uczonych. Zajmowała się matematyką, fizyką, przyjaźniła się z Wolterem. Uznawana jest za współtwórczynię zasady zachowania energii. Autorka wzoru na energię kinetyczną, której przypisuje się też słowa: „Inteligencja nie ma płci”.
Laura Bassi (1711-1778) to pierwsza Europejka zatrudniona na stanowisku profesora fizyki uczelni wyższej. Błyskawicznie zyskała sławę – miała 21 lat, gdy wybrano ją na stanowisko wykładowcy anatomii uniwersytetu w Bolonii. Mimo to napotykała na liczne przeszkody. Większość profesorów nie godziła się, aby kobieta prowadziła publiczne wykłady, dlatego Bassi prelekcji udzielała w domowym laboratorium.
Caroline Herschel (1750-1848), brytyjska astronom pochodzenia niemieckiego, razem z bratem Williamem odkryła osiem nowych komet. W 1828 roku, po tym jak uzupełniła i opublikowała prace brata na temat odkrytych przez niego mgławic, uzyskała honorowe członkostwo Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego (Royal Astronomical Society) i odznaczono ją złotym medalem.
Ada Lovelace (1815-1852) była wybitną brytyjską matematyczką, a także poetką uważaną za pierwszą programistkę (jest autorką pierwszego opublikowanego algorytmu napisanego z zamiarem wykorzystania w maszynie analitycznej). Inne uczone tamtego okresu, o których trzeba wspomnieć, to Maria Sibylla Merian (1647-1717), niemiecka przyrodniczka, jedna z pierwszych entomolożek, Marie-Anne Pierrette Paulze (1758-1836), francuska chemiczka, Mary Somerville (1780-1872), szkocka fizyczka i astronomka, razem z Caroline Herschel pierwsza członkini Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego.
XIX wiek to wysyp kobiet-uczonych, które aktywnie działały na polu astronomii, filozofii, psychologii, medycyny, matematyki, inżynierii. Opór męskiego środowiska naukowego wciąż był wówczas silny. Niechęć do uznania zasług kobiet na polu nauki bywała niekiedy wręcz groteskowa. W 1892 roku brytyjski psychiatra dr James Crichton-Browne opublikował pracę „Anorexia scholastica” o rzekomym nieuleczalnym zaburzeniu psychicznym występującym u kobiet wskutek nadmiernej edukacji; choroba miała objawiać się m.in. uporczywymi bólami głowy, neurozami, śpiączką, epilepsją, utratą moralności i… niemożnością przybrania na wadze.
Jak wśród mężczyzn-naukowców radziły sobie Polki?
One również w świecie nauki miały pod górkę. „Mężczyzna wchodzi do świątyni nauki jako jej czciciel, kobieta jak mniszka do klasztoru. On nie potrzebuje się wyrzekać niczego, ona bardzo wiele. On pozostaje ciągle mężczyzną, ona zamienia się w półkobietę. Jemu każdy warunek życia pomaga, z nią każdy walczy” – pisał Aleksander Świętochowski, żyjący w latach 1849-1938 pisarz, publicysta i krytyk.
Warto jednak wspomnieć, że już w XV wieku – dokładnie w 1414 roku – studia na Akademii Krakowskiej rozpoczęła Nawojka, dziewczyna przebrana za chłopca o imieniu Jakub. Nawojka uznawana jest dziś za pierwszą polską studentkę i nauczycielkę. Kształciła się w przebraniu, została jednak zdemaskowana, kiedy przygotowywała się do złożenia końcowych egzaminów bakalarskich. Zostałaby skazana na śmierć, gdyby nie biskup Zbigniew Oleśnicki, za którego wstawiennictwem dziewczynę odesłano do klasztoru.
Elżbieta Koopman Heweliusz (1647-1693) to pierwsza polska astronomka, która w wieku 16 lat poślubiła 52-letniego Jana Heweliusza. Razem pracowali - wspólnie zaprojektowali gdańskie obserwatorium. Po śmierci męża dokończyła pracę „Prodromus astronomiae” będącą spisem ponad półtora tysiąca gwiazd oraz ich pozycji.
Polki dostęp do uniwersytetów wywalczyły w 1894 roku – Jadwiga Sikorska, Stanisława Dowgiałłówna i Janina Kosmowska zostały przyjęte na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pierwszą habilitację na UJ kobieta zrobiła w 1919 roku. Rektorem Polka po raz pierwszy została dopiero w latach 80. XX wieku - była to prof. Maria Joanna Radomska, rektor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Nobel nie lubi kobiet
Nie ma wątpliwości, że wśród uczonych Polek ponad pozostałe wybija się Maria Curie-Skłodowska (1867-1934), nie tylko pierwsza Polka, ale w ogóle pierwsza kobieta, która otrzymała Nagrodę Nobla oraz jedyna wśród kobiet dwukrotna laureatka tej nagrody. Curie-Skłodowska jest ponadto jedynym uczonym w historii uhonorowanym Nagrodą Nobla w dwóch różnych dziedzinach nauk przyrodniczych (1903 – fizyka, 1911 – chemia). To również jedyna kobieta, która spoczęła w paryskim Panteonie w dowód uznania zasług na polu naukowym.
Osiągnięcia Marii Curie-Skłodowskiej robią tym większe wrażenie, gdy ma się świadomość dyskryminacji kobiet przez komisję noblowską. Kobiety w najlepszym wypadku były dostrzegane przez komitet, gdy pracowały razem z mężami. Bardzo rzadko doceniano ich samodzielną pracę. Klasycznym przykładem jest amerykańska biochemiczka Gerty Cori (1896-1957), która przez całe lata była dyskryminowana ze względu na płeć. Przepracowała ćwierć wieku jako asystentka – w tym czasie miała ograniczony dostęp do uniwersyteckich laboratoriów, zdarzało się, że nie wypłacano jej wynagrodzenia. Choć miała wykształcenie oraz doświadczenie równorzędne ze swoim mężem Carlem Corim, tytuł profesora nadano jej dopiero szesnaście lat później. W 1947 roku razem z nim została uhonorowana Nagrodą Nobla w zakresie fizjologii i medycyny za badania nad glikogenolizą.
Świat nauki wyjątkowo niesprawiedliwie potraktował Rosalind Franklin, którą pomija się, gdy mowa o odkryciu helikalnej struktury DNA. Jej autorstwa był dokładny rentgenogram sodowej soli DNA, który legł u podstaw pracy Jamesa Deweya Watsona i Francisa Harry’ego Comptona Cricka. Jednak to oni, razem z Mauricem Hugh Frederickiem Wilkinsem, otrzymali w 1962 roku Nobla. Franklin zmarła cztery lata wcześniej na raka jajnika.
Natomiast w roku 1934 tę zaszczytną nagrodę za odkrycie pozytywnych skutków leczenia anemii złośliwej wyciągami z wątroby otrzymali George Hoyt Whipple, George Richards Minot oraz William Murphy, choć współautorką prawie wszystkich prac Whipple’a była Frieda Robscheit-Robbins. Panowie przynajmniej podzielili się pieniędzmi z koleżanką.
W 1979 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła konwencję o eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet. Z badań opublikowanych w 2011 roku w „Harvard Business Review” wynika, że im więcej kobiet w danej grupie, tym większa jest jej zbiorowa inteligencja.